Mieszkańcy wioski Iwanowka nieopodal Orenburga sami poszerzyli wał przeciwpowodziowy, który wytrzymał napływ wody - relacjonuje w niedzielnym reportażu rosyjska sekcja BBC. Opowiada o ludziach, którzy walczą ze skutkami powodzi i z władzą, która nie chce wypłacać wysokich odszkodowań za uszkodzone mienie.
Ludzie stojący w długim rzędzie i trzymający się za ręce na wysokim nasypie, a za nimi woda. Takie nagranie pojawiło się w mediach społecznościowych, a przedstawia ono mieszkańców wioski Iwanowka, położonej około 10 kilometrów od Orenburga. Ludzie stoją na wale przeciwpowodziowym, który sami zbudowali, by ratować siebie i swoje domy przed powodzią - pisze w niedzielnym reportażu portal rosyjskiej sekcji BBC.
Przyjechały traktory, ludzie przyszli z łopatami
Wcześniej rosyjski resort ds. sytuacji nadzwyczajnych ostrzegł mieszkańców obwodu orenburskiego, że powódź, która dotknęła Orsk, wkrótce dotrze także do nich. Większość mieszkańców Iwanowki podjęła decyzję, że nigdzie nie wyjeżdża.
Mieszkaniec wsi o imieniu Aleksander mówił w rozmowie z BBC, że ludzie, nie czekając na pomoc służb, zaczęli wzmacniać brzegi pobliskiej rzeki po jednej stronie wsi, gdzie zaczęła pojawiać się woda. Na miejsce przyjechały traktory, ludzie przyszli z łopatami. Wał przeciwpowodziowy został poszerzony, woda przestała płynąć.
- Zaczęliśmy zwiększać nasyp, by był wyższy i szerszy. Wcześniej był tam po prostu wał ziemi, rozmywany przez lata przez deszcze - opowiadał Aleksander. - To niczego sobą nie przedstawiało. Była to zwykła gleba, która nie wytrzymałaby dużej wody - dodał.
"Wyścig z wodą"
Rozmówca BBC mówił, że prace przy budowie nasypu były "wyścigiem z wodą, której poziom stale się podnosił". - To była walka z żywiołami i my walczyliśmy bezpośrednio z żywiołami. Stoisz na nasypie: po jednej stronie niezliczone tony wody, po drugiej droga, wieś. Wszyscy byli bardzo przejęci i wystraszeni, nikt nie wiedział, czy to się uda, czy nie - wyznał Aleksander.
W trakcie budowy nasyp zaczął przeciekać. Wtedy mieszkańcy postanowili zorganizować "dyżury", by monitorować jego stan. Dyżurowali po kolei, także w nocy. Kobiety przygotowywały posiłki na miejscu.
W nocy z 15 na 16 kwietnia w obwodzie orenburskim były ulewne deszcze, ale wioska Iwanowka nie została zatopiona. Nasyp wytrzymał dwumetrowy napływ wody. Dyżury mieszkańców zostały "odwołane".
"Muszę wymienić wszystkie okna"
Rozmówczyni BBC o imieniu Anna mieszka na peryferiach Orenburga. Powierzchnia jej domu, który został podtopiony, wynosi 80 metrów kwadratowych. Odszkodowanie, które obiecują wypłacić władze, nie pokryje nawet połowy kosztów szkody. - Muszę wymienić wszystkie okna. Nawet jeśli nasz dom będzie jeszcze nadawał się do zamieszkania, będziemy musieli usunąć cały tynk, otynkować wszystko ponownie, ponownie obić sufity i podłogi – wyjaśniała w rozmowie z BBC kobieta.
Powiedziała, że przeszła już przez "wszystkie etapy wyparcia urzędników". Współpracuje z innymi osobami, które znalazły się w podobnej sytuacji. Planują nagrywać apele do władz i domagać się wyższych rekompensat.
- To kolosalna tragedia, nie tylko powódź. Zalanie ma miejsce wtedy, gdy woda dostaje się do garażu, a tutaj w większości domów woda jest pod dachem. Jest absolutnie wszędzie i to jest przerażające - wyznała Anna.
360 tysięcy wniosków
Media w obwodzie orenburskim podały, że w regionie ponad 37 tysięcy mieszkańców otrzymało jednorazową pomoc finansową w związku z zalaniem domów w wyniku powodzi. Wnioski o odszkodowanie złożyło prawie 360 tysięcy osób. W obwodzie jest podtopionych około 14 tysięcy budynków mieszkalnych na terenie 70 gmin, woda podtopiła też ponad 20 tysięcy działek.
Źródło: BBC