Najstarszy południowokoreański reaktor atomowy w elektrowni Kori został awaryjnie wyłączony. Powód? Zwarcie w instalacji elektrycznej. Kiedy w elektrowni doszło do awarii, w jej rejonie trwały duże ćwiczenia wojskowe. Południowokoreańscy żołnierze odpierali symulowany atak sabotażystów z Korei Północnej na instalacje nuklearne.
Do awaryjnego wyłączenia reaktora doszło w środę. Nie doszło do żadnego wycieku promieniowania. - Problem tkwi w systemach elektrycznych dostarczających zasilanie do elektrowni. Byłoby niewłaściwe powiedzieć, że był problem z reaktorem - oświadczył przedstawiciel koncernu KEPCO, właściciela elektrowni.
Gdy w siłowni Kori przeprowadzano awaryjne wyłączanie reaktora, tuż obok ćwiczenia prowadziły setki żołnierzy, strażaków i oddziałów antyterrorystycznych policji. Połączone służby ćwiczyły najpierw odpieranie ataku sabotażystów Kim Dzong-Ila, a później opanowywanie sytuacji po ewentualnym uszkodzeniu elektrowni i wycieku radioaktywnym.
- Sytuacje awaryjne w elektrowniach atomowych oznaczają poważne zagrożenia dla narodu. Dlatego prowadzimy takie ćwiczenia - podało Ministerstwo Obrony w Seulu.
Atomowy weteran
Reaktor nr. 1 jest najstarszym takim urządzeniem na terenie Korei Południowej. Pracuje od 1978 roku. Na terenie elektrowni w Kori są jeszcze trzy inne reaktory, tego samego rodzaju. Początkowo okres działania zakładu planowano na 30 lat, ale niedawno w Kori przeprowadzono dużą modernizację, która wydłużyła jego żywot do 2017 roku. Obecnie trwa rozbudowa zakładu o cztery nowoczesne reaktory.
Korea Południowa ma cztery elektrownie atomowe z 21 reaktorami, które mają od 33 lat do mniej niż trzech miesięcy. Kolejne 12 reaktorów ma zostać zbudowanych w ciągu 14 lat. Energetyka atomowa dostarcza Korei Południowej 35 procent energii.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: eppo.co.th