Wybuch w zakładach Azot w Siewierodoniecku mógłby zniszczyć całe miasto. Oznaczałby też katastrofę ekologiczną - powiedział stacji Sky News Petro Kuzyk, dowódca ukraińskiego batalionu broniącego Siewierodoniecka przed wojskami rosyjskimi.
O Siewierodonieck toczą się obecnie zaciekłe walki. Wojska rosyjskie ostrzeliwują ulice z czołgów i karabinów maszynowych, a rosyjska artyleria strzela w bloki mieszkalne, fabryki i przedsiębiorstwa – relacjonuje Sky News, opisując zdjęcia przekazane jej przez Batalion Swoboda, którym dowodzi Kuzyk.
Według wojskowego Ukraińcy kontrolują obecnie 40-60 proc. miasta, ale linia frontu zmienia się z dnia na dzień. - Budynki, które zajmowaliśmy wczoraj, zostaną dzisiaj zniszczone ich artylerią. Musimy się z nich wycofać, bo nie ma sensu tam zostawać – powiedział.
- (Rosjanie - red.) stosują taką taktykę, że jeśli zobaczą Ukraińców zajmujących pozycję, nie szturmują i nie przejmują budynków. Po prostu równają je z ziemią – zaznaczył.
Zakłady Azot. Jedna z największych takich fabryk w Europie
Szczególne obawy dotyczą około 500 cywilów, którzy schronili się na terenie zakładów chemicznych Azot. To jedna z największych tego typu fabryk w Europie, produkująca nawozy, metanol i chemię gospodarczą. Według Kuzyka zakłady są jednym z najgorszych miejsc, w jakich mogą ukrywać się cywile.
- Są w najbardziej wrażliwym miejscu, bo prędzej czy później fabryka zostanie zniszczona. To będzie katastrofa, ponieważ jest tam duży skład substancji chemicznych – powiedział. - To będzie katastrofa ekologiczna dla całego regionu. Jeśli dojdzie do nieprzewidzianej eksplozji, nie będzie już miasta - ani jego obrońców, ani atakujących. Zniszczy wszystko - dodał.
Kuzyk wyraził również wdzięczność za broń, jaka dociera na Ukrainę z Zachodu, ale ocenił, że sojusznicy muszą zacząć myśleć na znacznie większą skalę. "Potrzebujemy poważnego sprzętu i większej liczby czołgów. W tej chwili dostajemy sprzęt dla żołnierzy piechoty. W rezultacie musimy prowadzić wojnę partyzancką" – zaznaczył.
Rosyjska artyleria zniszczyła wszystkie trzy mosty, łączące Siewierodonieck z obszarami kontrolowanymi przez Ukraińców. Wielu spodziewało się, że odcięcie lądowych dróg zaopatrzenia zmusi siły ukraińskie do wycofania się z miasta. Kuzyk zapewnił jednak, że obrońcy wciąż dają sobie radę.
- Teraz, gdy mosty są zniszczone, używamy łodzi, lin, nawet pływamy. Logistyka jest trudna. W każdym razie to jest nasza ziemia i nie powinniśmy oddawać jej naszym wrogom – powiedział.
Źródło: PAP