Ukraina walczy dziś za nas wszystkich. Jeżeli przetrzyma, to oznacza, że Rosja będzie coraz słabsza i Zachód ma ogromną szansę przydusić Rosję - oceniła w TVN24 politolożka Małgorzata Bonikowska. Jej zdaniem w obliczu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, NATO potrzebuje błyskawicznej zmiany strategii.
W 29. dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę odbywa się nadzwyczajny szczyt Paktu Północnoatlantyckiego. W Brukseli spotykają się przywódcy państw Sojuszu oraz Unii Europejskiej, by omówić kroki na rzecz odstraszania Rosji i obrony w odpowiedzi na atak sił rosyjskich na Ukrainę. W formule zdalnej będzie uczestniczył w szczycie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Politolożka dr Małgorzata Bonikowska, prezes ośrodka THINKTANK i Centrum Stosunków Międzynarodowych oceniła w rozmowie z TVN24, że szczyt NATO będzie służył "pogłębieniu jedności myśli po stronie zachodniej". - Ukraina walczy dziś za nas wszystkich. Jeżeli przetrzyma, to oznacza, że Rosja będzie coraz słabsza i Zachód ma ogromną szansę przydusić Rosję - mówiła Bonikowska.
Wyjaśniła też, że chodzi o to, by wynegocjować rozejm "na warunkach nierosyjskich", czyli taki, który nie oznacza poddania się Ukrainy. Drugi cel to zmiana relacji Zachodu z Rosją, która - jej zdaniem - w perspektywie kilkunastu lat mogłaby okazać się partnerem do współpracy międzynarodowej, gdy nie będzie nią już rządził Władimir Putin. - Dziś trzeba Rosję przydusić, żebyśmy mogli otworzyć nowy rozdział w historii stosunków międzynarodowych z tym krajem - zaznaczyła.
Bonikowska: NATO musi błyskawicznie zmienić strategię
Jak dodała, po stronie Zachodu dokonała się już zasadnicza zmiana w podejściu do traktowania Rosji na arenie międzynarodowej. - Rosja Putina to dziś kraj, który jest na cenzurowanym, z którym się nie rozmawia, nie robi interesów. Ta spójna postawa jest dziś bardzo ważna, żeby ją utrzymać, żeby te emocje nie opadły - wskazała.
- Po drugie, kluczowe są zmiany w NATO. Do tej pory NATO miało ceł: odstraszanie. A okazało się, że jeżeli chodzi o partnerów takich jak Ukraina, to odstraszanie nie dało rezultatu. NATO musi błyskawicznie zmienić strategię, polegającą teraz na tym, żeby nie dopuścić to tego, by jakiekolwiek operacje działy się na terenie państw natowskich - podkreśliła Bonikowska.
Według Bonikowskiej NATO ma jeszcze do dyspozycji wiele możliwości "przyduszania Rosji", które nie oznaczają wchodzenia w bezpośrednie starcie z rosyjską armią. - Trzeba zdecydowanie głębiej wspierać Ukrainę w jej walce z Rosją. To nie tylko jest sprzęt. To jest wszystko, co można nazwać nowymi technologami, które wspierają obronę. Po drugie, można Rosję uderzyć gdzie indziej - tu nie chodzi tylko o terytorium Ukrainy. Rosja to różnego rodzaju interesy w różnych miejscach świata, takich jak Kaukaz, Syria. Rosja to też możliwość zaingerowania cybernetycznego - wyjaśniła politolożka.
Podkreśliła, że Rosja musi otrzymać wyraźny sygnał, że w grę wchodzą nie tylko sankcje ekonomiczne. - One nie wygrają tej wojny, bo one mają dłuższe działanie. To się odbije na Rosji za jakiś czas - mówiła. - Chodzi o to, by zakończyć operację militarną na Ukrainie nie na warunkach rosyjskich, które polegają na żądaniu kapitulacji Ukrainy. Chodzi o to, by zakończyć na jakimś kompromisie. Oczywiście Ukraińcy zdają sobie sprawę z tego, że będą musieli położyć coś na stole, ale dają tego sygnały. Na przykład, że zgodzą się, że nie wchodzą do NATO, ale chcą gwarancji bezpieczeństwa - wyjaśniła.
Bonikowska zauważyła też, że nawet gdyby prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zgodził się na kapitulację kraju, to Ukraińcy nie poprą takiej decyzji.
Politolożka o postawie Chin wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę
Bonikowska opisywała też, że świat w dalszym ciągu patrzy na to, jak wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę będą reagowały Chiny - zdystansowaniem się od Rosji lub wsparciem gospodarczym bądź nawet militarnym jej działań.
- Wygląda na to, że Chiny nie są zadowolone z rozwoju sytuacji. Ewidentnie wiedziały o inwazji, ale spodziewały się, że to będzie szybka wojna. Ale tak się nie stało, co destabilizuje chiński plan wielkiego projektu handlowego, który przebiega również przez Ukrainę i Polskę. Dłuższa niestabilność w tym regionie jest dla Chin niekorzystna - oceniła.
- Po drugie Zachód zjednoczył się i w sprawach fundamentalnych jest w stanie się zmobilizować, podjąć szybkie i jednomyślne decyzje. Dla Chin to jest nowa sytuacja, bo Chiny ewidentnie wolą rozgrywać Zachód pojedynczo, bilateralnie - wskazała.
Jej zdaniem Chinom będzie zależało na tym, by nie dopuścić do nadmiernego osłabienia Rosji. - Będą chciały zapobiec upadkowi Rosji, co z polskiego punktu widzenia byłoby scenariuszem pożądanym. Dla nas nie mogłoby się nic lepszego zdarzyć niż osłabienie Rosji, co oznaczałoby, że nie stanowiłaby dla nas zagrożenia - dodała.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24