Syria jak Afganistan? Widmo "cynkowych chłopców"

Armia Czerwona opuszcza Afganistan
Armia Czerwona opuszcza Afganistan
Archiwum Reuters
Rosyjska interwencja w Afganistanie rozpoczęła się w grudniu 1979 rokuArchiwum Reuters

Gdy 30 września pierwsze rosyjskie rakiety zaczęły spadać na Syrię, wielu politologów, historyków i publicystów zaczęło przywoływać wojnę w Afganistanie. Koszmary tamtej porażki powróciły.

- Po raz kolejny pokazaliśmy Amerykanom, jacy jesteśmy silni, potrafimy wystrzeliwać nawet skrzydlate rakiety z Morza Kaspijskiego. Zdaje się, że większa część rosyjskiego narodu wciąż nie przetrawiła rozpadu ZSRR – stwierdził ekspert wojskowy Aleksandr Golc, redaktor naczelny zakazanego w Rosji portalu "Jeżedniewnyj Żurnał".

- Wciąż obecne jest u nas imperialistyczne myślenie. Nie oburzaliśmy się, gdy pięć naszych dywizji wyruszyło, by spłacać międzynarodowy dług w Afganistanie. Dopóki nie zaczęły przybywać trumny, wszystkim wszystko się podobało - dodał.

Pokazać Amerykanom

Dziś, choć władze rosyjskie zapewniają, że "nie ma mowy o operacji naziemnej", a tylko przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow żałuje, że jego ludzie nie mogą wkroczyć do Syrii, by rozprawić się z "szejtanami", coraz częściej pojawiają się obawy, że Rosja na długo zaangażowała się w niepotrzebny jej konflikt, który może doprowadzić do równie tragicznych skutków jak wojna w Afganistanie.

Choć od jej zakończenia minęło niemal 26 lat, wciąż jest ona mocno obecna zarówno w dyskursie politycznym, jak i społecznym, a wielu weteranów i członków ich rodzin do dziś nie otrząsnęło się z traumy, jaką były działania wojenne i "internacionalnyj dołg", czyli obowiązek międzynarodowy.

"Radziecka powinność"

Inwazja armii radzieckiej na Afganistan rozpoczęła się 25 grudnia 1979 roku. Według oficjalnych informacji miała być odpowiedzią na liczne prośby (ponad 20 wniosków pisemnych) o wprowadzenie wojsk wystosowane przez afgańskie władze prokomunistyczne, które 27 kwietnia 1979 roku dokonały zamachu stanu i przejęły kontrolę nad tym strategicznie położonym państwem. W wyniku ataków coraz liczniejszych sił partyzantów, zwanych mudżahedinami, proradzieckim politykom groziła utrata władzy.

Gdy stutysięczny rosyjski kontyngent wkroczył na terytorium Afganistanu, zostało to przez większość państw Zachodu uznane za otwartą agresję. Na znak sprzeciwu wobec polityki ZSRR większość państw Zachodu zbojkotowała letnie igrzyska olimpijskie, które w czerwcu 1980 roku odbywały się w Moskwie.

To, co miało być w założeniu szybką akcją specjalną, przerodziło się w regularną wojnę i trwało dziewięć lat, jeden miesiąc i 19 dni – do 15 lutego 1989 roku.

Przez Afganistan przetoczyło się ok. 500 tys. radzieckich żołnierzy. Często trafiali tam nieprzygotowani, niewiedzący, gdzie naprawdę jadą, młodzi rekruci – "cynkowi chłopcy", jak nazwała ich w jednej ze swoich książek pisarka i reportażystka Swietłana Aleksijewicz, tegoroczna laureatka literackiej Nagrody Nobla.

Udział w wojnie w Afganistanie wymagał od Związku Radzieckiego ogromnych nakładów z budżetu państwa – utrzymanie 40. armii i prowadzenie działań bojowych w trudnym, górzystym terenie co roku kosztowało budżet ZSRR ok. trzech miliardów dolarów. Dodatkowo wydzielano 800 mln USD na wsparcie prorosyjskiego rządu w Kabulu.

Historycy i politolodzy nie mają wątpliwości, że wojna przyczyniła się do rozpadu ZSRR.

Według części historyków, wojna w Afganistanie przyczyniła się do upadku ZSRRSerg Neo | Wikimedia (CC BY SA 3.0)

Konstantin Dobrynin, jeden z niewielu krytycznych wobec Władimira Putina członków Rady Federacji, tak w lutym ocenił interwencję ZSRR w Afganistanie: "Nie była ona w żadnej mierze związana z ważnymi interesami Związku Radzieckiego. Nie bez powodu przewodniczący Rady Ministrów ZSRR Aleksiej Kosygin i szef sztabu generalnego sił zbrojnych Nikołaj Ogarkow byli kategorycznie przeciwni inwazji. […] W politycznej elicie państwa radzieckiego, budowanego na ciągłym przygotowaniu do wielkiej wojny, powstała masa krytyczna złożona z ludzi, pragnących walczyć za wszelką cenę".

Były już członek Rady Federacji z obwodu archangielskiego uważa, że "gensek Leonid Breżniew był już w stanie bliskim nirwany, dlatego nie mógł w pełni oszacować skutków tej dramatycznej decyzji".

Cynkowi chłopcy

Szacuje się, że w Afganistanie zginęło 15051 radzieckich żołnierzy i funkcjonariuszy służb specjalnych. Zniknęło bez śladu 417 wojskowych – do 2000 roku z niewoli nie wróciło lub nie zostało odnalezionych 287 osób.

Podczas walk zginęło 9511 żołnierzy, przy czym w ciągu pierwszych dni konfliktu, od 25 grudnia 1979 do końca roku – 86 osób.

W wyniku ran odniesionych na polu boju zmarło 2386 osób. 739 żołnierzy i pracowników medycznych zginęło w wypadkach, katastrofach lub popełniło samobójstwo.

Żołnierze często padali też ofiarami zamachów: wylatywali w powietrze na podłożonych minach, często ukrytych w przedmiotach codziennego użytku, takich jak zabawki czy gadżety elektroniczne, oraz podczas przemarszów przez górzyste tereny kraju.

Co dziesiąty żołnierz (w sumie 53 753) został ranny, kontuzjowany lub doznał urazu, który eliminował go z kontyngentu. W czasie dziewięciu lat wojny zachorowało 415 392 żołnierzy radzieckich. To, z czym po dziś dzień zmaga się wielu weteranów wojny w Afganistanie, to tzw. syndrom afgański.

"Wyrosło całe pokolenie młodych ludzi, którym trudno było zaadaptować się do życia w pokoju, w których duszach wojna dokonała ogromnej destrukcji, która sprawiała, że człowiek, wracający z czarno-białej wojennej rzeczywistości, w której z jednej strony są swoi, a z drugiej obcy, nie zdołał nauczyć się życia w świecie normalnym, kolorowym" – pisał w lutym roku wspominany wyżej Konstantin Dobrynin.

"Zresztą, w tym kolorowym świecie sam udział w konflikcie afgańskim nie był zasługą, a raczej piętnem w ludzkim życiorysie" – stwierdza były parlamentarzysta, podkreślając, że zarówno w chwili rozpoczęcia, jak i zakończenia konfliktu większość radzieckich obywateli nie potrafiła odpowiedzieć samemu sobie, po co ZSRR w ogóle wprowadzał tam swoje wojska.

Tysiące żołnierzy wracały do domów bez kończyn, oderwanych w zamachach czy amputowanych w wyniku ran, przechodziło na rentę i tylko wśród innych weteranów potrafiło funkcjonować w miarę normalnie; inni, jak to często bywa po doświadczeniach wojennych, często nie potrafili znaleźć pracy i odnaleźć się w społeczeństwie.

Rosyjski fotograf Artem Prociuk przez kilka miesięcy 2015 roku fotografował weteranów wojny w Afganistanie (a także w Czeczenii, toczonej już przez Federację Rosyjską), pytając ich m.in., czym był dla nich powrót do domu.

- Wracaliśmy w stanie euforii, ale nie było normalnego procesu adaptacji, dlatego to uczucie szybko przeminęło – wspomina jeden ze sfotografowanych przez niego "afgańców" Nikołaj Kniaziew, który walczył w Afganistanie w latach 1983-1985.

Rosyjscy żołnierze nie mogli odnaleźć się po powrocie z wojny w AfganistanieDarz Mol | Wikimedia (CC BY SA 2.5)

- Wróciliśmy pod koniec lat 80. Wyjeżdżaliśmy z jednego kraju, a wracaliśmy do całkiem innego. W nowym państwie dla zwyczajnych ludzi jeszcze nic nie było gotowe, co dopiero mówić o warunkach dla inwalidów. Wielu chłopaków szło na wojnę w całości, a wracali jako inwalidzi, którzy musieli sobie radzić na wszelkie sposoby. Po prostu nie wpasowaliśmy się w czasy, w których żyliśmy – wspomina Kniaziew.

Z kolei Igor Dembowski, który od 1982 roku przez dwa lata służył w Afganistanie, po powrocie do domu "poszedł na ulicę", zaczął zaprowadzać porządek.

- Biłem punków na Newskim prospekcie, o mały włos bym trafił do aresztu. Prowadzałem się z różnym towarzystwem – czyściłem miasto. Później doszedłem do wniosku, że albo się zapiję i będę się wdawać w awantury, nikomu niczego nie udowadniając, albo zacznę przekazywać swoje doświadczenie. Teraz pracuję w organizacji społecznej, pomagającej weteranom wojny afgańskiej i czeczeńskich – mówi Dembowski.

Kilkudziesięciu żołnierzy radzieckich, którzy podczas służby w Afganistanie trafili do niewoli mudżahedinów, przeszło na islam, założyło rodziny i zostało w Afganistanie. Inny rosyjski fotoreporter, Aleksiej Nikołajew, jeździ po Afganistanie i sprawdza, jak ułożyło się ich życie.

- Tu mam rodzinę, a w Rosji już nikomu nie jestem potrzebny – ocenił w rozmowie z Nikołajewem Giennadij Cewma, który trafił do niewoli jesienią 1983 roku. Ma żonę, pięcioro dzieci, dom i nie myśli o powrocie do Rosji ani na Ukrainę, z której pochodzi.

Moralne i polityczne potępienie

15 lutego 1989 roku ostatni żołnierze radzieccy wyjeżdżali z Afganistanu pod okiem gen. Borysa Gromowa. 24 grudnia tego samego roku, w przeddzień 10. rocznicy interwencji wojsk radzieckich, deputowani do Rady Najwyższej ZSRR, podobnie jak komisja ds. międzynarodowych Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, uznali w rezolucji, że decyzja o wtargnięciu do Afganistanu zasługuje na "moralne i polityczne potępienie".

Tymczasem w grudniu 2014 roku wiceprzewodniczący frakcji parlamentarnej rządzącej Jednej Rosji Franz Klincewicz, szef Związku Weteranów Afganistanu, wystąpił w Dumie Państwowej, izbie niższej rosyjskiego parlamentu, z wnioskiem o zmianę oceny wojny w Afganistanie.

Rosjanie wycofali się z Afganistanu w atmosferze "moralnego i politycznego potępienia"Wikimedia (CC BY SA 3.0)

- Oczywiste jest, że dana rezolucja została przyjęta z pobudek koniunkturalnych, nie mających żadnego odzwierciedlenia w prawdzie historycznej – oświadczył Klincewicz.

- Wojska radzieckie w Afganistanie broniły nie tylko interesów swojego państwa. Wtedy udało nam się zahamować rozpełzanie się po świecie dżumy ekstremizmu, przebranego w islamskie szaty – grzmiał z mównicy. – Nadszedł czas, by sprawiedliwie ocenić wojnę w Afganistanie i koniecznie zatwierdzić to na poziomie państwowym, oficjalnym. To nasz święty obowiązek wobec tych, którzy polegli w afgańskiej wojnie! – przekonywał.

Były już deputowany do Rady Federacji Konstantin Dobrynin apeluje jednak, by nie ideologizować wojny afgańskiej i nie przekształcać jej w przykład dla kolejnych pokoleń polityków i wojskowych. - Radziecka epopeja afgańska dobitnie świadczy o tym, że żadna wojna nie może być traktowana jako spacerek dla rozrywki lub zabawa, ponieważ jest to droga do niszczenia ludzi, tronów i epok. Znacznie łatwiej ją rozpocząć niż zakończyć – uważa Dobrynin.

Post Scriptum

Swietłana Aleksijewicz w wydanej w 2006 roku książce "Cynkowi chłopcy" przytacza rozmowę, jaką odbyła z anonimowym rozmówcą, który wyzywał ją i groził, by nie pisała o wojnie w Afganistanie i żołnierzach, którzy z niej wrócili. W pewnym momencie powiedział do niej: "Jeszcze nas zawołają, jeszcze nam dadzą w ręce broń, byśmy zaprowadzili porządek. Za wszystko odpowiedzą!"

Najwyraźniej były to prorocze słowa.

Autor: Agnieszka Szypielewicz\mtom / Źródło: snob.ru, Natalia Szyło: Afganistan: 30 lat później, Swietłana Aleksijewicz: Cynkowi chłopcy, kulturologia.ru, slon.ru

Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia (CC BY SA 3.0) | RIA Novosti archive