Konflikt Rosji z Ukrainą rozgrywa się na trzech płaszczyznach jednocześnie. Najwięcej wiemy o militarnej i politycznej, najmniej o tej trzeciej. To ukryty front wojny wywiadów. Na tym froncie Moskwa ma miażdżącą przewagę - pisze prof. Mark Galeotti na łamach "Foreign Affairs". I wymienia cztery powody takiego stanu rzeczy.
Konflikt militarny w Donbasie przyjął charakter wojny pozycyjnej. Swoją wojnę toczą przy negocjacyjnych stołach dyplomaci. Ale jest też trzeci front konfliktu Rosji z Ukrainą i Zachodem: to wojna służb specjalnych. Pisze o niej twierdzi prof. Mark Galeotti, jeden z najlepszych zachodnich ekspertów zajmujących się problematyką bezpieczeństwa na Wschodzie.
Ukraina jest w walce z rebeliantami "oślepiona", to znaczy ma bardzo mało informacji na temat siły przeciwnika, jego zamiarów i ruchów. Rosja - wręcz przeciwnie. Cały przebieg wojny w Donbasie, a wcześniej aneksji Krymu, pokazał, że służby specjalne z Moskwy mają doskonale rozpracowanego przeciwnika. Galeotti wylicza w czterech punktach, skąd bierze się miażdżąca przewaga Rosji.
1. Rosja się dobrze przygotowała
"Po pierwsze, Rosja od dawna przygotowywała się do tego rodzaju konfliktu, który ma teraz miejsce na Ukrainie: łączy szpiegostwo, siłę ognia, presję ekonomiczną, walkę informacyjną i polityczne manewry. Rosyjskie służby wywiadowcze wykorzystują wszystkie te narzędzia bez wysiłku - to umiejętność odziedziczona po ich sowieckich poprzednikach, dostosowana do współczesnego świata" - pisze Galeotti.
Przypomina, że nawet szef sztabu generalnego rosyjskiej armii gen. Walerij Gierasimow przyznał w ubiegłym roku, że "pozamilitarne środki" stały się niezbędne dla Rosji i czasem nawet swoją wagą przewyższają tradycyjną siłę wojskową.
2. Rozbudowana agentura rosyjska na Ukrainie
"Po drugie, rosyjskie służby wywiadowcze przez dekady utrzymywały przyczółek na Ukrainie - obecność mającą korzenie w historii sowieckiej, kiedy ukraiński aparat bezpieczeństwa był po prostu lokalnym odgałęzieniem KGB" - czytamy w "Foreign Affairs".
Rosyjscy agenci, na ogół pracujący dla FSB, spenetrowali ukraińską milicję i służby specjalne. Sympatycy i agenci Moskwy, z których wielu należy do GRU, zajmują dowódcze stanowiska w ukraińskim wojsku. "Zadaniem GRU jest lokalizowanie ukraińskich oddziałów, demaskowanie ich planów, prowadzenie operacji paramilitarnych przeciwko nim" - pisze Galeotti.
3. Pozyskiwanie informacji od uchodźców
Trzeci powód wywiadowczej przewagi Rosji nad Ukrainą to "utrzymywanie przez rosyjski wywiad znaczącej obecności lądowej - otwarcie i skrycie - w pobliżu granicy Ukrainy". Rosjanie wykorzystują dla swych celów przepływ tysięcy uchodźców, ale też zwykłych obywateli przez granicę.
"Są dowody, że rosyjskie służby wywiadu przesłuchują ukraińskich uchodźców szukających schronienia w Rosji pod pretekstem zbierania danych o zbrodniach wojennych. W ten sposób tak naprawdę Rosjanie pozyskują wartościowe informacje o ukraińskich siłach rządowych walczących z rebelią, o ich lokalizacji i taktyce, jakiej używają" - pisze Galeotti.
4. Moskwa narzuca warunki gry
Wreszcie punkt czwarty: "Moskwa ma przewagę wynikającą z tego, że od początku konfliktu to ona narzuca jego warunki i jako pierwsza wykonuje ruch". Jak tłumaczy Galeotti, dzięki dużo lepszym możliwościom wywiadu Rosja "może utrzymywać wszystkie opcje otwarte, zmieniać swoją strategię i cele tydzień po tygodniu".
Nie ufaj nikomu
Taka zasada musi przyświecać władzom w Kijowie. Trudno zaufać własnej armii, milicji i służbom specjalnym, gdy ma się świadomość, jak wielu zdrajców wciąż jest w ich szeregach.
Galeotti zwraca uwagę, że najsłabszym ogniwem jest Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). "Na początku tego roku co najmniej 30 proc. jej personelu mogło być agentami rosyjskimi, według pewnego prominentnego ukraińskiego eksperta" - zauważa autor artykułu. Infiltracja SBU przez Rosjan za czasów Janukowycza była oczywista dla wszystkich. Miała też umowę o współpracy z FSB. "W grudniu 2013 zespół 30 oficerów FSB wziął udział w szkoleniach SBU i spotkał się z jej szefem, który zresztą potem uciekł do Rosji wraz z dwoma zastępcami i dwoma szefami departamentów".
Jak mówi obecny szef SBU Wałentyn Naływajczenko, w schyłkowej fazie reżimu Janukowycza rosyjscy agenci "wyczyścili" archiwa SBU, zabierając mnóstwo wartościowych dokumentów i informacji.
Wyścig z czasem
Od kilku miesięcy nowe kierownictwo SBU wymienia kadry na wielką skalę. Jeszcze na początku roku 20 proc. pracowników agencji miało za sobą służbę w KGB. Ale jak wiadomo, służby specjalne niespecjalnie dobrze - od strony profesjonalnego wykonywania zadań - znoszą tego typu rewolucje.
Galeotti cytuje pewnego oficera wywiadu USA, który miał mu powiedzieć, że "niektórzy z tych nowych to wciąż dzieciaki". Brakuje wyszkolenia i doświadczenia. "Zajmie miesiące, a nawet lata, zanim SBU zostanie przebudowana w godną zaufania i skuteczną służbę" - podkreśla autor artykułu.
Autor: //gak / Źródło: Foreign Affairs