O historii sprzed dwóch lat, która dotychczas pozostawała tajemnicą, pisze "Daily Telegraph". Brytyjski dziennik powołuje się na wywiad z Nuri Al Mismaritem, byłym współpracownikiem Kaddafiego, który ukazał się w arabskiej gazecie Ashaeq Al-Awsat.
Narodziny bunga bunga
W 2009 roku odbywały się wybory na stanowisko przewodniczącego Unii Afrykańskiej, regionalnej organizacji skupiającej niemal wszystkie państwa Afryki. O posadę ubiegał się między innym Kaddafi, który jednak nie należał do faworytów z powodu oporu niektórych wrogich mu krajów, np. Tanzanii i Nigerii. Ostatecznie dyktator Libii, ku zaskoczeniu obserwatorów i wielu państw, zdobył stanowisko. Po latach okazało się, co pomogło Kaddafiemu.
Al Mismarit, który przez 35 lat był szefem dyplomacji Libii, ujawnił, iż w sprawę wyborów zaangażował się przyjaciel dyktatora, premier Berlusconi. Włoch miał wysłać dwie "piękne panie do towarzystwa" do największego przeciwnika wyboru Kaddafiego, pewnego "afrykańskiego przywódcy".
- To było nieortodoksyjne rozwiązanie. Panie wywarły pożądany skutek. Przywódca wycofał swój sprzeciw. I właśnie w ten sposób narodziło się określenie bunga bunga - powiedział Al Mismarit w wywiadzie.
Ogólny wstyd
Dyplomata został także zapytany, czy nie ma wyrzutów sumienia, że przez tyle lat pracował dla reżimu.
- Oczywiście, że tak. Jednak wszyscy światowi przywódcy całowali jego rękę. Witano go z wielką pompą, czerwonym dywanem i jako przyjaciela. Czy oni teraz też nie powinni czuć wstydu? - zapytał retorycznie dyplomata.
Berlusconi od wielu lat był największym przyjacielem Kaddafiego wśród krajów zachodnich. Dyktator wizytował Rzym dwukrotnie i za każdym razem witano go bardzo wystawnie. Włoski premier w zamian miał zapewnione stałe dostawy ropy i gazu z Libii.
Źródło: telegraph.co.uk