Są zarzuty dla nożownika z Belgii

Aktualizacja:
Przed wejściem do żłobka w Dendermonde zapalano znicze i składano kwiaty
Przed wejściem do żłobka w Dendermonde zapalano znicze i składano kwiaty
fot. EPA/film: Enex, Reuters
Przed wejściem do żłobka w Dendermonde zapalano znicze i składano kwiatyfot. EPA/film: Enex, Reuters

Belgijska prokuratura oskarżyła 20-letniego bezrobotnego Belga o zamordowanie dwojga dzieci i kobiety oraz poranienie 13 dzieci. W piątek mężczyzna napadł z nożem na żłobek w Dendermonde na północy Belgii.

Oskarżony, Kim D. mieszkał samotnie w odległości 30 km od żłobka. Nie był dotąd karany. Kiedy go zatrzymano, miał przy sobie nóż, toporek, atrapę pistoletu i był ubrany w kamizelkę kuloodporną. Na miejscu zbrodni znaleziono jeszcze dwa noże.

Nożownik milczy

- Nie wiemy, jakie były jego motywy. Nic nie mówi. (...) Jest bardzo bierny - poinformował prokurator Christian Du Four. Dodał też, że Kim D. we wtorek stanie przed sądem.

Wcześniej prokurator zdementował spekulacje, jakoby napastnik uciekł z zakładu psychiatrycznego. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nożownik nie miał nic wspólnego ze żłobkiem, który zaatakował.

Do tragedii doszło w piątek rano. Mężczyzna wszedł do budynku żłobka "Kraina bajek" na piętro, gdzie znajdowało się 21 dzieci w wieku do trzech lat oraz ich sześć opiekunek. Świadkowie mówili, że miał pomalowaną na biało twarz z podkreślonymi czarnym kolorem oczami. Według relacji opiekunek dramat rozegrał się "w kilka sekund": mężczyzna skierował się prosto do łóżeczek, w których spały dzieci i zaczął je dźgać nożem. Kobiety bezskutecznie próbowały go opanować, ale napastnik "zachowywał się jak szaleniec" i jedną z opiekunek także śmiertelnie ugodził.

Mężczyzna zdołał wybiec ze żłobka bez przeszkód. Zatrzymano go podczas ucieczki na rowerze w sąsiedniej miejscowości. Flamandzkojęzyczne Dendermonde leży około 30 kilometrów na północny-zachód od Brukseli.

Ranni przeżyją

W ataku szaleńca rannych zostało 12 osób - dziesięcioro dzieci i dwójka dorosłych. Cała dwunastka przeszła niezbędne operacje, a ich życiu nie grozi już niebezpieczeństwo - stwierdzili lekarze z miejscowego szpitala.

Z rąk szaleńca zginęło na miejscu dwoje niemowląt - sześcio- i dziewięciomiesięczne, a także ich opiekunka.

Na miejsce tragedii pojechali członkowie belgijskiej rodziny królewskiej - książę Filip i księżna Matylda przybyli do Dendermonde jeszcze w piątkowy wieczór.

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: fot. EPA/film: Enex, Reuters