32-letnia Brytyjka Kitty Harrison o mało nie straciła życia, rozsypując prochy swojego ojca na szczycie Tryfan - jednej z najwyższych gór Walii. Kobieta poślizgnęła się i straciła równowagę. Zatrzymała się na skalnej półce, blisko 100 metrów nad ziemią. Na ratunek czekała przez trzy godziny.
Do zdarzenia doszło w Parku Narodowym Eryri (Snowdonia) na jednej z najwyższych gór Walii. 32-latka, doświadczona w górskiej wspinaczce, była w jednej trzeciej drogi ze szczytu Tryfan (917 metrów n.p.m.), gdzie chwilę wcześniej po raz ostatni pożegnała się z ojcem, rozsypując jego prochy. Kitty często wybierała się na górskie wspinaczki z ojcem i mężem.
W pewnym momencie kobieta poślizgnęła się i zaczęła spadać. Wylądowała na maleńkiej półce skalnej na wysokości 91 metrów.
- Byłam w takim stanie, że sama nie mogłabym się stamtąd wydostać – powiedziała w rozmowie z BBC. - Było zimno i mokro, a ja siedziałam tam bardzo długo. Próbowałam wspiąć się z powrotem, ale było tak mokro i ślisko, że za bardzo się bałam, że spadnę - opowiadała.
"Myślałam, że spadnę, zanim mnie znajdą"
Po około trzech godzinach służby ratunkowe namierzyły ją dzięki nadajnikowi GPS w jej telefonie. Akcja ratunkowa, w której uczestniczyła 12-osoba ekipa i śmigłowiec, trwała w sumie siedem godzin. Operacja była jednak bardzo skomplikowana. Z uwagi na nierówną topografię i prędkość wiatru helikopter nie mógł zbliżyć się do kobiety, która znajdowała się w wąwozie - pisze BBC. Ratownicy mogli dostać się do kobiety jedynie po skalistej i stromej ścianie Tryfana.
- Początkowo poczułam ulgę, że ktoś po mnie przyjdzie. Ale czekałam i nikt nie nadchodził. Potem przeleciał helikopter i machałam, ale nikt nie odmachał. Martwiłam się, że nikt mnie nie widział. To się powtarzało - relacjonowała 32-latka. - W miarę upływu czasu drżałam z zimna i wilgoci, nie mogłam poruszyć żadnym mięśniem. (...). Myślałam, że spadnę, zanim mnie znajdą - relacjonowała.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock