Morawiecki o możliwym "szantażu silniejszych", Orban czuje się atakowany, Bułgaria problemu nie ma

Źródło:
PAP
Liderzy państw Unii Europejskiej debatują m.in. nad przyszłym budżetem
Liderzy państw Unii Europejskiej debatują m.in. nad przyszłym budżetemTVN24
wideo 2/3
Liderzy państw Unii Europejskiej debatują m.in. nad przyszłym budżetemTVN24

Na propozycję bardzo ogólnej klauzuli dotyczącej praworządności nie możemy się zgodzić - powiedział w niedzielę w Brukseli premier Mateusz Morawiecki. Jego zdaniem po dwóch dniach rozmów rozbieżności na szczycie Unii wciąż są duże. Szefowie rządów Węgier i Bułgarii też zabrali głos w sprawie powiązania środków budżetowych z praworządnością. Politycy reprezentujący 27 krajów Wspólnoty trzeciego dnia od rozpoczęcia szczytu wciąż nie usiedli do wspólnego stołu. - Jest dużo dobrej woli, ale także wiele stanowisk - mówiła kanclerz Niemiec Angela Merkel.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego propozycja mechanizmu powiązania funduszy UE z praworządnością to narzędzie w rękach "silniejszych państw". - Jest traktowane jako swego rodzaju straszak i na taki warunek ogólnie sformułowany nie możemy się zgodzić, ponieważ on grozi dużymi ryzykami, nie tylko dla Polski, nie tylko dla Europy Środkowej. Jest to narzędzie w ręku silniejszych państw, które mogą w każdym momencie zacząć szantażować inne państwa - powiedział.

Morawiecki: są bardzo duże rozbieżności

Premier Morawiecki ocenił także, że mimo dwóch dni rozmów na szczycie UE między państwami są bardzo duże rozbieżności w sprawie alokacji środków, zarządzania funduszem odbudowy oraz tego, ile ma w nim być dotacji, a ile kredytów.

Jak wskazywał są, zasadnicze różnice, zwłaszcza między krajami północy, które określił jako "grupę skąpców" (na szczycie mówi się o nich jako "grupie oszczędnych"), a tymi z południa Europy.

Morawiecki zwrócił uwagę, że nie zostały też ustalone sposoby zarządzania tymi środkami. Podkreślił jednocześnie, że Polska z zadowoleniem odnotowuje fakt, że jedno z głównych źródeł wzrostu środków w budżecie - ETS, czyli handel emisjami, "nie jest dzisiaj brany pod uwagę". - ETS to byłoby źródło wysoce regresywne z punktu widzenia Polski i w związku z tym niekorzystne - ocenił.

Premier poinformował też, że unijni liderzy dyskutują sposoby "jak najlepszego nadzoru nad wydatkowaniem pieniędzy". Zaznaczył, że w tym kontekście są pewne rozbieżności.

"Polska, jak wiadomo, ma największe problemy w transformacji energetycznej"

Na szczycie UE cały czas nie jest uzgodniona kwestia uwarunkowania dostępu do środków z funduszu transformacji energetycznej z zadeklarowaniem osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku - przekazał. - Cały czas nie są jeszcze uzgodnione kwestie warunkowości klimatycznej. Polska, jak wiadomo, ma największe problemy w transformacji energetycznej, a to ze względu na odziedziczony system elektro-energetyczny - wskazał szef polskiego rządu.

Jak dodał, Polska robi jednak ogromne postępy, instalując coraz więcej mocy opartych o fotowoltaikę, a także robiąc duże postępy w innych niskoemisyjnych lub zeroemisyjnych źródłach energii. - To jest tutaj dostrzegane i cieszę się, że stanowiska się zbliżają, ale jeszcze nie zbliżyły się do tego stopnia, żeby można było powiedzieć, że ten element został ostatecznie uzgodniony - zauważył Morawiecki.

Premier Morawiecki: stanowiska się zbliżają, ale jeszcze nie we wszystkich sprawach

Morawiecki poruszył też kwestię rabatów, podkreślając, że zdaniem Polski, ale też większości państw, rabaty są "niedobrą, niewłaściwą formą wynagradzania już zakumulowanego bogactwa". - Państwa, które bardzo dużo korzystają na rynku jednolitym, na handlu międzynarodowym, na swobodzie przepływu kapitałów, swobodzie świadczenia usług, która jest selektywna, te państwa chcą jednocześnie bardzo wysokich rabatów. Nawet wyższych niż to jeszcze parę tygodni temu leżało na negocjacyjnym stole - zauważył. - To również jest dla nas rzecz, która powinna podlegać daleko idącym negocjacjom - dodał.

Wskazał, że z polskiej perspektywy, patrząc na jednolity rynek europejski, ważny jest nie tylko budżet, ale "kto w jaki sposób z UE, z jednolitego rynku, ze wspólnego wewnętrznego rynku korzysta". - I tutaj wiadomo, że najwięcej korzystają w formie handlu międzynarodowego, dywidend, odsetek od kapitału, od obligacji pozyskiwanych z krajów środkowej Europy właśnie państwa te bogate, z Europy Zachodniej - mówił. - My wskazujemy na ten pełen wachlarz zależności, współzależności, korzyści, ale także ryzyk i strat, które niektóre państwa ponoszą. Jest to oczywiście kwestia wyważenia różnych racji i wskazujemy na konieczność dalszych negocjacji - powiedział.

- Stanowiska się zbliżają, ale jeszcze nie we wszystkich sprawach - podsumował premier.

Szefowie państw i rządów rozmawiają od piątku o pakiecie opiewającym na 1,82 biliona euro, na który składa się fundusz odbudowy wynoszący 750 miliardów euro oraz budżet UE na lata 2021-2027 w wysokości 1,074 bln euro.

Orban czuje się atakowany

Problemy z oskarżeniami o łamanie reguł praworządności ma - podobnie jak rząd w Warszawie - gabinet Viktora Orbana w Budapeszcie. Orban powiedział w niedzielę, że jest atakowany pod tym względem przez szefa holenderskiego rządu Marka Ruttego.

- Atakuje bardzo mocno, ponieważ według niego Węgry nie respektują praworządności i muszą być ukarane finansowo. To jego stanowisko, które nie jest do zaakceptowania, ponieważ nie ma decyzji co do tego, jaka jest sytuacja dotycząca praworządności na Węgrzech - powiedział Orban dziennikarzom.

Zaznaczył, że Węgry domagają się podjęcia decyzji dotyczącej procedury art. 7 traktatu UE prowadzonej wobec Budapesztu. Nalegał, aby Rada UE, w której w tym półroczu prezydencję sprawują Niemcy, podjęła decyzję w sprawie procedury. - Zróbcie to. Zamiast tworzyć nowy mechanizm, skończmy to, co już mamy i co zostało zapoczątkowane. Proszę o podjęcie decyzji tak szybko, jak to możliwe - wzywał.

Praworządność była tematem kolacji unijnych liderów w sobotę. Była to pierwsza okazja do pogłębionej dyskusji na tym szczeblu od czasu, kiedy Komisja Europejska zgłosiła w 2018 r. propozycję w tej sprawie. Przywódcy omawiali propozycje mechanizmu powiązania wypłaty funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że nie tylko Polska i Węgry, ale też Słowenia i Łotwa zgłosiły na szczycie UE zastrzeżenia w sprawie mechanizmu powiązania dostępu do funduszy unijnych z praworządnością.

Bułgaria nie ma problemu z praworządnością

Premier Bułgarii Bojko Borisow oświadczył tymczasem, że popiera te kraje, które domagają się "warunkowości" wiążącej budżet UE z praworządnością. Dodał jednak przy tym, że należy brać pod uwagę zastrzeżenia krajów mających wobec tego obawy.

- We wczorajszej dyskusji bardzo wsparłem stanowisko tych kolegów, którzy opowiadali się za praworządnością. Oczywiście powinniśmy wziąć pod uwagę obawy niektórych krajów członkowskich, np. Słowenii. Mam nadzieję, że będziemy w stanie znaleźć kompromis - powiedział Borisow, wchodząc w niedzielę do budynku, gdzie od piątku trwa szczyt UE.

Mówił, że wszystkie elementy pakietu finansowego są ważne, a kompromis powinien być wypracowany, bo prognozy wskazują, że jesienią sytuacja się bardzo pogorszy. Bułgarski przywódca uważa, że UE powinna mieć jednolite zasady dotyczące zapobiegania rozprzestrzeniania się koronawirusa - tzw. protokół zdrowotny. - Wierzę, że wyjdziemy z tego mocniejsi, zjednoczeni i razem uda nam się stawić czoło wyzwaniom. Mam nadzieję, że dziś uda nam się z powodzeniem zakończyć pracę - podkreślił.

Macron i Merkel o jedności i kompromisie

W niedzielę rano prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że porozumienie w sprawie finansów UE cały czas jest możliwe, ale aby je osiągnąć nie powinno się poświęcać europejskich ambicji. - Sądzę, że kompromis jest możliwy. Chcę powiedzieć jasno, że ten kompromis nie może być zawarty z poświęceniem ambicji europejskich. Nie chodzi tylko o zasadę, ale o to, że jesteśmy w bezprecedensowym kryzysie sanitarnym, ekonomicznym i socjalnym. Nasze kraje potrzebują jedności Europy - powiedział.

Z kolei kanclerz Niemiec Angela Merkel oceniła rano, że cały czas jest możliwe, iż unijni liderzy nie osiągną porozumienia w sprawie wieloletniego budżetu UE i funduszu odbudowy po kryzysie związanym z pandemią COVID-19. - Jest dużo dobrej woli, ale także wiele stanowisk. Będę robić wszystko, co w mojej mocy, ale wciąż jest możliwe, że nie będziemy mieć rezultatu - oświadczyła kanclerz cytowana przez Reutera.

Niemcy w tym półroczu sprawują unijną prezydencję i to w tym kraju pokładane były oczekiwania, jeśli chodzi o utorowanie drogi do kompromisu w sprawie finansów UE.

Premier Grecji: szczerze wierzę, że dziś możemy przełamać impas

Premier Grecji Kyriakos Micotakis przed wznowieniem obrad szczytu wyraził nadzieję, że dziś może zostać przełamany impas. Jak argumentował, UE przechodzi przez bezprecedensowy kryzys ekonomiczny, dlatego nie może sobie pozwolić na podziały.

- Negocjujemy od trzech dni i, co oczywiste, nie udało nam się dokonać wystarczającego postępu, by osiągnąć porozumienie. Szczerze wierzę, że dziś możemy przełamać impas - powiedział premier Grecji, wchodząc do budynku Rady Europejskiej w Brukseli. Jak zaznaczył, od samego początku przekonywał, że potrzebny jest kompromis, ale nie może on zmniejszać poziomu ambicji, jeśli chodzi o odpowiedź UE na zapaść gospodarczą, którą wywołał koronawirus.

Premier Portugalii Antonio Costa wyraził nadzieję, że niedziela będzie ostatnim dniem negocjacji w sprawie budżetu UE i funduszu odbudowy. "Jeśli nie, będzie to zła wiadomość dla Europy, zły sygnał dla podmiotów gospodarczych i wszystkich Europejczyków, którzy mają zaufanie do Unii i jej zdolności do szybkiego reagowania na obecny kryzys" - napisał Costa na Twitterze. Zaznaczył, że niektóre kwestie "wciąż są otwarte", ale na szczycie w Brukseli "panuje dobra atmosfera i dobra wola".

Autorka/Autor:pp/adso

Źródło: PAP