Większość rosyjskich mediów ocenia w czwartek, że śmierć aktora Aleksieja Dewotczenki nie zgadzającego się z polityką Władimira Putin, to efekt wypadku, a nie zabójstwa - relacjonował w TVN24 Biznes i Świat Andrzej Zaucha, korespondent "Faktów" TVN w Moskwie.
Dewotczenko został znaleziony w swoim mieszkaniu przez znajomego. Leżał w kałuży krwi, a jego mieszkanie było zdemolowane.
W momencie, kiedy zmarł - jak informuje policja, a za nią rosyjskie media - aktor "miał być bardzo pijany i prawdopodobnie przyjął też środki uspokajające" - tłumaczył w czwartek korespondent "Faktów", Andrzej Zaucha.
Pod wpływem tej mieszanki "dostał ataku szału", zaczął demolować mieszkanie, w tym "szklane drzwi, szafy i bardzo się przy tym pokaleczył" - relacjonował. - W wyniku utraty krwi stracił przytomność, upadł i uderzył głową o kant drzwi - mówił Zaucha w rozmowie z TVN24 Biznes i Świat, dodając że w tym rosyjskie media widzą prawdopodobną przyczynę śmierci popularnego aktora.
Jak relacjonował Zaucha, dziennikarze zebrali informacje w rozmowach z funkcjonariuszami i w oparciu o nie wskazują, że "nie ma chyba udziału osób trzecich, nie ma domniemania, że (Dewotczenko) został brutalnie zamordowany " - zakończył korespondent "Faktów" TVN w Moskwie.
Aleksiej Dewotczenko miał 49 lat. Był jednym z najpopularniejszych rosyjskich aktorów. Dwukrotnie przyznawano mu Nagrodę Państwową, ale Dewotczenko odmówił jej przyjęcia za każdym razem, nie chcąc dziękować Władimirowi Putinowi wręczającemu tradycyjnie to wyróżnienie. W marcu oficjalnie przeciwstawił się aneksji Krymu przez Rosję.
Autor: adso / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: izvestia.ru, gazeta.ru, Kommiersant.ru