Trybunał w Strasburgu przyznał rację polskiej dziennikarce. Uznał, że nagana TVP dla Heleny Wojtas-Kalety za skrytykowanie zdjęcia z anteny dwóch programów muzycznych stanowi naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
- Dziennikarz ma nie tylko prawo, ale i obowiązek komentowania spraw o znaczeniu publicznym, lojalność wobec pracodawcy musi w takim przypadku ustąpić na rzecz wolności słowa - podkreślił sekretarz zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar, komentując wyrok Trybunału w Strasburgu.
"Mam satysfakcję, ale zaprawioną goryczą"
- Dzisiaj mam satysfakcję, ale jest ona zaprawiona goryczą, bo chciałabym, żeby to prawo do wolności słowa przyznało mi moje demokratyczne państwo, a nie Trybunał - powiedziała dziennikarzom w siedzibie HFPCz Wojtas-Kaleta.
Podkreśliła, że nie występowała przed Trybunałem o żadne odszkodowanie. - Ja tylko prosiłam o rozsądzenie, czy dziennikarz jako obywatel tego państwa, zatrudniony w TVP, ma prawo do wolności słowa. I mam od najwyższego Trybunału potwierdzenie, że to prawo ma - powiedziała.
"Trybunał nie miał wątpliwości"
- Nie spodziewaliśmy się, że ten wyrok zostanie wydany w tak gorącym momencie debaty nad misją publiczną i tym jaką rolę powinny pełnić TVP czy Polskie Radio - podkreślił Bodnar. Zaznaczył, że Trybunał nie miał w tej sprawie "żadnych wątpliwości", nie było zdań odrębnych, wyrok zapadł jednogłośnie.
Szef Programu Spraw Precedensowych w HFPCz Maciej Bernatt podkreślił, że w przedłożonej Trybunałowi opinii Fundacja wskazywała, że "pewne ograniczenia w korzystaniu z wolności słowa w przypadku pracowników są dopuszczalne, jednak w przypadku osoby, która dodatkowo działa w związku zawodowym i jest dziennikarzem, te ograniczenia są mniejsze".
"Dziennikarz ma prawo do krytyki pracodawcy"
- Działaczowi związkowemu i dodatkowo dziennikarzowi powinno przysługiwać prawo uzasadnionej krytyki pracodawcy - podkreślił Bernatt.
Bodnar uważa, że w kontekście czwartkowego wyroku Trybunału, wolność słowa narusza także uchwała zarządu TVP, która zakazuje pracownikom wypowiadania się bez zgody rzecznika prasowego. Uchwałę przyjęto w TVP w 2006 r.; zgodnie z nią swoje wypowiedzi z rzecznikiem muszą konsultować pracownicy z wyjątkiem członków zarządu czy szefa biura zarządu.
Sprawa sprzed 10 laty
Sprawa Kaletowej miała początek przed 10 laty. W 1999 roku dziennikarka publicznie zabrała głos w obronie misyjnych produkcji wrocławskiego ośrodka, które - jak relacjonuje - zdejmował z anteny ówczesny dyrektor TVP Wrocław. Wojtas-Kaleta udzieliła wywiadu "Gazecie Wyborczej", była też sygnatariuszką listu protestacyjnego w tej sprawie, podpisanego przez ludzi kultury i sztuki we Wrocławiu. Kilka dni później otrzymała naganę, którą TVP uzasadniała naruszeniem dobrego imienia pracodawcy.
- Mój kolega, który także podpisał list protestacyjny, został dyscyplinarnie zwolniony z pracy, ja nie zostałam wyrzucona tylko dlatego, że byłam przewodniczącą związku zawodowego - relacjonuje dziennikarka.
Wrocławski sąd utrzymał decyzję pracodawcy
Wojtas-Kaleta złożyła skargę do Sądu Rejonowego we Wrocławiu. W 2001 sąd utrzymał decyzję pracodawcy zaznaczając, że sprawa zmian programowych w TVP nie jest dziedziną, w której powinny wypowiadać się związki zawodowe. Wówczas Wojtas-Kaleta była szefową Syndykatu Dziennikarzy Polskich TVP. Sąd zaznaczył też, że została naruszona lojalność wobec pracodawcy. Decyzje te utrzymał Sąd Okręgowy.
Wojtas-Kaleta skierowała więc sprawę do Trybunału w Strasburgu.
Źródło: PAP, lex.pl