Ewentualne ogłoszenie niepodległości przez Szkocję będzie poważnym problemem dla brytyjskiego wojska, zwłaszcza dla floty. Royal Navy będzie musiała przenieść cały swój arsenał jądrowy i straci kluczowe stocznie. Rozwiązanie wynikłych z tego problemów będzie poważnym obciążeniem dla budżetu brytyjskiego wojska.
Referendum w sprawie oderwania się Szkocji od Wielkiej Brytanii odbędzie się w czwartek 18 września. Przekonujący do głosowania za zerwaniem liczącej ponad 300 lat unii szkoccy nacjonaliści twierdzą, że szkockie wojsko znacznie lepiej zadba o bezpieczeństwo i interesy Szkotów niż wojsko Wielkiej Brytanii. Podkreślają przy tym "rażącą niesprawiedliwość", z jaką rząd w Londynie traktuje oczekiwania obywateli Szkocji w zakresie obronności.
Nacjonaliści utrzymują, że Szkocja przekazuje na wspólną obronność niemal trzy miliardy funtów rocznie, z czego zaledwie nieco ponad miliard wraca w formie inwestycji wojskowych na północy kraju. W ramach reorganizacji zamkniętych zostało wiele dużych baz w Szkocji, jak i zlikwidowano większość tradycyjnie "szkockich" jednostek. Z drugiej strony Londyn ma ignorować niezadowolenie Szkotów z powodu umieszczenia na terenie ich kraju całego arsenału jądrowego Wielkiej Brytanii.
Trafiło na flotę
W wypadku uzyskania niepodległości szkoccy nacjonaliści chcą wziąć zdecydowany rozwód z wojskiem Wielkiej Brytanii, zabierając przy tym część oddziałów i uzbrojenia. Już stanowi to źródło poważnych zmartwień w Londynie. Plany Szkotów oznaczają ogólne osłabienie sił zbrojnych Wielkiej Brytanii, zwłaszcza floty.
Siły lądowe mogą stracić kilka doborowych szkockich jednostek takich jak Royal Scots Dragoon Guards czy Scots Guards. Lotnictwo musi się liczyć z koniecznością oddania części maszyn i pilotów. Szkoccy nacjonaliści bardzo ambitnie planują posiadać między innymi kilkanaście myśliwców Typhoon i kilka transportowców C-130 Hercules. Z floty Szkoci chcieliby zabrać na wstępie dwie fregaty typu 23 i kilka mniejszych jednostek. W przyszłości chcą otrzymać cztery fregaty typu 26, których produkcja ma się rozpocząć w 2015 roku.
Utrata tych kilku okrętów, choć odczuwalna w stale kurczącej się Royal Navy, nie będzie najpoważniejszym problemem dla floty. Znacznie bardziej dotkliwym skutkiem rozwodu Szkocji ze Zjednoczonym Królestwem będzie utrata jednej z trzech dużych baz, jedynego arsenału przystosowanego do przechowywania rakiet balistycznych i broni jądrowej, oraz wszystkich stoczni mogących budować duże okręty nawodne. Wyrównanie tych strat będzie bardzo kosztowne i długotrwałe.
Wojska lądowe i lotnictwo nie staną przed takim problemem. Większość ich baz jest umieszczona na południu Wielkiej Brytanii, a te w Szkocji są sukcesywnie zamykane. Na dodatek większość zakładów zbrojeniowych produkujących sprzęt dla tych rodzajów sił zbrojnych również mieści się na południu.
Okręty, rakiety i głowice bez "domu"
Royal Navy jest natomiast silnie związana ze Szkocją. Szkockie wybrzeże jest pełne głębokich zatok z dogodnym wyjściem na północny Atlantyk. To właśnie w jednej z nich, ujściu rzeki Clyde, znajduje się jedna z trzech głównych baz Royal Navy, HMNB Clyde (Baza Morska Jej Królewskiej Mości). Nazywana jest też często Faslane od nazwy miejscowości w pobliżu głównej części całego kompleksu rozciągającego się nad zatoką.
Obecnie stacjonują tam cztery atomowe okręty podwodne typu Vanguard przenoszące rakiety balistyczne typu Trident II, oraz jeden nowy uderzeniowy atomowy okręt podwodny typu Astute. Zgodnie z planami reorganizacji Royal Navy do 2017 w HMNB Clyde mają zostać skupione wszystkie brytyjskie atomowe okręty podwodne. Oznacza to przeniesienie starszych jednostek typu Trafalgar z bazy HMNB Devonport.
Częścią bazy Clyde jest arsenał w pobliżu wioski Coulport, gdzie spoczywają rakiety balistyczne Trident II i ich głowice jądrowe. Tych pierwszych Brytyjczycy mają 58, choć formalnie pozostają one własnością USA, które niechętnie dzielą się tego rodzaju technologią nawet z najbliższymi sojusznikami. Gotowych do użycia głowic jest "mniej niż 150", a ogółem wszystkich "mniej niż 250". To cały potencjał jądrowy Wielkiej Brytanii . Jedna czwarta rakiet i głowic zawsze jest w morzu na jednym z Vanguardów.
Poza szeregiem wzmocnionych bunkrów mieszczących uzbrojenie, w Coulport znajdują się też dwie specjalnie wyposażone przystanie, w których przeprowadza się załadunek pocisków na okręty podwodne.
Kosztowna przeprowadzka
Szkoccy nacjonaliści są jednoznacznie przeciwni obecności arsenału jądrowego Wielkiej Brytanii w Coulport. Uznają to za jeden z przykładów "arogancji" Londynu i "nie liczenia się z oczekiwaniami Szkotów". W wypadku uzyskania niepodległości chcą jak najszybciej wyekspediować arsenał na południe. Zapewniają, że stanie się to do 2021 roku. Po eksmisji Royal Navy baza nad Gare Loch ma się stać siedzibą głównego dowództwa sił zbrojnych Szkocji.
Konieczność przenosin arsenału jądrowego i atomowych okrętów podwodnych będzie oznaczać dla Brytyjczyków olbrzymie koszty. Dwie pozostałe bazy Royal Navy w Devonport i Portsmouth mają infrastrukturę do przyjęcia atomowych okrętów podwodnych, ale będzie ona wymagała znacznej rozbudowy. W tym pierwszym stacjonują obecnie tylko cztery mniejsze jednostki typu Trafalgar, a w tej drugiej przeprowadza się wyłącznie remonty. Jeśli Royal Navy rzeczywiście opuści HMNB Clyde do 2021 roku, bez "domu" znajdzie się wówczas około dziesięciu okrętów.
Jeszcze większym problemem będzie "bezdomny" arsenał jądrowy. Dotychczas wymagano, aby znajdował się on maksymalnie godzinę rejsu od miejsca bazowania okrętów, tak aby w sytuacji kryzysu międzynarodowego można było je szybko uzbroić. Jednocześnie powinien się on znajdować na odludziu (w wypadku wojny będzie to pierwszy cel ataku jądrowego) i jak najbliżej głębokich wód, gdzie uzbrojony okręt podwodny mógłby się schować.
Bazy w Devonport i Portsmouth znajdują się natomiast w centrum aglomeracji miejskich, co znacząco utrudni znalezienie miejsca dla arsenału. Budowa od podstaw nowej bazy dla atomowych okrętów podwodnych gdzieś na odludziu będzie się natomiast wiązać z miliardowymi kosztami i poważnym obciążeniem dla budżetu brytyjskiego wojska.
Podcięcie korzeni
Drugim poważnym problemem dla Royal Navy i tego co zostanie ze Zjednoczonego Królestwa, będzie utrata szkockich stoczni. Niegdyś okręty budowano w wielu miastach Wielkiej Brytanii. Zamówień było dużo, więc pracy starczało dla wszystkich. Współczesna Royal Navy jest cieniem swojej potęgi sprzed II Wojny Światowej i zamawia stosunkowo mało okrętów. Liczba stoczni pracujących dla floty stopniowo kurczyła się w ostatnich dekadach i te nieliczne, które przetrwały, stały się własnością wielkiego koncernu zbrojeniowego BAE Systems.
Obecnie w Wielkiej Brytanii funkcjonują trzy duże zakłady budujące okręty wojenne. W Barrow-in-Furness na północy Anglii, na wybrzeżu Morza Irlandzkiego, mieści się stocznia wyspecjalizowana w budowie atomowych okrętów podwodnych. Tam powstają jednostki typu Astute i w najbliższej dekadzie ma zostać rozpoczęta budowa następców Vanguardów. Dwie pozostałe stocznie zajmują się okrętami nawodnymi. Jedna jest w Portsmouth na wybrzeżu Kanału La Manche, a druga na rzece Clyde opodal Glasgow w Szkocji (formalnie są to dwie stocznie, Scotstoun i Govan).
Problem w tym, że mająca 500 lat tradycji stocznia w Portsmouth ma zostać zamknięta do końca tego roku. Po zakończeniu programu budowy niszczycieli typu 45 i finalizowania prac przy lotniskowcach typu Queen Elizabeth, zakład nie miał kolejnych zamówień. Koncern BAE Systems postanowił więc skoncentrować całą produkcję w stoczniach nad rzeką Clyde. Trwają tam prace nad lotniskowcami, a w 2015 roku ma się rozpocząć budowa fregat typu 26.
Dobijanie leżącego
Zamknięcie stoczni w Portsmouth i ewentualna niepodległość Szkocji doprowadzi do tego, że stanie się rzecz nie do pomyślenia: Royal Navy będzie musiała kupować okręty zza granicy. Trudno o bardziej wymowny symbol upadku mocarstwowości Wielkiej Brytanii, która jeszcze wiek temu dominowała na oceanach i skupiała większość światowego przemysłu stoczniowego.
Trudno przewidzieć, jakie kroki podejmie Londyn po ewentualnym oderwaniu się Szkocji. Być może zostanie wywarta silna presja na BAE Systems i stocznia w Portsmouth przetrwa. Realnym rozwiązaniem byłoby budowanie kadłubów okrętów w Szkocji i ich wyposażanie już w Wielkiej Brytanii. W ten sposób nie trzeba by wywozić do obcego niepodległego państwa uzbrojenia i różnych systemów elektronicznych, których detale są często utrzymywane w tajemnicy.
Wszystkie rozwiązania będą jednak oznaczały dodatkowe koszty dla budżetu Wielkiej Brytanii. Niepodległość Szkocji będzie poważnym ciężarem dla brytyjskiego wojska, które bez tego musi się zmagać z poważnymi cięciami w finansowaniu i jest systematycznie zmniejszane.
Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CPOA(Phot) Thomas McDonald/www.defenseimagery.mod.uk