Sześć osób doznało jedynie lekkich obrażeń, gdy mały samolot wiozący skydiverów rozbił się w potoku na wschód od Melbourne w Australii.
Na pokładzie znajdował się pilot i pięciu skydiverów. Akcję ratunkową prowadzono m.in. z pokładu helikoptera.
Nikt nie zginął, ale jeden z pasażerów doznał urazu miednicy, a pilota - ze złamanymi nogami - trzeba było "wycinać" z wraku.
Przedstawicielka policji stanu Victoria Fiona Tolmie poinformowała, że przyczyna katastrofy nie jest jeszcze znana.
Źródło: Reuters