Ministerstwo Obrony Rosji pochwaliło się likwidacją problemu tzw. oficerów-sierżantów, czyli młodych oficerów, którym kazano obejmować stanowiska przeznaczone dla żołnierzy znacznie niższych rangą. Wywoływało to wiele problemów. Przy okazji gazeta "Izwiestia" opublikowała najnowsze dane dotyczące liczebności rosyjskiego wojska. Wynika z nich, że liczba żołnierzy rośnie i - przynajmniej oficjalnie - udaje się przezwyciężać jeden z największych problemów armii.
Dotychczas najczęściej podawano, że rosyjska armia liczy około 760-770 tys. żołnierzy. Dane pochodziły z informacji rosyjskiego odpowiednika polskiego GUS-u, który publikował dane o liczbie osób zatrudnionych przez państwo. Oficjele często twierdzili jednak, że siły zbrojne Rosji, które powinny mieć w swych szeregach około miliona ludzi, taką ich liczbą dysponują.
Żołnierzy ma być więcej
Tymczasem według informacji gazety "Izwiestia" opublikowanych 28 grudnia i uzyskanych od ministerstwa obrony, obecnie liczebność wojska zbliża się dopiero do zakładanego poziomu i wynosi 93 proc. planu. Żołnierzy ma być więc 930 tys.
Wśród nich 384 tys. to szeregowi i podoficerowie zawodowi (Rosjanie nazywają ich "kontraktowymi" od kontraktu, który podpisują, wstępując do służby), 270 tys. to poborowi, a 225 tys. - oficerowie. Według ministerstwa obrony w wojsku wciąż jest 50 tys. wakatów. W sumie więc rosyjska armia powinna liczyć 980 tys. osób. Kwestia kolejnych 20 tys., których wciąż brakowałoby do pełnego miliona. nie jest została wyjaśniona przez dziennik.
Braki w rosyjskim wojsku mają dotyczyć głównie stanowisk żołnierzy zawodowych. W 2017 roku ministerstwo chciałoby zwiększyć ich liczbę do 425 tys., czyli o 41 tys. Rosjanie mają problem ze znalezieniem odpowiedniej liczby żołnierzy zawodowych, zwłaszcza podoficerów, od początku wielkiej reformy w 2008 roku, kiedy podjęto decyzję o profesjonalizacji wojska. W nowoczesnych zachodnich wojskach zawodowy korpus podoficerów ma olbrzymie znaczenie. To najczęściej najbardziej doświadczeni żołnierze, którzy faktycznie dowodzą na pierwszej linii frontu, przekładając decyzje oficerów na zadania dla szeregowych. Ich wyszkolenie wymaga dużo czasu i nie jest czymś, czemu podołałby każdy przypadkowy rekrut.
Poprawa losu oficerów
Znaczne braki w korpusie podoficerów Rosjanie rozwiązywali dotychczas w specyficzny sposób. Ponieważ reforma zapoczątkowana w 2008 roku przez ówczesnego ministra Anatolia Sierdukowa zakładała ostre ograniczenie liczby oficerów (z 335 tys. do 150 tys.) w związku z drastycznym ograniczeniem liczby jednostek (o 90 proc. w wojskach lądowych, był to efekt gruntownej reorganizacji), pojawiła się nagle duża nadwyżka oficerów. Starszych, wysokich rangą wojskowych wysyłano na przedwczesne emerytury, ale młodych, którzy dopiero co zaczynali karierę, często przymuszano do pełnienia funkcji podoficerów. Obejmowali więc stanowiska przeznaczone dla znacznie niższych rangą. Spowodowało to powstanie całej grupy tak zwanych oficerów-sierżantów, bardzo niezadowolonych ze swojego losu. Niektórzy mieli być wręcz spychani na pozycje dla szeregowych i po skończeniu szkół oficerskich zostawali "szarą piechotą". Teraz ministerstwo obrony chwali się rozwiązaniem tego problemu. Dzięki znacznemu zwiększeniu liczby stanowisk oficerskich i zatrudnieniu wielu zawodowych podoficerów grupa sierżantów-oficerów miała zostać całkowicie zlikwidowana, choć jeszcze kilka lat temu liczyła 10 tys. ludzi. W ogólnym rozrachunku oznacza to istotne wzmocnienie rosyjskiego wojska. Im więcej zawodowych podoficerów, tym dla niego lepiej. Równie ważne jest podniesienie morale korpusu oficerskiego, który nie musi się już borykać z groźbą faktycznej degradacji.
Autor: mk/adso / Źródło: Izwiestia
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru