Lisiczańsk. Zrujnowane miasto, w którym nie słychać nawet ptaków

Źródło:
Reuters

Podziurawione kulami ukraińskie samochody policyjne, zrujnowane budynki samorządowe, wypalone centrum handlowe, uszkodzona złota kopuła cerkwi - tak wygląda zdobyty przez siły rosyjskie i wspierających je separatystów Lisiczańsk w obwodzie ługańskim. Miasto odwiedził reporter agencji Reutera. Spotkał tam tylko nielicznych mieszkańców. Widział za to wiele zniszczeń.

Do Lisiczańska w Ukrainie w obwodzie ługańskim - który wpadł w ręce Rosjan i ich separatystycznych sojuszników po tym, jak wycofali się z niego ukraińscy obrońcy - dotarł reporter agencji Reutera. Jak opisywał, w mieście, niegdyś 100-tysięcznym, pozostało niewielu mieszkańców.

Od niedzieli Lisiczańsk znajduje się pod okupacją. Reporter Reutera wjechał do niego za zgodą władz samozwańczej, wspieranej przez Rosję tak zwanej Ługańskiej Republiki Ludowej. Jak relacjonował, miasto było ciche, nie słychać w nim było nawet ptaków. Zdecydowana większość jego mieszkańców uciekła.

Na ulicach reporter spotkał nielicznych cywilów - głównie kobiety. Po ulicach poruszały się pojazdy opancerzone sił separatystycznych wspieranych przez Rosję. Siedziba lokalnych władz została spalona. Dziennikarz widział także inne zniszczone i zrujnowane budynki, wraki samochodów, przewrócony radiowóz ukraińskiej policji.

Czytaj więcej: Bitwa o Lisiczańsk - siły ukraińskie zmuszone do wycofania się

Pyrrusowe zwycięstwo Rosji

Upadek Lisiczańska został okrzyknięty przez Moskwę, która sprawuje kontrolę nad dużą częścią obwodu ługańskiego, wielkim sukcesem "specjalnej operacji wojskowej", jak Władimir Putin nazywa inwazję Rosji na Ukrainę.

Choć dla Ukrainy zdobycie miasta było bolesną porażką, to miasto ma niewielką wartość strategiczną. To, że obrońcy byli w stanie przez kilka tygodni powstrzymywać siły rosyjskie próbujące zająć Lisiczańsk oraz pobliskie miejscowości i wiązać je walką w tym miejscu, pozwoliło siłom ukraińskim odbić z rąk rosyjskich niektóre terytoria na południu kraju.

Miasto podziurawione kulami

Olga, 67-letnia emerytka, która została w domu, zapewniała, że w mieście panuje spokój. - Sytuacja jest teraz dobra. Boimy się tylko, że walki powrócą - powiedziała, dodając, że pierwszą rzeczą, którą chce zrobić, to odwiedzić swoje dzieci, które mieszkają w Rosji. Mówiła też, że w czasie walk jej głównym celem było "przetrwanie".

Czytaj więcej: Rosjanie niszczą w Lisiczańsku budynek za budynkiem

Reporter Reutera pokazał również inne zniszczenia w Lisiczańsku - między innymi centrum handlowe, w którym brakowało wielu okien, usianą dziurami złotą kopułę cerkwi, zawalony pod nią dach.

Wciąż pozostało w mieście wiele symboli ukraińskich: dziennikarz znalazł między innymi stertę zniszczonych ukraińskich paszportów w pozbawionej dachu lokalnej prokuraturze i ukraińską flagę porzuconą na drodze niedaleko zmiażdżonej furgonetki. Trafił również na pusty, wypalony budynek lokalnej administracji z szarej cegły. Na ścianie frontowej z powybijanymi oknami wciąż wisiał ukraiński trójząb.

Autorka/Autor:eŁKa//now

Źródło: Reuters

Tagi:
Raporty: