Japoński gigant motoryzacyjny postanowił sprzedać swoje udziały w Rosji za równowartość jednego euro. Nabywcą jest - jak donosi Reuters - rosyjska firma Nami. Japończycy o swojej decyzji poinformowali we wtorek, dzień po śmiercionośnym ataku rakietowym rosyjskiego wojska na ukraińskie miasta. Nissan na swojej decyzji ma stracić około 678 milionów dolarów.
Japończycy - jak podkreśla rosyjskie ministerstwo przemysłu i handlu - zagwarantowali sobie prawo do odkupienia firmy od rosyjskiego podmiotu w ciągu sześciu najbliższych lat - pisze Reuters. Przedstawiciele Nissana obliczyli, że opuszczenie Rosji wiąże się z "nadzwyczajnymi stratami", które wstępnie oszacowano na 100 miliardów jenów (około 687 milionów dolarów).
Japoński producent samochodów już w marcu wstrzymał produkcję w swoich zakładach zlokalizowanych w Sankt Petersburgu. Powodem były wtedy - jak podawali przedstawiciele firmy - "zakłócenia w łańcuchach dostaw".
To nie koniec wyprowadzek?
Reuters podkreśla, że francuski koncern Renault, który ma 43 procent akcji Nissana, zdecydował się na sprzedaż swoich interesów w Rosji w maju, oddając "rosyjskiemu inwestorowi" większościowe udziały w firmie Avtovaz. Cena również miała była symboliczna i wynosić jednego rubla (2 centy).
Przedstawiciele firmy Renault szacują, że decyzja Nissana o wyprowadzce z Rosji przyczyni się do znacznego spadku dochodu netto całego koncernu i będzie on niższy o około 331 milionów euro.
Z kolei japońska gazeta "Nikkei" donosi, że wyprowadzkę z Rosji w najbliższym czasie rozważa też Mitsubishi Motors.
Firmy odchodzą
Według listy tworzonej przez Jeffreya Sonnenfelda i jego zespół ekspertów, pracowników naukowych i studentów z Yale Chief Executive Leadership Institute wynika, że od początku inwazji Rosji na Ukrainę ponad tysiąc firm z całego świata ograniczyło lub zamknęło swoje interesy w Rosji - ponad poziom wymagany przez międzynarodowe sankcje.
Według zestawienia Sonnenfelda i jego zespołu ponad 240 zagranicznych firm prowadzi swój biznes na zasadach sprzed rosyjskiej agresji.
Źródło: tvn24.pl, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA