Pewnym państwom wydaje się, że mogą udzielić na poziomie krajowym odpowiedzi na problem globalny. To jest po prostu niemożliwe - ocenił przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Relokacja uchodźców, wskazał Schulz, powinna być „systematyczna i obowiązkowa”. Z kolei zdaniem szefowej unijnej dyplomacji Federici Mogherini, brak rozwiązania grozi rozpadem Unii.
W czwartkowym wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" Schulz komentując fakt, iż w ciągu miesiąca od zawarcia unijnego porozumienia w sprawie rozmieszczenia 40 tysięcy uchodźców w krajach członkowskich, wysłano z Włoch tylko 90 osób do Szwecji i Finlandii, uznał, że są to "dane szokujące".
- Ale nie jestem zdziwiony - zastrzegł.
Wspólna odpowiedź to "jedna możliwość"
- Widzę dobrze i to od dawna niechęć rządów do dotrzymania obietnic, które składają w Brukseli - stwierdził szef PE. Jego zdaniem w sprawie obiecanej relokacji migrantów Włochy zostały oszukane. Zaapelował do krajów członkowskich, by wywiązały się ze swych zobowiązań przyjęcia uchodźców.
- Pewnym państwom wydaje się, że mogą udzielić na poziomie krajowym odpowiedzi na problem globalny. To jest po prostu niemożliwe - uważa Schulz. Jego zdaniem „niestabilność w samej Unii może doprowadzić do jeszcze większego napływu migrantów”. Dlatego, dodał, jedyną możliwością jest wspólna odpowiedź.
Polityczne podziały w Unii na tle kryzysu imigracyjnego mogą w jego opinii mieć negatywny wpływ na wspólny rynek.
"Systematyczna i obowiązkowa"
Relokacja uchodźców, wskazał Schulz, powinna być „systematyczna i obowiązkowa”. Zarazem przestrzegł przed jakimikolwiek cięciami finansowymi kosztem świadczeń dla obywateli z powodu napływu imigrantów. Wyjaśnił, że jako były burmistrz niemieckiego miasta Wuerselen wie, że oznaczałoby to „nastawianie jednych przeciwko drugim”.
Włoski dziennik zapytał Schulza, dlaczego według niego w Polsce, która notuje szybki wzrost gospodarczy, w wyborach, jak określono, wygrały „siły antyeuropejskie”.
- Jeśli jest kraj w Europie, który od lat cieszy się miliardami z funduszy unijnych, to jest to właśnie Polska. To jeden z najbardziej dynamicznych krajów, dzięki integracji ze wspólnym rynkiem. Ale także tam jest część kraju, która bardzo z tego korzystała, i taka, która nie. Problem są nierówności, nie Europa - odparł przewodniczący PE.
"Ryzyko dezintegracji" UE
O skutkach obecnego kryzysu imigracyjnego dla przyszłości UE mówi w wywiadzie dla ekonomicznego dziennika „Il Sole 24 Ore” szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Jej zdaniem kryzys ten pogorszy się i wywołała reakcję łańcuchową, jeśli nie zostaną znalezione odpowiednie narzędzia jego rozwiązania. - Bez nich istnieje ryzyko dezintegracji - stwierdziła Federica Mogherini.
Według niej, jeśli takie wspólne unijne narzędzia uda się znaleźć, możliwy będzie „skok naprzód w procesie integracji”.
- Żaden kraj nie może sam uporać się ze zjawiskiem migracji. Kryzys, jaki przeżywamy w Europie, nie wynika z liczby uchodźców napływających z północnej Afryki czy z Bliskiego Wschodu, ale z braku narzędzi wspólnotowych - oceniła Mogherini. Za bardzo poważny błąd uznała „rozdźwięk” między zjawiskiem o skali ogólnoeuropejskiej a będącymi do dyspozycji narzędziami podejścia do niego na poziomie poszczególnych krajów.
- Rozmieszczenie uchodźców w innych krajach jest trudne z organizacyjnego punktu widzenia, ale możliwe i konieczne - dodała szefowa dyplomacji UE. Przyznała, że do tej pory udało się jedynie dokonać transferu „symbolicznej” liczby migrantów.
Autor: fil//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA | Patrick Seeger