Rosyjskie ministerstwo obrony ogłosiło przetarg na zainstalowanie na dnie Morza Barentsa nowego systemu wykrywającego okręty podwodne. Jego zadaniem będzie śledzić jednostki NATO, które nieustannie czają się w pobliżu strategicznych rosyjskich baz. To najważniejszy rejon działania dla floty Rosji i ciągłe wizyty atomowych intruzów z Zachodu są powodem irytacji Rosjan.
Przetarg zakłada zainstalowanie na dnie morza systemu MGK-608M do końca roku 2016. Nie przewiduje jego produkcji, więc urządzenia muszą już być gotowe. Samo umieszczenie systemu na dnie i połączenie go ze zmodernizowanym centrum kontroli na brzegu ma kosztować równowartość około czterech milionów dolarów. Jak wynika z opisu przetargu, nowy system MGK-608M ma zastąpić leżącą już na dnie wersję prototypową. Jego zadaniem będzie wykrywać pływające w Morzu Barentsa okręty podwodne w sposób pasywny oraz aktywny. Oznacza to, że MGK-608M będzie nasłuchiwać dźwięków wydawanych przez wrogie jednostki i samemu wysyłać sygnały, które będą się odbijać od intruzów, przez co będą umożliwiały stwierdzenie ich położenia. Całe urządzenie ma formę długiego na ponad sto kilometrów kabla z przymocowanymi do niego co jakiś czas stacjami nadawczo-odbiorczymi. Nie ma żadnych oficjalnych i jawnych informacji na temat szczegółowych możliwości systemu MGK-608M. Instytut Badawczy Atoll oferuje na eksport jego uproszczoną wersję MGK-608E i deklaruje przy tym, że wykrywa on okręty podwodne z „90-procentową dokładnością”, może być instalowany na głębokości do jednego kilometra, oraz sięgać na 200 kilometrów od brzegu.
Cicha wojna w głębinach
Zainstalowanie systemu MGK-608M ma dla rosyjskiej floty duże znaczenie. Rejon, który ma nadzorować, jest ujściem szeregu zatok wrzynających się głęboko w Półwysep Kola, w których znajdują się główne bazy Floty Północnej. Stacjonuje tam większość sił rosyjskiej floty, zwłaszcza atomowych okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi. Stamtąd wychodzą na kilkumiesięczne patrole, podczas których krążą w wodach Arktyki w gotowości do odpalenia salwy pocisków z głowicami jądrowymi na USA czy Europę Zachodnią. W sposób oczywisty Morze Barentsa staje się więc bardzo ważnym obszarem dla flot NATO, których przedstawiciele są tam stale obecni. Nie widać tego jednak na powierzchni, bowiem zmagania wschód-zachód toczą się tam pod wodą. Tak zwana „cicha wojna” jest utrzymywana w tajemnicy i niewiele o niej wiadomo, ale nie ma wątpliwości, że amerykańskie, brytyjskie i francuskie atomowe okręty podwodne krążą w pobliżu rosyjskich baz bez przerwy. Ich zadaniem jest śledzić wszystkie ruchy Rosjan, oraz podążać za wykrytymi nosicielami rakiet balistycznych, tak aby w razie wybuchu wojny móc je zatopić zanim zdążą odpalić swój śmiercionośny ładunek. Podwodne zmagania bywają zacięte. Na początku lat 90. doszło do dwóch groźnych kolizji atomowych okrętów podwodnych. W 1992 roku amerykański USS Baton Rouge zderzył się z Kostromą, a w 1993 roku USS Grayling z Nowomoskowskiem. Nie ma informacji o kolejnych takich incydentach, ale chociażby w 2014 roku Rosjanie chwalili się, że wykryli blisko swojego brzegu „intruza”, prawdopodobnie amerykański okręt typu Los Angeles i przegonili go. Nowy system MGK-608M ma pomóc rosyjskiej flocie namierzać nieproszonych gości i umożliwiać ich przegonienie, tak aby własne okręty podwodne mogły działać swobodniej i wychodzić na patrole niezauważone. Amerykanie mają podobne urządzenia zainstalowane na dnie Atlantyku i Pacyfiku. To stworzona podczas zimnej wojny rozległa sieć nazywana SOSUS, która miała wykrywać zbliżające się do Ameryki Północnej radzieckie okręty podwodne. Dzisiaj system działa w sposób ograniczony, ale nadal jest utrzymywany. Odtajniono ogólne informacje o tym jak jest zbudowany, jak działa i gdzie jest umieszczony, ale nie wiadomo jaka jest jego skuteczność.
Autor: mk/tr / Źródło: 7fbtk.blogspot.com, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Navy