USA zamierzają wzmocnić wojskową ochronę eksploatowanych złóż ropy naftowej, aby uniemożliwić przejęcie nad nimi kontroli niedobitkom tak zwanego Państwa Islamskiego - poinformował pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Pentagonu. Rosyjskie ministerstwo obrony podało, że do strefy zdemilitaryzowanej w Syrii, przy granicy z Turcją, wysłano dodatkowych funkcjonariuszy żandarmerii i pojazdy opancerzone. Jak podaje agencja Interfax, to 300 żołnierzy z Czeczenii.
- Stany Zjednoczone są zdeterminowane, by kontynuować współpracę z Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (FDS), dając im solidne wsparcie wojskowe - oświadczył wysoki rangą urzędnik amerykańskiego departamentu obrony.
Przedstawiciel Pentagonu użył określenia "wsparcie militarne", ale "nie wskazał, jakiego rodzaju wzmocnienie jest planowane i w jakim zakresie" - zauważył w komentarzu Reuters. Podobną uwagę zamieściła w swojej depeszy agencja AFP.
Sygnały wysyłane z Pentagonu "wskazują natomiast jasno, że Stany Zjednoczone nie tylko jeszcze nie zakończyły wycofywania swych żołnierzy z Syrii, ale raczej, że mogą wzmocnić możliwości techniczno-obronne tych sił, które w Syrii pozostają" - ocenił Reuters.
Rosja wzmacnia kontyngent przy granicy z Turcją
Kilka godzin po doniesieniach z Waszyngtonu wskazujących, że Pentagon zamierza wzmocnić wojskową ochronę eksploatowanych złóż ropy naftowej w północno-zachodniej Syrii rosyjski resort obrony wydał komunikat o wzmocnieniu rosyjskiego personelu wojskowego w Syrii.
Rosyjscy wojskowi zostali przewiezieni w czwartek z lotniska w Osetii Północnej. Wcześniej pełnili służbę w Czeczenii. Dostawy sprzętu wojskowego zostały wyekspediowane z kolei z lotnisk w obwodzie rostowskim i Kraju Krasnodarskim - zaznaczono w komunikacie.
Transportery opancerzone typu Tigr i wozy przeciwminowe typu Tajfun-U trafiły do bazy lotniczej Humajmim w pobliżu lotniska wojskowego w Latakii. Stanowi ona bazę rosyjskich sił powietrznych i główny ośrodek działań wojsk rosyjskich, od 2015 roku czynnie uczestniczących w syryjskiej wojnie domowej.
W czwartek w regionie wzdłuż granicy Turcji pojawiły się rosyjskie patrole, co zostało uzgodnione na wtorkowym spotkaniu prezydentów Rosji i Turcji Władimira Putina i Recepa Tayyipa Erdogana w Soczi. Rosyjska żandarmeria monitoruje przygraniczny pas o szerokości 10 km i długości 60 km
Turecka interwencja w Syrii
9 października Turcja i sprzymierzeni z jej siłami syryjscy bojownicy rozpoczęli w północno-wschodniej Syrii zbrojną ofensywę o kryptonimie Źródło Pokoju, której deklarowanym celem jest wyparcie bojowników kurdyjskiej milicji YPG z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej i utworzenie tam "strefy bezpieczeństwa", do której Ankara zamierza przesiedlić syryjskich uchodźców znajdujących się obecnie w Turcji
Ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie, gdy Waszyngton nie zareagował na ich wezwania o pomoc i zamknięcie przestrzeni powietrznej na Syrią dla tureckiego lotnictwa, zawarli porozumienie z rządem Syrii, który wysłał im na pomoc regularną armię.
Ponadto dowódca Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), na których czele stoją Kurdowie, Mazlum Abdi, poinformował, że siły kurdyjskie "zamrożą wszystkie operacje" przeciw tak zwanemu Państwu Islamskiemu (IS) i ograniczą się jedynie do działań defensywnych.
Władze w Ankarze uważają kurdyjskich bojowników z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG), stanowiących trzon SDF, za terrorystów z powodu ich powiązań ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu.
YPG były przez ostatnie pięć lat najważniejszym sojusznikiem USA w walce z tak zwanym Państwem Islamskim. Kurdowie pilnują teraz 12 tysięcy dżihadystów wziętych do niewoli podczas walk.
Jest wśród nich od 2,5 do 3 tysięcy osób, które przybyły z zagranicy, by dołączyć do Państwa Islamskiego. Ofensywa Turcji wzbudziła obawy, że przetrzymywani w więzieniach dżihadyści trafią na wolność, co mogłoby doprowadzić do odrodzenia się tak zwanego Państwa Islamskiego.
Autor: asty//now / Źródło: PAP