W Sudanie doszło do starć między armią a grupą paramilitarną o nazwie Siły Szybkiego Wsparcia (RSF). Według doniesień medialnych, wojsko otoczyło jedną z baz RSF, a żołnierze otworzyli ogień z ciężkiej broni. Obie strony konfliktu informują, że to pod ich kontrolą znajdują się kluczowe budynki w mieście - podaje BBC. Nad miastem latają wojskowe samoloty. W starciach zginęło jak dotąd co najmniej trzech cywilów. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
Sobotnie starcia zbrojne w Sudanie to efekt utajonej od tygodni rywalizacji między dwoma generałami - rządzącym de facto krajem dowódcą armii Abdelem Fattahem al-Burhane i przywódcą RSF Mohammadem Hamdanem Daglo, znanym jako "Hemedti".
Podczas puczu w październiku 2021 roku obaj generałowie tworzyli wspólny front w celu "ochrony ludności cywilnej przed władzą". Jednak z biegiem czasu Hemedti potępił zamach stanu, stając po stronie cywilów, przez co wszedł w konflikt z al-Burhane. Spór między dwoma najważniejszymi w tym afrykańskim kraju generałami uniemożliwił zażegnanie wewnętrznego kryzysu politycznego.
W ramach proponowanych przez rząd zmian RSF miały zostać wcielone do regularnych sił zbrojnych, ale generałowie nie mogą się zgodzić co do terminu, w jakim ma to nastąpić, a spór przerodził się w walkę zbrojną - relacjonuje BBC.
Wzajemne oskarżenia
Dowódcy sił RSF, które skupiają w swoich szeregach byłych milicjantów z wojny w Darfurze, oświadczyli, że "rano zostali zaskoczeni przybyciem dużego kontyngentu armii, który okrążył ich obóz w Sobie" i oskarżyli w komunikacie prasowym rządowe wojsko o zaatakowanie ich "wszelkiego rodzaju ciężką i lekką bronią".
Armia określiła z kolei jako "niebezpieczne" rozmieszczenie sił paramilitarnych w Chartumie i innych miastach Sudanu "bez zgody lub najmniejszej koordynacji z dowództwem sił zbrojnych". Następnie dowódcy wojskowi zaczęli mówić o zbliżającym się "historycznym punkcie zwrotnym".
Rzecznik armii generał Nabil Abdallah oświadczył, że za konflikt odpowiadają RSF, które "zaatakowały bazy wojskowe w Chartumie i innych miejscach w Sudanie". "Armia spełnia swój obowiązek ochrony ojczyzny" - stwierdził Abdallah. Potwierdził, że wojsko rozmieściło w całej stolicy pojazdy opancerzone, które miały blokować dostęp do pałacu prezydenckiego, mostów prowadzących na przedmieścia i kwatery głównej Sztabu Generalnego.
Strzały na ulicach
Według Reutersa na ulicach Chartumu pojawiły się armaty i pojazdy opancerzone. Słychać też było strzały z ciężkiej broni, między innymi w pobliżu pałacu prezydenckiego w centrum Chartumu. Nad stolicą przelatują samoloty wojskowe. Wiele dróg i mostów w mieście jest zablokowanych. Nad stołecznym portem lotniczym, na którym toczyły się w sobotę walki, pojawiły się kłęby dymu. Wśród miejscowej ludności dało się zauważyć objawy paniki.
Na skutek walk na lotnisku zapalił się samolot Boeing 737 ukraińskiego przewoźnika SkyUp. Poinformował on na Facebooku, że "w tej chwili nie jest możliwe ustalenie stanu samolotu i ewentualnych uszkodzeń". "36 pracowników, którzy są w Sudanie, pozostaje obecnie w stosunkowo bezpiecznym miejscu i jest z nimi kontakt" - podał SkyUp. Firma wyjaśnia, że samoloty SkyUp znajdują się w Sudanie na podstawie umowy z miejscowymi liniami lotniczymi Sun Air.
W "komunikacie do ludu" dowódcy paramilitarnych oddziałów oświadczyli, że przejęli kontrolę nad pałacem prezydenckim. Poinformowali również, że mają pod kontrolą lotnisko w Chartumie, a także "kilka baz w różnych prowincjach” oraz dwa inne lotniska - w Merowe i w Al-Ubajjid.
Armia w komunikacie zaprzeczyła tym informacjom i oświadczyła, że siły powietrzne kraju prowadzą operacje "mające na celu konfrontację z potężnymi oddziałami paramilitarnymi".
Obaj przywódcy udzielili wywiadu tej samej telewizji
Także głównodowodzący armii Sudanu, generał Al-Burhan oświadczył w telewizji Al-Dżazira, że sudańska armia kontroluje pałac prezydencki, kwaterę główną wojska i lotnisko w stolicy. Wypowiedź przytoczyła agencja Reutera. Generał Al-Burhan udzielił wywiadu przez telefon.
Przedtem katarska stacja przeprowadziła na żywo wywiad z przywódcą zbuntowanych Sił Szybkiego Wsparcia Mohammadem Hamdanem Daglo, który powiedział, że to jego siły zajęły pałac prezydencki, rezydencję dowódcy armii i międzynarodowy port lotniczy w Chartumie - przekazał Reuters.
BBC podała też, że miejscowy korespondent stacji został pobity przez sudańskiego żołnierza w mieście Omdurman. Żołnierze zatrzymali jego samochód, gdy jechał do newsroomu w Chartumie i zabrali go do lokalnej jednostki wojskowej, gdzie jeden z żołnierzy uderzył go w tył głowy.
W starciach zginęło jak dotąd co najmniej trzech cywilów. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
Widmo długotrwałego konfliktu
Zdaniem agencji Reutera konfrontacja między dwiema największymi siłami militarnymi w Sudanie może oznaczać długotrwały konflikt w tym rozległym kraju, który boryka się z załamaniem gospodarczym i wybuchami przemocy plemiennej.
RSF i sudańska armia wspólnie obaliły w 2019 roku wieloletniego dyktatora kraju Omara al-Baszira i do tej pory współpracowały ze sobą. Rozdźwięk między nimi pojawił się w czwartek, kiedy władze wojskowe oświadczyły, iż ostatnie działania największej w kraju grupy paramilitarnej były nielegalne.
Wojsko przejęło władzę w Sudanie w 2021 roku. Armia deklaruje chęć przekazania władzy rządowi cywilnemu, ale przeszkodą stał się termin włączenia Sił Szybkiego Wsparcia do sił zbrojnych. Przedstawiciele RSF stoją na stanowisku, że powinno to zostać odłożone o 10 lat, armia nalega na termin dwuletni. Generał Al-Burhan wyraził gotowość do negocjacji ze swoim nominalnym zastępcą, generałem Dagalo w celu rozwiązania sporu. Wzywały do tego również kraje zachodnie i regionalni przywódcy - poinformowała BBC.
Agencja Reitera poinformowała, że rząd sąsiedniego Czadu zamknął w sobotę swoją granicę z Sudanem i zaapelował o spokój. "Czad apeluje do społeczności regionalnej i międzynarodowej, a także do wszystkich krajów, aby priorytetowo potraktować przywrócenie pokoju" - oświadczył rząd w Ndżamenie, stolicy kraju, który graniczy z Sudanem na długości ponad 1400 km. Granica ma pozostać zamknięta "do odwołania".
Do ustabilizowania sytuacji i rozmów wezwały strony konfliktu m.in. Stany Zjednoczone i Unia Europejska.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Omer Erdem/Anadolu Agency via Getty Images