Zawsze, kiedy Władimir Putin próbował wywołać kolejną wojnę, robił jakąś operację specjalną albo używał jakiejś sytuacji po to, żeby uzasadnić większy terror czy ostrzejsze działania - mówił w "Jeden na jeden" Paweł Kowal, przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych. Dodał, że prezydent Rosji "szuka pretekstu, żeby ostrzej zagrać w Ukrainie, żeby zmobilizować więcej Rosjan".
Paweł Kowal (Koalicja Obywatelska), przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych był gościem "Jeden na jeden" w TVN24. Komentował atak w hali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą, w której miał odbyć się koncert rockowy. Doszło także do eksplozji i ogromnego pożaru. Najnowsze informacje mówią o 93 ofiarach śmiertelnych.
Odniósł się między innymi do tego, kto jest odpowiedzialny za organizację ataku. - Będzie dużo dyskusji o tym, kto odpowiada za zamach i będzie pewnie dyskutowany wariant Państwa Islamskiego, wariant Putina, jakiś wariant mieszany. Jeden sygnał jest kluczem do zrozumienia tego, co się stało - Putin szuka możliwości i skorzysta z każdej okazji albo ją stworzy. Szuka możliwości, żeby ostro uderzyć w tym roku - powiedział Kowal.
- (Putin) myśli w kategoriach operacji specjalnej, nie myśli w kategoriach buntu ludzi, autentycznych ruchów społecznych. Myśli w kategoriach operacji specjalnej, żeby przeprowadzić jakieś swoje działania, przygotowuje prowokacje, przygotowuje uderzenie pod fałszywą flagą, udaje kogoś innego. Tak działał wielokrotnie, stąd się bierze podejrzliwość - dodał.
Kowal: Putin zawsze, kiedy próbował robić wojnę, robił operację specjalną
Zwrócił uwagę, że 2024 rok może okazać się kluczowy z kilku względów. - Narosło przekonanie, że 2024 rok ma być decydujący i duch tej konfrontacji krąży dzisiaj nad Europą. Oznacza to z jednej strony, że coraz więcej istotnych polityków na Zachodzie mówi o ryzyku, że Putin uderzy na państwa NATO. Żeby to się udało, musi mocno uderzyć w tym roku. Naszym zadaniem jest stanąć mu na drodze - mówił gość "Jeden na jeden".
- Co się teraz dzieje w Rosji? Pseudowybory, bo nie były to wybory, szukał wewnętrznej siły, żeby móc dalej uderzyć. Zawsze, kiedy próbował robić jakąś kolejną wojnę i wywoływać ją, robił właśnie jakąś operację specjalną albo używał jakiejś sytuacji po to, żeby uzasadnić większy terror czy ostrzejsze działania - tłumaczył polityk KO.
Kowal o "oknie 2024 roku"
Według Kowala Putin "szuka pretekstu, żeby ostrzej zagrać w Ukrainie, żeby zmobilizować więcej Rosjan wewnętrznie". - To nie jest przecież tak, jak pokazuje nam propaganda, że Putin jest silny, a Rosja wielka i na pewno zwycięży. Oni (władze Rosji - red.) dzisiaj mają troszkę lepszy moment, bo chcą się wbić w okno możliwości przed wyborami w Stanach. Liczą na dwa rozwiązania. Albo wygra Biden, ale będzie słaby albo słabszy, albo wygra Trump i jakoś się szybko dogadają - mówił.
- Putin chce tego drugiego rozwiązania, w związku z tym liczy na osłabienie Ukrainy szybko. W związku z tym zdaje sobie sprawę, że za rok czy dwa może być trudniejsza sytuacja, jeśli nie wykorzysta tego okna 2024 roku - dodał.
Mówił także, że nie ma "poważnych głosów, analiz, ani tym bardziej dowodów" na to, że z atakiem jest związana Ukraina. - Patrzę na to z punktu widzenia potencjalnych celów Putina. Potencjalne cele Putina są takie, żeby zmobilizować, uzasadnić mocniejsze uderzenie, dlatego że wie, że musi się zamknąć w ciągu tych paru miesięcy - powiedział Kowal.
Czytaj także: Atak terrorystyczny w Moskwie. Reakcje światowych przywódców, polityków i resortów dyplomacji
"Wie, że jest teraz wyścig z czasem"
Kowal przestrzegł przed poważną sytuacją, o której informują zachodni przywódcy. - Jeżeli minister obrony Niemiec mówi, że za kilka lat będzie uderzenie na Zachód, jeżeli to samo mówią Brytyjczycy, jeżeli słyszymy to od Francuzów, to on (Putin - red.) zna te same dane i operuje na tym samym lęku - tłumaczył.
Przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych uważa, że Putin z "jednej strony chce zastraszyć, a z drugiej czuje słabość Ukrainy, bo nie dojechała amunicja". - To jest istota tego, co się dzieje. Ukraińcy są dobrze przeszkoleni i przyszykowani, wciąż mają ducha bojowego. Jeżdżę w okolice linii frontu (...) i naprawdę jest problem z amunicją, Putin to wie. Wie, że jest teraz wyścig z czasem - powiedział.
- Podjęliśmy ten wyścig z czasem, nie jest przypadkiem ta ofensywa dyplomatyczna polskiego rządu w ostatnich tygodniach. Donald Tusk w jednym tygodniu potrafi być w Waszyngtonie, później spotykać się z odpowiednikiem francuskim, z prezydentem Francji, z kanclerzem w Berlinie - mówił Kowal. Ocenił te działania jako próbę odpowiedzi na realne ryzyko.
Kowal: jakich jeszcze chcemy znaków od Opatrzności, że należy poważnie potraktować to, co się dzieje?
Gość "Jeden na jeden" zdradził przebieg rozmowy z jednym z francuskich polityków. - Powiedział mi jeden francuski polityk w prywatnej opinii ostatnio: "Paweł, zrozum, że jeżeli teraz w rosyjskie ręce wpadnie jakieś duże ukraińskie miasto albo będzie przerwana linia frontu, albo oni pójdą na Kijów, to tu, w Paryżu my nie możemy czuć się bezpieczni. To spowoduje demoralizację na całym Zachodzie, który popiera Ukrainę" - mówił Kowal.
- Jeżeli mówi to francuski polityk, to zastanówmy się, co powinien myśleć polski. To znaczy, że u nas te wszystkie zjawiska będą do kwadratu. Proszę zobaczyć, jakie jest natężenie wojny informacyjnej przeciwko Polsce (...) Jeżeli do tego nałożymy mobilizację Zachodu, wypowiedzi różnych polityków i to, co się dzieje w Moskwie - terror związany z przeprowadzeniem pseudowyborów w Rosji, to czego my jeszcze chcemy? Jakich jeszcze chcemy więcej znaków Opatrzności, że należy na poważnie potraktować to, co się dzieje? - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24