|

Pół miliona od Czarnka, zero rozliczeń. Teraz pomaga Nawrockiemu 

Kamil Kobyliński przed PKW z podpisami poparcia dla Karola Nawrockiego
Kamil Kobyliński przed PKW z podpisami poparcia dla Karola Nawrockiego
Źródło: Leszek Szymański/PAP

W 2021 roku, gdy pracowali w ministerstwie Przemysława Czarnka, ich Stowarzyszenie "Dumni z Polski" otrzymało od MEiN pół miliona złotych - na portal informacyjny i serię konferencji. Z ustaleń tvn24.pl wynika, że tych dotacji nigdy nie rozliczyli. A mimo wezwania do zwrotu do dziś nie oddali złotówki. Były wiceszef stowarzyszenia działa teraz na rzecz kampanii Karola Nawrockiego. Niedawno zobaczyła go z bliska cała Polska, gdy próbował siłą wedrzeć się na debatę prezydencką w Końskich.

Artykuł dostępny w subskrypcji

11 kwietnia 2025 roku, na debatę prezydencką w Końskich przyjeżdża Karol Nawrocki. Przed wejściem sympatycy PiS zaczynają skandować: "Karol! Karol!".

Przeciągłe "Kaaaarooool!" - mające nakręcić tłum - wykrzykuje mężczyzna w zielonej bluzie z napisem: "Karol inspiruje". Na zdjęciach kampanijnych stoi zawsze w drugim rzędzie. W ostatnich miesiącach towarzyszył Nawrockiemu na wielu spotkaniach z wyborcami.

Kilka minut później, w Końskich, to właśnie on – obok pracownika TV Republika Michała Gwardyńskiego – bierze udział w szarpaninie przed halą sportową, gdzie ma odbyć się debata. Jeszcze przed jej rozpoczęciem w mediach społecznościowych pojawiają się nagrania - grupa osób forsuje barierki i rusza w stronę budynku. Widać wśród nich zwolenników kandydata PiS. W zdarzeniu bierze udział też poseł PiS Jan Kanthak.

Stojąc w pierwszym rzędzie tłumu otaczającego wejście do hali, mężczyzna napiera na ochroniarzy. Usiłuje siłą wedrzeć się do środka budynku. Za jego plecami grupa osób naciska na drzwi - słychać krzyki: "Co robicie?!".

konskie3

W ruch idą łokcie, nad głowami tłumu unoszą się telefony, które rejestrują każdą sekundę starcia z ochroną. 

Kim jest mężczyzna w zielonej bluzie z napisem "Karol inspiruje", stojący wśród osób napierających na ochronę?

To 35-letni Kamil Kobyliński, były wiceprezes Stowarzyszenia "Dumni z Polski". W serwisie X (dawnym Twitterze) przedstawia się jako @SarmataPolski.

Jego żona, Maria - z którą poznali się na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, uczelni ojca Tadeusza Rydzyka - to była dziennikarka "Gazety Polskiej Codziennie". Dekadę temu, jako 17-letnia licealistka, została bohaterką prawicy po tym, jak publicznie nazwała Donalda Tuska "zdrajcą Polski". W 2021 roku dziennik "Fakt" pisał, że Maria Kobylińska "działa w patriotycznym stowarzyszeniu 'Dumni z Polski'". Przykładowe tytuły jej artykułów: "Tęczowa propaganda", "Tęczowa zaraza znów atakuje", "Przesłuchać Tuska!", "Polski Kościół ochroni dzieci przed pedofilami". 

Na zdjęciu powyżej Kamil Kobyliński z żoną i parą prezydencką.

A to nie jedyna znacząca fotografia w jego albumie. Prześledziliśmy jego media społecznościowe, skorzystaliśmy też z narzędzia do rozpoznawania twarzy pośród dostępnych publicznie fotografii. Znajdujemy go na dziesiątkach zdjęć z ostatnich kilku lat, gdy pozuje ramię w ramię z czołowymi politykami PiS między innymi z Jarosławem Kaczyńskim, Beatą Szydło, Mariuszem Błaszczakiem, Jackiem Sasinem, Mateuszem Morawieckim. Część tych fotografii to tak zwane selfie z wieców wyborczych, sztabów partii czy autobusów, którymi w kampaniach podróżują politycy. Inne zrobiono w ramach pełnionych przez niego obowiązków służbowych. Jakich?

Kamil Kobyliński w towarzystwie czołowych polityków PiS
Kamil Kobyliński w towarzystwie czołowych polityków PiS
Źródło: PAP / tvn24.pl

Pierwszą pracę miał dostać w 2015 roku w Telewizji TRWAM, i to miejsce, gdzie pracował najdłużej, bo do 2018 roku – jak wynika z jego profilu LinkedIn, gdzie chwali się zawodowymi dokonaniami. Potem Kobyliński rozpoczął karierę w instytucjach publicznych – informacje, które sam opublikował w mediach społecznościowych, potwierdziliśmy też w innych źródłach, między innymi w rozmowach z byłymi współpracownikami. Nigdzie nie zagrzał długo miejsca. W 2019 roku znalazł zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, gdzie był najpierw "koordynatorem biura prasowego", a następnie "koordynatorem biura wydarzeń państwowych". Później przeszedł do Ministerstwa Edukacji i Nauki, kierowanego przez Przemysława Czarnka i to tu właśnie w ostatnich latach przepracował więcej niż rok, a następnie, w 2023 roku trafił do Kancelarii Premiera, gdzie objął stanowisko zastępcy dyrektora. Odpowiadał tam za trzeci sektor i organizacje społeczne.

Fragment internetowego CV Kamila Kobylińskiego
Fragment internetowego CV Kamila Kobylińskiego
Źródło: Linkedin

Potem zmieniła się władza, a Kobyliński przestał aktualizować swoje internetowe CV. 

Dziś były wiceprezes Stowarzyszenia "Dumni z Polski" angażuje się w kampanię kandydata PiS na prezydenta Karola Nawrockiego. W marcu opublikował na Tik Toku film, w którym stoi z pudełkiem 2 tysięcy podpisów dla jego komitetu wyborczego. 

- To nasz wkład w akcję zbierania podpisów, zrobiliśmy kawał dobrej roboty! Działamy dalej, teraz wywieszamy banery i będziemy działać aż do zwycięstwa! – mówi na nagraniu.

Działa? Pracuje w sztabie? 22 kwietnia zapytaliśmy o to Kamila Kobylińskiego. W rozmowie telefonicznej powiedział, że nie jest upoważniony do udzielania takich informacji i odesłał nas do sztabu. Próbujemy dopytać o wydarzenia w Końskich, ale i w tej kwestii po chwili namysłu prosi, by o komentarz pytać sztab Nawrockiego. Jednocześnie zaprzeczył, jakoby miał być agresywny czy uczestniczyć w szarpaninie. - Ja osobiście nikogo nie szarpałem - zapewnia.

Tego samego dnia próbowaliśmy skontaktować się z rzeczniczką Karola Nawrockiego - Emilią Wierzbicki. Poprosiła o SMS. Tą drogą zapytaliśmy, jaką rolę w kampanii Nawrockiego pełni Kobyliński - i wskazując na jego liczne aktywności między innymi w  Końskich - czy ma jakąś oficjalną funkcję.

Godzinę później - te same pytania wysłaliśmy do posła Pawła Szefernakera, który jest szefem sztabu wyborczego.

Rzeczniczka nie odpisała. Paweł Szefernaker oddzwonił: - Nie znam tego człowieka, nie pełni żadnej funkcji. Są różne osoby, które pojawiają się. Nasze spotkania, konwencje są wszystkie otwarte. Są też osoby, które pojawiają się jako sympatycy, ale to nie są osoby, które pełnią jakieś funkcje.

Dopytywany, czy "sympatykom" tak łatwo pojawiać się blisko kandydata i wypowiadać publicznie w kampanii, dodał: - Ja mam problem taki, że nie znam tej osoby z imienia i nazwiska, więc nie wiem, o kim pani mówi.

Po rozmowie przesłaliśmy Szefernakerowi zdjęcia Kobylińskiego obok Nawrockiego i innych polityków PiS, ale do nich się już nie odniósł.

Karol Nawrocki ściska się z Przemysławem Czarnkiem. Po prawej Paweł Szefernaker, w tle - w zielonej bluzie - Kamil Kobyliński
Karol Nawrocki ściska się z Przemysławem Czarnkiem. Po prawej Paweł Szefernaker, w tle - w zielonej bluzie - Kamil Kobyliński
Źródło: Fakty TVN

Sam Kobyliński w mediach społecznościowych w marcu 2025 roku pochwalił się przynależnością do ruchu "Karol Inspiruje", czyli "drużyny młodych Karola Nawrockiego".

Dumny z Polski u Czarnka

Skupmy się na dotychczasowej działalności Kobylińskiego.

Strona stowarzyszenia - dumnizpolski.org - nie działa, ale pozostał po niej ślad w sieci. Archiwalna kopia strony internetowej Stowarzyszenia "Dumni z Polski" (nie mylić z fundacją Dumni z Polski - to tylko zbieżność nazw) otwiera się animacją z husarzem. Rysunkowy jeździec na koniu - spowity dymem - unosi kopię z powiewającą biało-czerwoną flagą. Po chwili złote litery układają się w adres: "Dumni z Polski.org". Na literze "D" widzimy osadzoną głowę orła w koronie. 

"Masz chęć i pomysł, jak służyć Polsce. Bądź częścią naszego zespołu. Działajmy razem" [pis. oryg.] – zachęcają niżej na stronie członkowie stowarzyszenia.

Fragment archiwalnej strony stowarzyszenia Dumni z Polski
Fragment archiwalnej strony stowarzyszenia Dumni z Polski
Źródło: Web Archive

Stowarzyszenie "Dumni z Polski" powstało w 2016 roku, a Kamil Kobyliński współkierował nim od początku - najpierw jako członek zarządu, później, aż do października 2022 roku, jako wiceprezes. 

Prezesem organizacji, jak wynika z dokumentów złożonych do Krajowego Rejestru Sądowego, jest Dariusz Jóźwiak, który na Facebooku przedstawia się jako "ART FILM MAKER" [pis. oryg., z ang. twórca filmów artystycznych]. 

Choć ich drogi później się rozejdą, na początku 2021 roku Dariusz Jóźwiak i Kamil Kobyliński rozpoczęli pracę w Ministerstwie Edukacji i Nauki. Kobyliński trafił do resortu w styczniu 2021, a zaraz za nim – w lutym – do zespołu dołączył Jóźwiak.

80 rocznica bitwy o Tobruk, Warszawa. 10 grudnia 2021
Po prawej stronie - obok Karola Nawrockiego - Dariusz Jóźwiak z listem od Przemysława Czarnka
Źródło: IPN

Obaj szefowie Dumnych z Polski trafili do Biura Ministra - jednostki pełniącej funkcję politycznego zaplecza Czarnka. Biuro odpowiada m.in. za organizacyjne wspomaganie ministra, koordynację działań, obsługę wydarzeń czy kontaktów politycznych. W biurze pracują zazwyczaj "jego ludzie": najbliżsi współpracownicy, doradcy, asystenci - często młodzi, bez doświadczenia, ale lojalni. Jak ustaliliśmy, Kobyliński i Jóźwiak zostali zatrudnieni w MEiN "poza korpusem" służby cywilnej, czyli formalnie nie byli urzędnikami, ale pracownikami z politycznego nadania, bez konkursu.

- Byli "chłopakami od PR-u". Robili zdjęcia na wydarzeniach, dużo jeździli, odczytywali listy od ministra – mówi jeden z ich byłych współpracowników z ministerstwa w rozmowie z tvn24.pl. 

– Kobyliński przyszedł pierwszego dnia i zapytał, gdzie jest jego gabinet? W sytuacjach, gdy dziennikarze próbowali dopaść ministra Czarnka, zasłaniał go własną piersią - i trzeba przyznać, że robił to skutecznie. Ale nie był "człowiekiem Czarnka", nie należał do jego kręgu zaufania. Czarnek dostał go "w teczce" od kogoś z PiS-u - dodaje nasz rozmówca, który chce pozostać anonimowy.

Byli współpracownicy Kobylińskiego, z którymi rozmawialiśmy, nie mają o nim najlepszego zdania. Od byłych pracowników Andrzeja Dudy, którzy pracowali dla niego w tym samym czasie co Kobyliński, usłyszeliśmy, że nie radził sobie z obowiązkami i czasami sprawiał wrażenie "niezdolnego do pracy".

W KPRM też nie mają nic ciepłego do powiedzenia.

- Szukaliśmy kogoś, kto mógłby się zajmować komunikacją polityki młodzieżowej - słyszymy od osoby znającej kulisy zatrudnienia Kobylińskiego w kancelarii premiera. - CV miał świetne. Kancelaria, ministerstwo, do tego był społecznikiem. Wszystko się zgadzało. Sam się zgłosił, na lewo i prawo rozpowiadał już wtedy, że u Czarnka nie może awansować, bo tam sami ludzie z Lublina. Już po dwóch tygodniach u nas było wiadomo, że kłamał i po prostu nie nadaje się do pracy. Pracował w KPRM kilka miesięcy, z czego większość tego czasu był na zwolnieniach i urlopach, nie można było na nim polegać, wszyscy byli wściekli – mówi nasz rozmówca.

Kamil Kobyliński w Końskich
Kamil Kobyliński w Końskich
Źródło: TVN24

Jóźwiakowi konkurencja z Lublina najwyraźniej w ministerstwie Czarnka nie przeszkadzała, bo pracował tam dłużej – do marca 2023 roku.

Sam Kamil Kobyliński w rozmowie z tvn24.pl przedstawia się jako ekspert od organizacji pozarządowych, a także jako "osoba, która pracowała na rzecz społeczeństwa obywatelskiego", poświęcając temu - jak sam podkreśla - "dużo czasu i zaangażowania".

– W Ministerstwie Edukacji i Nauki byłem ekspertem od organizacji wydarzeń i spraw medialnych. Nie byłem wtedy pracownikiem publicznym, nie byłem w służbie cywilnej – zaznacza Kamil Kobyliński, potwierdzając nasze ustalenia.

Jak mówi, później zaproponowano mu objęcie stanowiska zastępcy dyrektora w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w Departamencie Społeczeństwa Obywatelskiego. - Miałem pod sobą między innymi Wydział Polityki Młodzieżowej i Komunikacji Społecznej, gdzie zajmowałem się młodzieżowymi organizacjami pozarządowymi - tłumaczy.

W kancelarii premiera Mateusza Morawieckiego nie zagrzał miejsca na długo, krócej niż rok. W rozmowie z tvn24.pl wyjaśnia, że powodem odejścia były kwestie osobiste, których nie chce komentować.

Wniosek po terminie i nieoddane pół miliona

W oficjalnym CV Kobylińskiego na portalu LinkedIn nie przeczytamy jednak nic o jego działalności społecznej, prowadzonej równolegle z pracą w instytucjach publicznych.

Jak ustaliliśmy w tvn24.pl, w 2021 roku Jóźwiak i Kobyliński - wówczas pracownicy resortu edukacji - złożyli do ministra Czarnka dwa wnioski o dofinansowania. Podpisali się pod nimi jako prezes i wiceprezes Stowarzyszenia "Dumni z Polski".

W maju do ministra trafił pierwszy wniosek. Jóźwiak i Kobyliński chcieli zorganizować "Cykl Konferencji Naukowych - Nowa Generacja Społecznej Odpowiedzialności" w ramach programu "Społeczna Odpowiedzialność Nauki". Wnioskowana kwota? Około 345 tys. zł. 

Dotację dostali.

Społeczna Odpowiedzialność Nauki to program, który minister Czarnek uruchomił, by wspierać podmioty popularyzujące naukę, promujące sport akademicki, utrzymujące ważne zasoby biblioteczne. Mogły to być zarówno uczelnie, jak i organizacje pozarządowe. Jeden z modułów, w ramach którego można było dostać dofinansowanie (od 20 do 400 tys. zł) dotyczył właśnie konferencji naukowych.

W edycji, w której wzięli udział Dumni z Polski, ministerstwo zakwalifikowało do dofinansowania konferencji 212 podmiotów. Dotacja dla stowarzyszenia Jóźwiaka i Kobylińskiego była jedną z najwyższych. Więcej dostały jedynie cztery podmioty, w tym Uniwersytet śląski i Uniwersytet Warszawski. Większość organizacji wnioskowała o kwoty poniżej 200 tys. zł.

Najwyższe dotacje od ministra Czarnka
Najwyższe dotacje od ministra Czarnka
Źródło: TVN24+

25 sierpnia 2021 roku dwaj pracownicy MEiN - wciąż formalnie podwładni Przemysława Czarnka – przyszli do niego z nowym pomysłem. Chcieli zorganizować kolejny projekt edukacyjny pt. "Pamiętniki Pokolenia Wolności" - ponownie w ramach programu ministra "Społeczna Odpowiedzialność Nauki". Tym razem miał to być - jak wynika z pisma do Czarnka, do którego kopii dotarliśmy - portal informacyjno-publicystyczny.

Był tylko jeden drobny problem: nabór do programu, z którego chcieli otrzymać pieniądze, już się zakończył.

We wniosku tłumaczyli, że nie mogli złożyć dokumentów w terminie (do 30 kwietnia 2021 roku), bo pomysł na projekt narodził się dopiero 15 czerwca 2021 roku, podczas Forum Myśli Społecznej. "Dlatego zwracamy się z prośbą o zgodę na przystąpienie do programu ‘Społeczna Odpowiedzialność Nauki’ poza wyżej wymienionym terminem" - pisali.

Minister Przemysław Czarnek dopisał na dokumencie jedno słowo: "Zgoda". Przybił pieczątkę i podpisał. 

Z dokumentów wynika, że koszty działalności portalu oszacowano na 123 tys. zł. Dodatkowo planowano powołanie zespołu medialnego i redakcji - za 41 tys. zł. Wniosek z prośbą nie określał ani tego, jak długo portal miał działać, ani na jaki czas stowarzyszeniu powinny wystarczyć pieniądze. 

Wniosek Stowarzyszenia "Dumni z Polski"
Wniosek Stowarzyszenia "Dumni z Polski"
Źródło: MEiN

Zapomnieli rozliczyć dotację?

Jak ustaliliśmy, zarząd Stowarzyszenia "Dumni z Polski" do dziś nie rozliczył w ministerstwie przyznanych dotacji. Zwyczajnie nie złożył sprawozdań z wykonanych projektów, a miał taki obowiązek. W czerwcu, lipcu i październiku 2023 roku MEiN trzykrotnie wzywał organizację do złożenia końcowego raportu z realizacji projektu - z 14-dniowym terminem od momentu otrzymania pisma.

Informację o dotacjach i braku rozliczenia potwierdziliśmy w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Dlaczego tam? Bo po zmianie władzy i przegranych przez PiS wyborach resort ministra Czarnka został podzielony na dwie części. Edukacją kieruje dziś Barbara Nowacka z KO, nauka i uczelnie wyższe (a to z tej części budżetu pochodziły dotacje dla Dumnych Polski) to resort podległy Marcinowi Kulaskowi z Lewicy.

Sprawą Kobylińskiego i Jóźwiaka zainteresowaliśmy się jeszcze przed debatą w Końskich, dlatego już 8 kwietnia wysłaliśmy do MNiSW pytania o to, czy stowarzyszenie zrealizowało i rozliczyło projekty.

Karol Nawrocki i Kamil Kobyliński w Legionowie
Karol Nawrocki i Kamil Kobyliński w Legionowie
Źródło: tvn24.pl

Odpowiedź zespołu prasowego otrzymaliśmy 15 kwietnia:

"W odpowiedzi na skierowane pytanie informujemy, że umowy DNK/SN/515520/2021 i SONP/SN/542422/2021 ze Stowarzyszeniem Dumni z Polski zostały rozwiązane.

Do dnia 9.04.2025 r. nie zarejestrowano żadnego zwrotu środków, ani przelewu odsetek, w ramach tych umów.

Sprawy umów numer DNK/SN/515520/2021 i SONP/SN/542422/2021, realizowanych w ramach programów Doskonała nauka i Społeczna odpowiedzialność nauki są w trakcie procedowania. Ze względu na to, że postępowania w sprawie obu umów dotyczą konsekwencji ich wypowiedzenia przez ministra i związanego z tym wezwania do zwrotu środków finansowych, informowanie o wynikach działań jest przedwczesne". (Podkreślenia od redakcji)

Z naszych ustaleń wynika, że 26 października 2023 roku - kilkanaście dni po przegranych przez PiS wyborach - do Stowarzyszenia "Dumni z Polski" skierowano pismo z resortu o rozwiązaniu obu umów grantowych ze skutkiem natychmiastowym. Ministerstwo zażądało zwrotu całej kwoty wraz z odsetkami. Łączna kwota dotacji to 545 239,98 zł zł. Ile wyniosą odsetki, na ten moment nie wiadomo.

Zapytaliśmy Kobylińskiego, dlaczego Stowarzyszenie "Dumni z Polski" nie rozliczyło grantów z MEiN na kwotę pół miliona złotych. - Ja osobiście nic o tym nie wiem. W Stowarzyszeniu "Dumni z Polski" nie jestem już od 2022 roku – zapewniał w rozmowie telefonicznej Kobyliński. Po odejściu ze stowarzyszenia w październiku 2022 roku Kobyliński jak twierdzi - miał mieć z prezesem Jóźwiakiem jedynie sporadyczny, przypadkowy kontakt.

- Nie mam informacji o tym, że projekty nie zostały rozliczone i dlaczego. Nie wiem, co się z nimi stało - zapewnia. - Te projekty trwały, mnie już nie było, więc skąd mam wiedzieć, co się z nimi stało? Nie mam pojęcia, co zrobiło stowarzyszenie od momentu mojego odejścia.

Przypomnijmy: Kobyliński był wiceprezesem do października 2022 roku. Granty z MEiN miały zostać zrealizowane do końca grudnia 2022 r. Dopytaliśmy więc: czy w ramach projektu dla MEiN miał powstać portal informacyjno-publicystyczny? Pod jakim adresem? I czy do października 2022 r. trwały nad nim prace?

- Nie mam dostępu do tych informacji - ucina Kobyliński.

Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że Kobyliński w korespondencji z ministerstwem zasłaniał się właśnie tym, iż odszedł ze stowarzyszenia.

Resort miał też problem z dostarczeniem stowarzyszeniu oficjalnych pism z wezwaniami do uzupełnienia dokumentacji - listy wracały nieodebrane. Jak się dowiedzieliśmy, skutecznie dostarczane miały być jednak za pośrednictwem rządowego portalu ePuap.

16 kwietnia 2025 roku postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda siedziba stowarzyszenia. Pod wskazanym adresem znaleźliśmy jednak jedynie salon kosmetyczny - gdy dzwoniliśmy do drzwi, nikt nie otwierał. Po stowarzyszeniu na miejscu - w centrum Warszawy - nie było jednak ani śladu. To mogłoby wyjaśniać problemy z odbieraniem poczty.

22 kwietnia skontaktowaliśmy się również z prezesem Stowarzyszenia "Dumni z Polski" Dariuszem Jóźwiakiem. Zapytany o żądanie zwrotu środków z dotacji MEiN - był zaskoczony. Stwierdził, że "nie ma takiej informacji" i że stowarzyszenie "już nie funkcjonuje". Dodał, że przedstawiciele organizacji "wyjaśniają sprawę" i są gotowi "ponieść konsekwencje".  

Dopytaliśmy, czy – według jego wiedzy – projekty objęte finansowaniem MEiN zostały w ogóle zakończone. – Wiem, że realizował je wiceprezes, ale nie wiem, na jakim etapie zostały zakończone. Wiem, że dużo zrobiono, ale nie zrealizowano w stu procentach – przyznał.  

Pytany o zapowiadany portal informacyjno-publicystyczny i cykl konferencji, Dariusz Jóźwiak zaznaczył, że nie pamięta szczegółów. Mówił, że odbyły się prawdopodobnie trzy lub cztery konferencje, ale nie był pewien ich liczby. Podkreślił, że za te działania odpowiadał głównie Kamil Kobyliński.  

Wspomniał, że faktycznie planowany był jakiś portal, ale nie pamięta jego nazwy ani nie wie, co ostatecznie zostało zrealizowane.  I poprosił, by dalsze pytania przesłać mu drogą mailową. 

Tą drogą zapytaliśmy między innymi: Dlaczego stowarzyszenie nie złożyło sprawozdań? Czy dofinansowane projekty zostały zrealizowane? Kto w stowarzyszeniu za nie odpowiadał? Dlaczego Kobyliński odszedł z organizacji?  

Jóźwiak odpowiedział następnego dnia. "Stowarzyszenie Dumni z Polski obecnie znajduje się w stanie zawieszenia działalności i jest w trakcie formalnej likwidacji. W związku z tym część korespondencji, w tym pisma dotyczące zwrotu dotacji, mogła do mnie jeszcze nie dotrzeć. Niemniej, jesteśmy świadomi problemu i traktujemy go poważnie” – poinformował Jóźwiak na wstępie. 

Proszony o komentarz do sprawy dotacji przekazał: "Zdajemy sobie sprawę z tego, że projekty realizowane w ramach programu nie zostały należycie rozliczone. Jako organizacja ponosimy za to odpowiedzialność i będziemy dążyć do jak najszybszego i rzetelnego wyjaśnienia sytuacji. Jeśli decyzja o zwrocie środków będzie ostateczna, to będziemy musieli ponieść konsekwencje i spłacić dotacje". 

W przesłanej tvn24.pl wiadomości Jóźwiak twierdzi, że za koordynacje projektów odpowiedzialny był Kobyliński i "tylko on miał dostęp do systemu, w którym projekty zostały złożone, a także on jest odpowiedzialny za rozliczenie projektów".  

Czy stowarzyszenie w ogóle zrealizowało dotowane projekty? "Wiem, że – powstały treści, odbyły się konferencje, wiele działań zostało rozpoczętych i wiele z sukcesem zakończonych, ale nie udało się zrealizować wszystkich celów zgodnie z harmonogramem i zakresem, który był założony we wnioskach".  

Patriotyczny portal widmo

Postanowiliśmy sami sprawdzić, czy stowarzyszenie rzeczywiście zorganizowało zapowiadane konferencje oraz czy powstał portal informacyjno-publicystyczny, na który otrzymało dotację. 

Zacznijmy od portalu.

Nie ma strony, która byłaby powiązana z nazwą "Pamiętniki Pokolenia Wolności". Jedyny ślad, jaki znajdujemy, to tytuł wykładu, który 9 grudnia 2021 roku Jóźwiak miał wygłosić na seminarium "Stan Wojenny 1981-1983 w teorii i praktyce nauczania szkolnego". 20-minutowe wystąpienie znalazło się w jego programie. Nie ma jednak żadnego zapisu.

Znaleźliśmy serwis dumnizpolski.pl - zbieraninę poradników typu, "jak założyć drugie konto na Gmailu" czy "jak zabezpieczyć [elektryczną] hulajnogę", który wygląda jak generowany przez sztuczną inteligencję. Ale jeszcze w 2022 roku strona wyglądała zupełnie inaczej - archiwalne kopie pokazują, że działał tam patriotyczny serwis informacyjny, skierowany głównie do uczniów. Za inicjatywą stał dr Krzysztof Tenerowicz - prawicowy działacz, były radny Solidarnej Polski i prezes Fundacji Centrum im. Władysława Grabskiego, kiedyś związany z Ruchem Narodowym. Projekt miał promować postawy obywatelskie i wiedzę o historii Polski. Co się stało później? W 2023 roku domena została sprzedana, a obecny właściciel wykorzystuje ją głównie do generowania "klików" - ruchu z wyszukiwarek internetowych.

Cykl konferencji

Sprawdziliśmy też, czy zapowiadany cykl konferencji pod hasłem "Nowa Generacja Społecznej Odpowiedzialności" faktycznie się odbył. Przypomnijmy: na ten cel Stowarzyszenie "Dumni z Polski" otrzymało 345 tys. zł z publicznych środków.  

Po konferencjach pozostały ślady w sieci – w prawicowych mediach i na stronach rządowych – mimo to stowarzyszenie nie rozliczyło ich z ministerstwem.

Trafiliśmy na relację portalu wpolityce.pl, według której jedna z konferencji odbyła się 11 kwietnia 2022 roku w Centrum Nauki Kopernik (decyzję o przyznaniu środków pracownicy Czarnka otrzymali już latem 2021 roku). 

"W wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele rządu w tym Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek, a także Pełnomocnik Rządu do spraw Polityki Młodzieżowej Piotr Mazurek, Dyrektor Departamentu Programów Naukowych i Inwestycji MEiN Wojciech Kondrat" - relacjonował serwis.

Dopiero niżej, w dalszej części artykułu, można zobaczyć, że minister "wziął udział" w konferencji… w formie wcześniej przygotowanego nagrania, które zostało odtworzone podczas wydarzenia.

Drugą część konferencji otworzył - według relacji serwisu wpolityce.pl - wiceprezes Stowarzyszenia "Dumni z Polski” Kamil Kobyliński. - Jak ma wyglądać nowoczesny patriotyzm? Jak powinien wyglądać, jak powinien się zachowywać, co powinien robić młody patriota? - pytał ze sceny. - Chodzi o to, żebyśmy się jednoczyli, razem dążyli do tego, by Polska była wielkim krajem. (…) Niestety, niektóre media przez lata próbowały zniszczyć pojęcie "polskiego patrioty". My nie możemy sobie na to pozwolić. Musimy walczyć - mówił.

Nowoczesna Generacja Patriotyzmu

To jedna konferencja, a miał być cykl. Krótki, bo składający się z dwóch konferencji, czego dowiadujemy się z wniosku stowarzyszenia złożonego w MEiN w 2021 r. Na organizację wydarzeń Jóźwiak i Kobyliński dali sobie 17 miesięcy.

Fragment wniosku Stowarzyszenia "Dumni z Polski"
Fragment wniosku Stowarzyszenia "Dumni z Polski"
Źródło: MEiN

Dotacja miała zostać przeznaczona m.in. na zakup aparatu (6299 zł), dwóch obiektywów (po 2799 zł sztuka), 10 kart pamięci do nagrywania (za łącznie 5290 zł), czterech mikrofonów (4756 zł).

Dumni z Polski w dokumentach złożonych w ministerstwie informowali, że 50 tys. zł kosztować będzie transmisja na antenie Telewizji Trwam.

Największym wydatkiem miała być jednak "zabudowa sceniczna", na którą stowarzyszenie zamierzało przeznaczyć 85475,9 zł.

Czy te wydatki były zasadne i adekwatne? Czy rzeczywiście zostały poniesione? Nie wiadomo. Bo stowarzyszenie - powtórzmy to - nie złożyło sprawozdania z rozliczeniem. Konfrencja w Toruniu nigdy się nie odbyła. Ale były inne.

Znaleźliśmy informacje o "II Konferencji Nowej Generacji Społecznej Odpowiedzialności", która odbyła się 13 grudnia 2022 r. w siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Jak wynika z relacji "Gazety Polskiej", wydarzenie to nie było jednak organizowane przez Stowarzyszenie "Dumni z Polski".

Za konferencją stał inny podmiot - Stowarzyszenie "Nowa Generacja Patriotyzmu." Choć nazwa brzmi poważnie, to w rzeczywistości niewielka organizacja zarejestrowana jako tzw. stowarzyszenie zwykłe (niewpisane do KRS) w ewidencji starosty powiatu legionowskiego. Nie posiada osobowości prawnej ani możliwości prowadzenia działalności gospodarczej, ale może organizować wydarzenia.

Prezesem tego stowarzyszenia był wtedy Kamil Kobyliński, były już wówczas wiceprezes "Dumnych z Polski". Obecnie, jak czytamy w ewidencji starosty, organizacją tą kieruje Rafał Lech. Z Kamilem Kobylińskim znają się jeszcze z uczelni ojca Rydzyka w Toruniu.

W 2023 roku – jak opisała Wirtualna Polska – stowarzyszenie było jednym z beneficjentów Rządowego Programu Fundusz Młodzieżowy. Środki w ramach programu przyznawał Narodowy Instytut Wolności, nadzorowany przez wicepremiera Piotra Glińskiego. 

Wśród beneficjentów znalazły się dwa podmioty: "Nowa Generacja Patriotyzmu" i "Nowoczesność i Tradycja". Oba zarejestrowano tego samego dnia - 24 sierpnia 2022 roku - i pod tym samym adresem w Legionowie. Do ewidencji wpisano je dwa dni później, już w trakcie trwającego naboru wniosków o dotacje z NIW. 

Stowarzyszeniem "Nowoczesność i Tradycja", jak wynika z ewidencji starostwa, kieruje Maria Kobylińska — żona Kamila i prawicowa dziennikarka. Oba stowarzyszenia zarejestrowano pod tym samym adresem co "Akademię Rozwoju Zawodowego" – firmę należącą do Agnieszki Kobylińskiej, kandydatki PiS w wyborach samorządowych w 2018 roku do rady powiatu legionowskiego. Prywatnie to matka Kamila Kobylińskiego.

Każde ze stowarzyszeń otrzymało z NIW dofinansowanie w wysokości 187,5 tys. zł. Na co?  

Na "Konferencję Nowa Generacja Społecznej Odpowiedzialności" oraz "patriotyczne spotkania i warsztaty". Rok później Stowarzyszenie "Nowoczesność i Tradycja" otrzymało też z NIW dotację w kwocie 138 tys. zł na projekt pod tytułem "Nieznani Bohaterowie II Rzeczypospolitej".

Zapytaliśmy Kamila Kobylińskiego o działalność tych stowarzyszeń. Stowarzyszenie "Nowa Generacja Patriotyzmu" – jak mówi – zrealizowało dwuletni projekt finansowany przez Narodowy Instytut Wolności. 

- Projekt został rozliczony i udokumentowany. Jedna z konferencji odbyła się w Giełdzie Papierów Wartościowych, druga - w Centrum Badawczym Polskiej Akademii Nauk w Jabłonnie, z udziałem profesorów i z debatą na temat energii odnawialnej. Mieliśmy patronat Ministerstwa Klimatu i Środowiska. To była konferencja naukowa na najwyższym poziomie, skierowana do młodzieży z powiatu legionowskiego - relacjonuje Kobyliński. 

Dodaje, że drugie stowarzyszenie "Nowoczesność i Tradycja" [prowadzone przez jego żonę Marię] również zrealizowało dwa projekty finansowane przez Narodowy Instytut Wolności. - Odbyła się u nas wizyta monitorująca, pokazaliśmy wszystkie dokumenty i faktury. Narodowy Instytut Wolności przeprowadził audyt i zaakceptował wszystkie rozliczenia. Zrealizowaliśmy je wzorowo - zapewnia. 

I zaznacza, że oba stowarzyszenia nie są w żaden sposób powiązane ze Stowarzyszeniem "Dumni z Polski".

- Inicjatywa konferencji "Nowa Generacja Społecznej Odpowiedzialności" była oddolnym pomysłem wielu organizacji młodzieżowych. Stowarzyszenie "Dumni z Polski" zorganizowało pierwszą konferencję. Drugą przygotowało już Stowarzyszenie "Nowa Generacja Patriotyzmu", która powstała jako efekt wcześniejszych spotkań organizacji młodzieżowych. Ludzie chcieli kontynuować te wydarzenia - rozmawiać o ważnych sprawach na różnych płaszczyznach: między młodzieżą, dorosłymi, instytucjami państwowymi, mediami, biznesem i ekspertami. Dlatego projekt trwał dalej, niezależnie od tego, które stowarzyszenia się angażowały - opowiada Kobyliński w rozmowie z tvn24.pl.   

Dlaczego pierwszą konferencję organizowało jedno stowarzyszenie, a drugą - już inne? Kobyliński tłumaczy, że drogi Stowarzyszenia "Dumni z Polski" i organizatorów konferencji po prostu się rozeszły. Na pytanie o powody rozstania odpowiada krótko: - Sprawy nie będę komentował publicznie. Nie mogliśmy dalej współpracować. Nie chcę tego teraz rozwijać, bo nie chodzi o to, żeby coś wywlekać. Po prostu podjąłem decyzję o odejściu ze stowarzyszenia - ucina. 

Inny czas, inne miejsce

Odbyła się jeszcze III konferencja, i ta już została zorganizowana przez Stowarzyszenie "Dumnych z Polski" - wciąż kierowane przez Dariusza Jóźwiaka. Za to w lutym 2023 roku. Już po terminie zgłoszonym w MEN, bo konferencja zapowiedziana we wniosku stowarzyszenia była planowana na 2022 rok. 

Co wtedy robił Kobyliński? Według naszych rozmówców zbliżył się z młodzieżówką PiS i Michałem Moskalem.

 - Michał szukał takich młodych i zaangażowanych. A takich, co by mieli czas i potem jeszcze dobrze wypadali na zdjęciach, nie ma aż tak wielu - mówi jeden z byłych współpracowników Kobylińskiego.

 Ten, jak wiadomo, przed obiektywem radzi sobie znakomicie. A przynajmniej bardzo chętnie do zdjęć pozuje. 

14 kwietnia — to jego ostatni wpis w momencie publikacji tego tekstu — pochwalił się kolejnym występem. Razem z posłami PiS Michałem Moskalem, Anną Gembicką, Agnieszką Górską i Anną Krupką wziął udział w konferencji prasowej wspierającej kandydaturę Karola Nawrockiego. Na jednym ze zdjęć można go zobaczyć w roli mówcy. 

Gdy organizowano to spotkanie, Kobylińskiego już wówczas w stowarzyszeniu nie było. Rzecz działa się w Częstochowie - znów inaczej niż we wniosku, w którym organizatorzy jako miejsce wskazywali Warszawę lub Toruń. 

19 kwietnia na Facebooka wrzucił film z tego spotkania, gdzie w towarzystwie żony, która rzuca na koniec "zgadzam się z mężem" - mówi o tym, dlaczego wspiera Nawrockiego. To nie jest byle jakie spotkanie – to oficjalna konferencja PiS. Prowadził ją Michał Moskal. Można ją obejrzeć na oficjalnych kanałach partii: 

O współpracę z Kobylińskim, a także kwestię dotacji dla Stowarzyszenia "Dumni z Polski" 22 kwietnia zapytaliśmy również Przemysława Czarnka.  

- Był moim pracownikiem, ale przez krótki czas. Nie był jakąś wyróżniającą się postacią - mówi dziś Przemysław Czarnek. Pytany o jego dzisiejsze ponadprzeciętne zaangażowanie w kampanię prezydencką były minister komentuje: - Pamiętam, że w poprzednich kampaniach też był aktywny, działał z młodzieżą. I przy kampanii samorządowej, i parlamentarnej. 

Czarnek nie pamięta za to kwestii przyznanych stowarzyszeniu dotacji. - Takich projektów dofinansowywanych przez ministerstwo były tysiące. 

Gdy mówimy, że jeden z grantów trafił do ministra poza konkursem, dodaje, iż nie sposób wszystkich takich pism spamiętać. - Ale jeśli dostali pieniądze i ich nie rozliczyli, to jestem zdzwiony - mówi. 

Po przesłaniu powyższych wypowiedzi do autoryzacji Przemysław Czarnek poinformował nas, że od pracowników dowiedział się, że Kobyliński nie jest w stowarzyszeniu od 2022 roku. I dodał: - Każdy podmiot, który nie wywiązuje się z umowy, powinien zwrócić środki. To oczywiste. 

Zawiadomienie do prokuratury, które nie wpłynęło

14 kwietnia sztab Koalicji Obywatelskiej zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury w związku z wydarzeniami w Końskich. Szefowa sztabu KO Wioletta Paprocka wskazywała między innymi na zniszczenie hali, próby siłowego wtargnięcia oraz "akty agresji ze strony ludzi PiS i Telewizji Republika".

Jak jednak ustaliliśmy w Prokuraturze Rejonowej w Końskich, mimo zapowiedzi żadne zawiadomienie nie zostało złożone.

Czytaj także: