W Izraelu szczepionkę przeciw COVID-19 otrzymało już ponad 40 procent dorosłego społeczeństwa. Gdy inne kraje borykają się z opóźnieniami w dostawach, Izrael zapewnił sobie więcej dawek preparatów różnych firm, niż jest w stanie wykorzystać. Jak udaje się to dziewięciomilionowemu państwu? Zdaniem "Financial Times" odpowiedź kryje się w 17 rozmowach, które z dyrektorem Pfizera odbyli premier Benjamin Netanjahu i minister zdrowia Juli Edelsztejn.
Pod koniec zeszłego roku Izrael zaciekle konkurował ze znacznie większymi państwami o dostawy szczepionek przeciw COVID-19. Obecnie kraj ten może pochwalić się jednym z najbardziej wydajnych programów szczepień na świecie. "Financial Times" zwraca uwagę, że Izrael ma obecnie więcej dawek tych preparatów – zarówno zmagazynowanych, jak i zamówionych – niż jest w stanie wykorzystać.
Jak dziewięciomilionowemu Izraelowi udało się przekonać firmy farmaceutyczne, o których produkty zabiegają dużo większe rynki na całym świecie, by jego zamówienie zostało zrealizowane w pierwszej kolejności? Według brytyjskiego dziennika odpowiedź na to pytanie kryje się w 17 rozmowach dyrektora generalnego firmy Pfizer Alberta Bourli z premierem Benjaminem Netanjahu oraz izraelskim ministrem zdrowia Julim Edelsztejnem.
"Bez tego żadna firma nie chciałaby nawet spojrzeć w naszym kierunku"
W rozmowach z przedstawicielem Pfizera obydwaj politycy deklarowali, że w Izraelu powstanie najwydajniejszy program szczepień na świecie. Obiecali dzielić się z firmą zebranymi w trakcie jego prowadzenia danymi tak długo, jak do kraju będą docierały obfite i nieprzerwane dostawy leku – pisze we wtorek "FT". Jak dodaje brytyjska gazeta, amerykańska firma przystała na tę propozycję i dostawy ruszyły już w połowie grudnia.
- Przedsiębiorstwo [Pfizer-red.] będzie mogło się tym szczycić, czerpać z tego korzyści i to nagłaśniać – przyznał Edelsztejn w rozmowie z "Financial Times". Jak dodał, "bez tego żadna firma nie chciałaby nawet spojrzeć w naszym kierunku, szukając zbytu na setki razy większych rynkach".
W marcu do Izraela mają dotrzeć pierwsze partie szczepionki amerykańskiej Moderny. W drodze są także miliony dawek preparatu brytyjskiej firmy AstraZeneca. "FT" podkreśla jednak, że już teraz dzięki umowie z amerykańsko-niemieckim konsorcjum Pfizer/BioNTech samoloty z fiolkami tego preparatu na pokładzie lądują w Tel Awiwie niemal w każdą niedzielę. Władze w Tel Awiwie planują za jego pomocą wyszczepić większość dorosłej populacji.
Jak ocenia brytyjski dziennik, wraz z planowanym wzrostem dostaw od trzech głównych dostawców Izrael już w marcu będzie dysponował nadwyżką szczepionek.
"Szczepimy się 10 razy szybciej niż Stany Zjednoczone"
Gdy inne państwa zastanawiają się, jak przyspieszyć proces szczepień, po drodze borykając się z opóźnieniami w dostawach, Izrael pierwszą dawkę preparatu podał już ponad 2,6 miliona mieszkańców. Obydwa zastrzyki otrzymało około 1,1 miliona osób. Oznacza to, że szczepionkę podano już ponad 40 procentom mieszkańców kraju – wynika z danych Our World in Data Uniwersytetu Oksfordzkiego.
- Szczepimy się 10 razy szybciej niż Stany Zjednoczone – powiedział w niedzielę Benjamin Netanjahu, który obiecał, że w tym tygodniu podany zostanie kolejny milion dawek leku. – Żaden kraj nie zrobił tego, co my jesteśmy w stanie zrobić – dodał. "FT" zwraca przy tej okazji uwagę, że sukces programu szczepień może okazać się wyjątkowo cenny dla premiera, którego partię czekają w marcu kolejne wybory.
"Fakt, że Palestyna jest obecnie w złej sytuacji, nie jest w interesie Izraela"
Edelsztejn przekazał, że nie jest na razie jasne, co Izrael zrobi z nadwyżką szczepionek. Minister zaprzeczył doniesieniom izraelskich mediów, jakoby o pomoc rządu w Tel Awiwie prosili sojusznicy z Unii Europejskiej. Z taką intencją do Netanjahu miały się zwrócić na przykład władze na Cyprze.
- Nie handlujemy dodatkowymi szczepionkami – zadeklarował Edelsztejn. - Najpierw chcemy się upewnić, że mamy wystarczająco dużo [szczepionek-red.], by wystarczyło dla nas. Jeśli starczy, wtedy zobaczymy, co możemy zrobić dla naszych najbliższych sąsiadów – powiedział.
Jak dodał, "fakt, że Palestyna jest obecnie w złej sytuacji [epidemicznej - red.] nie jest interesem Izraela". "Financial Times" przypomina, że Autonomia Palestyńska czeka obecnie na dostawy rosyjskiej szczepionki Sputnik V oraz na pomoc z flagowej inicjatywy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – programu Covax, wpierającego dostawy szczepionek do biedniejszych regionów świata.
"Połowa mojej twarzy się uśmiecha, a połowa płacze"
Z danych przedstawionych przez izraelską organizację ochrony zdrowia Maccabi wynika, że w ciągu tygodniowego okresu obserwacji koronawirusem zakaziło się około 0,015 proc. osób, które otrzymały obydwie dawki szczepionki. Przebieg infekcji był u nich bardzo lekki, nie wymagał hospitalizacji i ograniczał się do takich symptomów, jak bóle głowy, osłabienie i kaszel. Żaden z chorych nie miał gorączki przekraczającej 38,5 stopnia C - głosi komunikat.
Mimo to w Izraelu nadal rośnie liczba nowych zakażeń. Urzędnicy ministerstwa uważają, że 40 procent nowych zachorowań spowodowanych jest przez bardziej zakaźny "brytyjski" wariant koronawirusa. Zgodnie z prognozą podaną przez Kanał 12, szybkie rozprzestrzenianie się tego szczepu może spowodować czwartą falę infekcji w marcu lub kwietniu, jeżeli obostrzenia zostaną zniesione przedwcześnie.
Od kilku tygodni nasila się w mediach izraelskich krytyka środowisk ultraortodoksyjnych, tzw. charedim (bogobojni), którzy stanowią 10 procent ludności kraju i 30 procent zakażonych. Dziennik "Haarec" podaje, że 15 procent jesziw (szkół talmudycznych), w których uczy się ponad 120 tysięcy młodych chłopców, pozostało otwartych mimo zaostrzenia lockdownu. Dodatkowo władze wydają się traktować ulgowo lekceważenie obostrzeń przez ultraortodoksów.
- Na myśl przychodzi mi wyścig dwóch samochodów. Po lewej jest auto ze szczepionkami, a po prawej rosnąca liczba zakażeń – przyznał Edelsztejn. Minister zaznaczył, że wierzy, że to samochód ze szczepionkami jako pierwszy przekroczy linię mety.
Izraelski minister zdrowia w rozmowie z "Financial Times" powiedział, że jego odpowiednicy z innych państw mówią mu, że "prawdopodobnie jest jedynym ministrem zdrowia na świecie, który się teraz uśmiecha". - Odpowiadam im, że jestem bardziej jak z greckiej mitologii – połowa mojej twarzy się uśmiecha, a połowa płacze – dodał.
Źródło: "Financial Times", PAP