Donald Trump opublikował wpisy, w których skomentował sytuację międzynarodową Rosji, Ukrainy i Syrii. Łącząc rosyjską napaść na sąsiada z wojną domową w bliskowschodnim kraju, stwierdził między innymi, że upadek reżimu Baszara el-Asada to być może "najlepsze, co mogło się przydarzyć Rosji". Ocenił, że Moskwa pochłonięta wojną w Ukrainie jest osłabiona i nie chciała już wspierać dyktatora. Równocześnie uznał, że Ukraina powinna usiąść do negocjacji pokojowych. Osłabiony jest też Iran, a w rozmowy o pokoju powinny się włączyć Chiny - dodał.
Do międzynarodowej sytuacji związanej z wojną domową w Syrii - nawiązując jednak przede wszystkim do wojny Ukrainy broniącej się przed Rosją - Trump odniósł się na przestrzeni kilku godzin od sobotniego wieczora.
"Bojownicy opozycji w Syrii, w bezprecedensowym ruchu, całkowicie przejęli wiele miast w wysoce skoordynowanej ofensywie i są teraz na obrzeżach Damaszku, najwyraźniej przygotowując się do wykonania bardzo dużego ruchu w celu pokonania Asada. Rosja, ponieważ jest tak uwikłana w Ukrainę i ze stratą tam ponad 600 000 żołnierzy, wydaje się niezdolna do zatrzymania tego dosłownego marszu przez Syrię, kraj, który chroniła przez lata" - napisał na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
Zrobił to, nim agencje informacyjne przekazały kilka godzin później, że Asad uciekł z kraju i - jak donoszą rebelianci - jego rządy upadły po 24 latach.
Jak dodał we wpisie Trump, Rosja jest w tej sytuacji zmuszona do wycofania z Syrii, lecz ocenił, że "może to być najlepsza rzecz, jaka mogła im się przydarzyć".
"Rosja nigdy nie miała z Syrii wielkich korzyści, poza sprawieniem, by Obama wyszedł na głupka" - ocenił prezydent elekt, odnosząc się do decyzji byłego prezydenta Baracka Obamy, by w 2013 roku wbrew swoim wcześniejszym groźbom zrezygnować z interwencji wojskowej po użyciu przez reżim Baszara al-Asada broni chemicznej.
Zaznaczył jednak, że wojna w Syrii jest chaosem, z którym USA nie powinny mieć nic wspólnego i powinny pozwolić na dalszy rozwój sytuacji. "TO NIE JEST NASZA WALKA (...) NIE ANGAŻUJMY SIĘ!" - wezwał (pisownia oryginalna).
Trump: Rosja i Iran osłabione
Po tym jak rebelianci przekazali, że dyktatorski reżim w Syrii upadł, Trump znów skomentował sytuację w tych samych krajach.
"Asada nie ma. Uciekł ze swojego kraju. Jego protektor, Rosja, Rosja, Rosja, pod kierownictwem Władimira Putina nie chciała już go dłużej chronić" - napisał na platformie Truth. Jak dodał, Rosja "straciła całe zainteresowanie Syrią przez Ukrainę, gdzie ok. 600 tys. rosyjskich żołnierzy zostało rannych albo zginęło w wojnie, która nigdy nie powinna była się rozpocząć i która może trwać wiecznie".
Trump zwrócił uwagę, że Rosja i Iran są osłabione: Moskwa ze względu na Ukrainę i zły stan gospodarki, a Teheran ze względu na Izrael i jego sukcesy w walce zbrojnej.
Prezydent elekt zaznaczył, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski chciałby "dobić targu i zakończyć to szaleństwo". Ukraina straciła 400 tys. żołnierzy i dużo więcej cywilów - dodał. "Powinno dojść do natychmiastowego zawieszenia broni i powinny zacząć się negocjacje. Zbyt wiele istnień ludzkich jest tak bezsensownie traconych, zbyt wiele rodzin zniszczonych i jeśli to będzie kontynuowane, może przerodzić się w coś dużo większego i dużo gorszego" - kontynuował Trump. Wyraził też przekonanie, że w rozwiązaniu konfliktu mogą pomóc Chiny. "Świat czeka!" - podsumował prezydent elekt.
Kreml: nasze stanowisko wobec Ukrainy jest dobrze znane
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekonywał, że Rosja jest otwarta na rozmowy o Ukrainie. "Nasze stanowisko względem Ukrainy jest dobrze znane" - powiedział Pieskow. Rzecznik Kremla podkreślił, że negocjacje pokojowe muszą być oparte o uzgodnienia wypracowane w 2022 roku w Stambule oraz o obecną sytuację na froncie - napisała agencja Reutera.
Pieskow twierdzi, że "Ukraina odmówiła i nadal odmawia negocjacji". Przekonywał, że Kijów zabronił kontaktów z władzami rosyjskimi, wydając specjalny dekret. Dokument musiałby zostać uchylony, żeby rozmowy mogły być kontynuowane - dodał.
Erdogan: w Syrii panuje teraz nowa rzeczywistość
Tymczasem ministrowie spraw zagranicznych Rosji, Iranu i Turcji, głównego zwolennika rebeliantów, na sobotnim spotkaniu w Dausze nie uzgodnili żadnych konkretnych kroków mogących przybliżyć zakończenie wojny w Syrii - poinformował Reuters.
Rosja, Iran i Turcja są od 2017 roku gwarantami w tzw. procesie astańskim powołanym w celu zakończenia toczącej się od 2011 roku wojny domowej w Syrii. W Dausze spotkali się w sobotę na marginesie Forum Dauha, międzynarodowej konferencji odbywającej się co roku w Katarze
Iran i Rosja od dawna są zagorzałymi zwolennikami prezydenta Syrii Baszara al-Asada, a Turcja wspierała syryjskich rebeliantów podczas powstania w 2011 roku i nadal się z nimi solidaryzuje.
W przemówieniu na Forum Dauha premier Kataru Mohammed bin Abdulrahman Al Thani oskarżył prezydenta Syrii o to, że nie "wykorzystał okazji do dialogu i przywrócenia zaufania swego narodu".
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył w sobotę, że "życzy sobie", aby Syria "znalazła pokój, o którym marzyła od trzynastu lat". I dodał: - W Syrii panuje teraz nowa rzeczywistość, polityczna i dyplomatyczna. A Syria należy do Syryjczyków ze wszystkimi jej elementami etnicznymi, wyznaniowymi i religijnymi - powiedział.
Po spotkaniu ministrów w Dausze szef irańskiej dyplomacji Abbas Aragczi potwierdził Reutersowi, że Iran, Rosja i Turcja zgodziły się na "dialog między rządem syryjskim a legalnymi grupami opozycji".
Sytuacja "zmienia się z godziny na godzinę"
Na potrzebę transformacji politycznej w Syrii zwrócił uwagę w Dausze wysłannik ONZ ds. Syrii Geir Pedersen. Zaproponował przeprowadzenie na ten temat specjalnej konferencji. Pedersen spotkał się w Dausze z przedstawicielami USA i innymi zachodnimi wysłannikami do stolicy Kataru.
Ale nie ma żadnych oznak, że uczestnicy spotkania w Dausze uzgodnili jakiekolwiek konkretne kroki, ponieważ sytuacja w Syrii zmienia się z godziny na godzinę - pisze w swojej relacji ze stolicy Kataru Reuters.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: LUDOVIC MARIN / POOL MAXPPP OUT/EPA