O północy w Syrii zakończyło się głosowanie w wyborach prezydenckich, które zbojkotowała miejscowa opozycja. Oczekuje się, że po raz czwarty zwycięzcą okaże się dyktator Baszar al-Asad. Przywódca kraju oddał swój głos w mieście Douma, dawnym bastionie syryjskiej opozycji podczas trwającej już dekadę wojny domowej.
Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że o północy zamknięto lokale wyborcze, a wyniki zostaną ogłoszone w przeciągu 48 godzin.
To drugie wybory prezydenckie w Syrii od czasu wybuchu w tym kraju w 2011 roku wojny domowej, która pochłonęła już blisko 400 tysięcy ofiar, i w którą z czasem zaangażowały się militarnie również inne państwa. Z ponad 20 milionów mieszkańców Syrii połowa musiała opuścić swoje domy. Ponad 5 milionów z nich uciekło za granicę, głównie do sąsiednich krajów.
Według oficjalnych wyników w wyborach w 2014 roku Asad zdobył 88 procent poparcia.
"Dziś dowodzimy w Doumie, że naród syryjski jest jednością"
Prezydent Syrii głosował w położonym na wschód od Damaszku mieście Douma, które było jedną z twierdz rebeliantów. Siły rządowe odzyskały nad nim kontrolę w 2018 r. po wieloletnim oblężeniu i bombardowaniach, w których zginęły tysiące cywilów. Wojska Asada oskarżono również o użycie w tym mieście broni chemicznej.
- Dziś dowodzimy w Doumie, że naród syryjski jest jednością - mówił Asad po oddaniu głosu.
Wybory nie odbyły się na położonych na północy kraju terenach kontrolowanych przez Kurdów oraz w północno-zachodnim regionie Idlibu, ostatnim bastionie rebeliantów.
"To dzień gniewu"
W Idlibie doszło do demonstracji przeciwko Asadowi i wyborom.
"To dzień gniewu, przyłączcie się do nas i podnieśmy na ulicach głos w imię wolności, by zamanifestować nasz sprzeciw wobec kryminalisty Asada i jego wyborów" - zachęcano do udziału w manifestacjach na rozwieszonych w mieście plakatach.
Jak donoszą agencje, w kilku miejscowościach położonego na południu kraju regionu Dara, który również, aż do zdobycia w 2018 roku, był silnym ośrodkiem rebeliantów, odbyły się strajki.
Dyktator kontra marionetki
W wyborach oprócz Asada kandydował były minister i parlamentarzysta Abdalah Salum Abdalah oraz szef koncesjonowanej przez rząd partii opozycyjnej Mahmud Ahmed Marei. Obaj kontrkandydaci są uważani za marionetki reżimu - komentuje agencja AFP.
Asad jest prezydentem Syrii od 2000 roku, gdy przejął władzę po swoim ojcu, rządzącym Syrią przez poprzednie 30 lat Hafezie al-Asadzie. Jeżeli wygra wybory, obejmie kolejną, siedmioletnią kadencję.
Wybory już potępiły USA i kilka mocarstw europejskich, które uznały, że nie będą one wolne ani uczciwe. Głosowanie skrytykowała również ONZ, zaznaczając, że nie jest zgodne z zaplanowanym w rezolucji Rady Bezpieczeństwa procesem pokojowym.
Źródło: PAP