W ciągu kilku dni Rosjanie wysłali do Syrii siły, które mogłyby zmienić bieg krwawej wojny domowej. 28 samolotów bojowych i kilkanaście śmigłowców to jak na warunki syryjskie armada. Skład rosyjskich sił nie pozostawia wątpliwości, do czego zostaną użyte.
Wyraźne działania Rosjan w Syrii, zmierzające do przerzucenia tam znacznych sił wojskowych, obserwowano już od przełomu sierpnia i września. W bastionie wspieranego przez Moskwę dyktatora Baszara Asada, czyli nadmorskiej prowincji Syrii Latakia, pojawiły się między innymi nowoczesne rosyjskie wozy bojowe, rozpoczęto szeroko zakrojone prace budowlane na jednym z lotnisk, a samoloty transportowe coraz częściej pokonywały trasę Rosja – Syria.
Karty wyłożone na stół
Falę spekulacji i domysłów na temat wzrostu rosyjskiego zaangażowania po stronie reżimu ostro ucięli sami Rosjanie, po prostu wychodząc z cienia. W połowie września zachodnie satelity zwiadowcze wykonały zdjęcia rosyjskich samolotów na pasie startowym lotniska pod miastem Dżabla, czyli głównego portu lotniczego Latakii, noszącego też nazwę Bassel Al-Assad. Najpierw były to cztery Su-30, a w kolejnych dniach dołączyło do nich po 12 Su-24 i Su-25. Na stanowiskach postojowych opodal zaobserwowano kilkanaście śmigłowców, w tym głównie szturmowe Mi-24 i transportowe Mi-8. W tym samym czasie w sieci pojawiły się nagrania wykonane przez Syryjczyków, które rzucają światło na to, w jaki sposób Rosjanie skrycie przerzucili swoje samoloty do Latakii. Wszystko wskazuje na to, że maszyny bojowe leciały w ciasnej formacji z ciężkimi transportowcami An-124 i Ił-76. W ten sposób trudno je było odróżnić na ekranach radarów od dużych ech transportowców. Prawdopodobnie pokonały trasę z południowej Rosji przez Iran (wspiera reżim Assada, jest więc w Syrii naturalnym sojusznikiem Rosji), a następnie północny Irak (pozostający pod dużym wpływem Iranu). Śmigłowce najpewniej przywieziono na pokładach samolotów transportowych. Cała operacja przerzutu sił była tajna, ale po dotarciu na miejsce trudno było już ją ukryć. Lotnisko w Latakii jest małe i nie posiada schronów dla samolotów. Pomimo tego Rosjanie mogliby próbować maskować swoje maszyny, ale najwyraźniej na Kremlu zdecydowano inaczej. Samoloty zostały ustawione wręcz jak na pokaz dla zachodnich satelitów. Można spekulować, że w ten sposób Rosja chciała wysłać jednoznaczny sygnał Zachodowi: "Patrzcie jak duże siły przerzuciliśmy potajemnie. Teraz już po fakcie. Jesteśmy poważnym graczem w Syrii. Pogódźcie się z tym".
Znaczące siły z Rosji
W całej tej sytuacji nie można odmówić Rosjanom rozmachu. Powietrzna eskadra przerzucona do Syrii ma bardzo duży potencjał. Jej najnowocześniejszym elementem są cztery myśliwce wielozadaniowe Su-30SM, które Rosjanie dopiero od kilku lat wprowadzają do służby. Ukraińscy internauci z portalu informnapalm wyśledzili na podstawie krążącego w rosyjskiej sieci zdjęcia samolotów w syryjskiej bazie, że jeden z myśliwców najpewniej jest maszyną z 120. Mieszanego Pułku Lotnictwa stacjonującego na Dalekim Wschodzie Rosji, który niedawno przezbrojono w te nowe maszyny. Su-30SM jednej strony to świetne myśliwce nadające się do walki z innymi samolotami, a z drugiej strony też bombowce mogące przenieść do ośmiu ton precyzyjnie naprowadzanej broni. W Syrii ich zadaniem najpewniej będzie odstraszanie ewentualnych powietrznych intruzów z Turcji, Izraela czy należących do państw Zachodu, a z drugiej strony wykonywanie precyzyjnych nalotów na ważne cele i stanowienie namiastki latającego centrum dowodzenia dla pozostałych samolotów.
#Syria #Russia Ground photos of Su-30 and and Su-25 allegedly in #Latakia. pic.twitter.com/IN7TULeBNA
— Jason Jones (@DPRKJones) September 22, 2015
Kolejne samoloty to 12 bombowców Su-24. To konstrukcja znacznie starsza, wywodząca się z głębokiego ZSRR, ale do Syrii najpewniej przysłano zmodernizowane maszyny oznaczone wersją M2. Su-24M2 są przeznaczone do wykonywania szybkich ataków na małych wysokościach przy użyciu zwykłych bomb jak i broni precyzyjnej. To jedno z najlepszych rosyjskich narzędzi do wykonywania uderzeń na wojska lądowe. Syryjski reżim sam ma prawdopodobnie jeszcze około 10 takich maszyn, które są uznawane za jego najcenniejszą lotniczą siłę uderzeniową. Listę zamyka 12 szturmowców Su-25. To również stara radziecka konstrukcja, ale ze zdjęć satelitarnych wynika, że Rosjanie przysłali do Syrii dopiero co zmodernizowane Su-25SM. Muszą pochodzić z bazy pod Budionnowskiem na Kaukazie, która jak na razie jedyna otrzymała kilkanaście sztuk tych maszyn. Su-25SM są silnie uzbrojone i opancerzone (jak na samoloty), a ich zadaniem są ataki na cele naziemne z małej wysokości. Uzupełniają przy tym Su-24, które mają wykonywać błyskawiczne uderzenia i znikać, a Su-25 mają krążyć nad polem bitwy i wykonywać ciągłe ataki szturmowe w celu wsparcia swoich własnych wojsk.
Uzupełniająca samoloty flota śmigłowców zaobserwowana w bazie w Latakii składa się głównie ze szturmowych Mi-24 i być może kilku zmodernizowanych Mi-35. Mogą zostać wykorzystane do atakowania sił przeciwników reżimu Asada na polu bitwy, ale prawdopodobnie ich głównym zadaniem będzie ochrona samego lotniska Bassel Al-Assad. Bojówki rebelianckie czasem zapuszczają się do Latakii, a udany atak na Rosjan byłby powodem do triumfu przeciwników reżimu.
Na zdjęciach satelitarnych widać też obiekty, które najprawdopodobniej są dronami niezidentyfikowanego typu. Dobrze uzupełniałyby możliwości samolotów, jako narzędzia do prowadzenia skrytego rozpoznania celów i następnego obserwowania skutków nalotów.
Ćwiczenia rosyjskiego lotnictwa. W akcji między innymi Su-25
As z rękawa reżimu
Skład rosyjskiej eskadry nie pozostawia wątpliwości, jakie jest jej główne przeznaczenie. To potężna siła do atakowania celów lądowych, znacznie przekraczająca potencjałem to, czym dysponuje reżim Asada. A to właśnie siły rządowe od początku wojny jako jedyne dysponowały lotnictwem i to ono znacząco pomaga im w starciach na wielu frontach. Choć reżim najpewniej ma więcej samolotów, to w przytłaczającej większości (poza około dziesięcioma Su-24M) są to maszyny starsze niż te rosyjskie i niezdolne do ataków precyzyjnych. Na dodatek cztery lata wojny na pewno odcisnęły się na ich sprawności technicznej i wyczerpały pilotów.
Rosyjska eskadra składa się natomiast z relatywnie nowoczesnych maszyn (jak na warunki rosyjskie niemal najnowocześniejszych), które jak na Syrię są w świetnym stanie technicznym i na pewno nie zabraknie im części zamiennych. Załogi są wypoczęte i zapewne dobrze wyszkolone, bo nowicjuszy na taką wyprawę raczej by nie zabrano. Na dodatek Rosjanie najpewniej będą korzystać z broni precyzyjnej, która znacząco podnosi skuteczność ataków. Przy okazji będą mieli możliwość przetestowania najnowszego uzbrojenia w walce.
Według najnowszych informacji rosyjskie samoloty już weszły do walki w okolicach Aleppo na północy Syrii. Rzekomo atakowały siły Państwa Islamskiego oblegające od dłuższego czasu bazę lotniczą Kweiris. Choć jeszcze dzień wcześniej szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry twierdził, że rosyjska eskadra ma służyć do "obrony bazy", w której stacjonuje, to wydaje się to być pobożnym życzeniem. Rosja nie wysłałaby tak dużych sił do pilnowania jednego lotniska na zapleczu frontu.
Odpowiednio wykorzystane rosyjskie maszyny będą w stanie znacząco wspomóc siły lądowe reżimu i miejscowo nawet pozwolą im wygrać bitwy, które są nierozstrzygnięte od miesięcy czy lat. Lotnictwo samo wojny nie wygra, ale reżim nadal dysponuje dość licznymi, choć już słabo uzbrojonymi i wyszkolonymi siłami lądowymi, które będą mogły wykorzystać wsparcie Rosjan. Właśnie z tego powodu rosyjska interwencja może mieć większe przełożenie na realną sytuację w Syrii niż zachodnie naloty, których efektów w większości nikt nie konsumuje.
Przede wszystkim jednak rosyjska pomoc da Syrii wydaje się być głównie orężem propagandowym, które ma przekonać Zachód, że znów warto rozmawiać z Moskwą i jest ona niezbędna do utrzymania globalnego bezpieczeństwa.
Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl