Trwają walki w Sudanie. W ich wyniku zginęło już co najmniej 97 cywilów i 45 żołnierzy - przekazało w poniedziałek sudańskie Stowarzyszenie Medyczne. Dowódca armii nazwał paramilitarne Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) grupą rebeliancką i nakazał jej rozwiązanie. Lider RSF natomiast opisał wojskowego przywódcę jako "radykalnego islamistę, który bombarduje cywilów z powietrza". Antony Blinken, sekretarz stanu USA, podkreślił, że istnieje "konieczność natychmiastowego zawieszenia broni i powrotu do rozmów".
W Sudanie trwają starcia między wojskami rządowymi a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF). Od wczesnego rana w poniedziałek w stolicy Sudanu Chartumie przez około dwie godziny słychać było bombardowania i naloty lotnicze, po czym ataki powietrzne osłabły, ale ostrzał artyleryjski był kontynuowany - przekazał reporter agencji Reutera.
Nie jest jasne, kto sprawuje władzę
Publiczna sudańska stacja telewizyjna poinformowała w niedzielę o zawieszeniu broni między walczącymi stronami, po czym nagle przestała nadawać. Zarówno siły rządowe, jak i RSF komunikują się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Obecnie nie jest jasne, kto sprawuje władzę w Sudanie - podkreśliła stacja BBC.
RSF poinformowało w niedzielę, że przejęło budynek telewizji, jednak już dzień później armia odzyskała kontrolę nad główną stacją. Zaczęto emitować nagrania pokazujące, jak wojsko niszczy pojazdy paramilitarnych jednostek.
Armia podlega wojskowemu rządowi Sudanu, na czele którego stoi generał Abdel Fattah Al-Burhan, natomiast Siły Szybkiego Wsparcia - wiceprezydentowi, generałowi Mohammadowi Hamdanowi Dagalo, znanemu szerzej jako Hemedti. W ramach proponowanych przez rząd zmian RSF miały zostać wcielone do regularnych sił zbrojnych, ale generałowie nie mogli zgodzić się co do terminu, w jakim ma to nastąpić. Polityczny spór przerodził się w starcia zbrojne.
Zginęło niemal 150 osób, większość to cywile
Jak podało sudańskie Stowarzyszenie Medyczne, w wyniku walk zginęło już co najmniej 97 cywilów i 45 żołnierzy. Łączna liczba rannych wyniosła 942 osoby. Nie sprecyzowano, ilu spośród rannych to cywile.
Obie strony utrzymywały w poniedziałek, że odnotowały postępy. RSF twierdziły, że zajęły lotnisko i bazy wojskowe. Siły rządowe przekazały, że kontrolują swoją kwaterę główną pomimo starć w pobliżu.
Blinken: jesteśmy zaniepokojeni walkami w Sudanie
Władze sąsiadujących z Sudanem Egiptu i Sudanu Południowego zaoferowały mediację między stronami konfliktu. Stany Zjednoczone, ONZ, UE, Egipt, Arabia Saudyjska i Unia Afrykańska zaapelowały o natychmiastowe zakończenie działań wojennych.
- Wraz z naszymi partnerami jesteśmy przekonani, że konieczne jest natychmiastowe zakończenie walk w Sudanie, a strony konfliktu powinny powrócić do rozmów - oświadczył w poniedziałek sekretarz stanu USA Antony Blinken na marginesie rozmów ministrów spraw zagranicznych państw G7 w Japonii.
Blinken zapewnił, że prowadzone są międzynarodowe konsultacje dotyczące sytuacji w Sudanie z udziałem partnerów z krajów arabskich i afrykańskich. - Jesteśmy zaniepokojeni walkami i przemocą, do jakich dochodzi w Sudanie oraz zagrożeniem, jakie stanowią one dla ludności cywilnej, dla narodu sudańskiego i potencjalnie nawet dla regionu - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji. Dodał, że konieczne jest podjęcie kroków w celu ochrony cywilów i obcokrajowców przebywających w Sudanie.
- Istnieje także stanowcze przekonanie, wśród wszystkich naszych partnerów, o konieczności natychmiastowego zawieszenia broni i powrotu do rozmów - zapewnił Blinken.
Podobnie wypowiedział się minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii James Cleverly. - Najbliższa przyszłość leży w rękach generałów zaangażowanych w te starcia i wzywamy ich, aby na pierwszym miejscu postawili pokój, położyli kres walkom i wrócili do negocjacji - powiedział.
Starcia w Sudanie i wzajemne oskarżenia
W niedzielę uzgodniono trzygodzinne zawieszenie broni, aby umożliwić ewakuację cywilów, ale układ został zignorowany po krótkim okresie względnego spokoju - relacjonuje agencja Reutera. Lokalni mieszkańcy przekazali, że w nocy z niedzieli na poniedziałek słyszeli odgłosy artylerii i samolotów bojowych w pobliżu Chartumu. Naoczni świadkowie powiedzieli Reutersowi, że armia wznawia naloty na bazy RSF w Omdurmanie, leżącym po drugiej stronie Nilu, zmuszając bojowników RSF do ucieczki.
Świadkowie relacjonowali także, że tysiące ciężko uzbrojonych członków RSF pojawiło się w dzielnicach stolicy i innych miast. Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) opublikowały filmy pokazujący swoich żołnierzy na lotnisku Merowe (między Chartumem a granicą z Egiptem), a także w bazie w południowej dzielnicy stolicy i w centrum miasta.
Hemedti z RSF wezwał społeczność międzynarodową do natychmiastowego podjęcia działań przeciwko temu, co nazwał zbrodniami Burhana. Opisał dowódcę armii jako "radykalnego islamistę, który bombarduje cywilów z powietrza".
Armia powiedziała natomiast, że będzie kontynuować naloty, dopóki nie wypchnie RSF ze stolicy. Jej dowódca nazwał te siły rebeliancką milicją, oskarżył je o grabieże i nakazał rozwiązanie.
Ataki rozlały się także poza Chartum, na inne części Sudanu.
Obawy o wojnę domową, przesunięte podpisanie ważnej umowy
Przedłużająca się walka o władzę zwiększa ryzyko, że Sudan popadnie w wojnę domową - cztery lata po obaleniu rządzącego od dawna autokraty Omara al-Baszira. Walki opóźniły ponadto podpisanie umowy ramowej z partiami politycznymi w sprawie przejścia do demokracji po przewrocie wojskowym w 2021 roku.
Światowy Program Żywnościowy (WFP) - jedna z organizacji ONZ - poinformował w niedzielę, że tymczasowo wstrzymał wszystkie operacje w dotkniętych głodem obszarach Sudanu po tym, jak trzech sudańskich pracowników zginęło podczas walk w Północnym Darfurze, a samolot WFP został trafiony podczas strzelaniny na lotnisku w Chartumie.
Źródło: PAP