|

"Na tych ujęciach utrwalono początek piekła"

SKL
SKL
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć/Hasan Bachajew

Reżim stalinowski wcale nie jest odległą przeszłością, a jego ofiarami są zwykli ludzie, jak każdy z nas - twierdzi rosyjski artysta Hasan Bachajew. Dlatego przywraca pamięć o ofiarach, przenosząc je w czasy współczesne. Ludzie, którzy zginęli ponad 80 lat temu, wyglądają na fotografiach jak znajomi z sąsiedztwa.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Zaczęło się od zdjęcia Tamary Licinskiej. Była studentką drugiego roku wydziału wieczorowego fakultetu robotniczego w Moskwie. Ktoś napisał na nią donos. Za "udział w antysowieckiej organizacji terrorystycznej" została skazana na śmierć. Zginęła rozstrzelana w sierpniu 1937 roku, sześć miesięcy po aresztowaniu. Miała 27 lat. Osierociła dwoje małych dzieci: syna i córkę.

- Byłem wstrząśnięty jej współczesnym wyrazem twarzy - mówi Hasan Bachajew. - Dostrzegłem, że jest bardzo dzisiejsza. Spróbowałem umieścić ją w czasach współczesnych. Przekonałem się, jaki to ma efekt - dodaje.

Tamara Licinska. Zrehabilitowana w marcu 1958 roku
Tamara Licinska. Zrehabilitowana w marcu 1958 roku
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć

Na zdjęciu Bachajewa Tamara "żyje". Młoda, piękna dziewczyna z przeszłości o żywym spojrzeniu. Ma na sobie młodzieżowe współczesne ubranie. Podpiera ręką głowę, dzięki czemu ujęcie jest bardziej "realistyczne". Jej twarz pozostaje jednak czarno-biała. Bachajew tłumaczy, że w ten sposób nie chciał utracić "łączności" między teraźniejszością i przeszłością.     

- Młodość i piękno zawsze wywierają większe wrażenie na ludziach. Historie ofiar nie były najważniejsze. Miały ten sam los, zostały oskarżone. Bóg wie o co... Ci ludzie byli ślusarzami, hydraulikami, kimkolwiek. Zostali rozstrzelani. To wszystko, co ich łączy. Wybierałem twarze bardziej nowoczesne. Takie, które pasują do obecnej rzeczywistości - opowiada artysta. 

Tamara Licinska
Tamara Licinska
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć/Hasan Bachajew

Zdjęcie Licinskiej wywarło niezwykle wrażenie nie tylko na Bachajewie. Z artystą skontaktował się Steve Wall, irlandzki muzyk i członek zespołu The Stunning. Napisał, że czytał o czystkach stalinowskich i przeglądał zdjęcia niektórych ofiar, w tym Licinskiej. "Spojrzenie w jej oczach mnie prześladowało. Jakby wiedziała, że jej życie się skończyło, a jej los został przypieczętowany" - wyznał Wall. Zdjęcie Tamary zostało wykorzystane w klipie do utworu "Always You". 

Ikony i pięć lampek

"Nie mam paszportu i nie mam gdzie mieszkać. Postanowiłem zbudować sobie szałas w lesie i tam zamieszkać. Zawiesiłem w nim ikony i ustawiłem pięć łampad [lampek oliwnych do modlitwy - red.]. Kupiłem do nich olej. Dzisiaj szedłem przez las i spotkałem nieznaną mi obywatelkę, która zapytała, gdzie mieszkam. Pokazałem jej mój szałas. Wtedy ta kobieta zapytała, czy nie boję się mieszkać samotnie w lesie. Powiedziałem jej, że to nie jest straszne. Gdy chciałem wejść do szałasu, zjawili się milicjanci, zatrzymali mnie i zabrali na komisariat" - to historia 18-letniego Nikołaja Gusiewa, przytoczona na stronie Ożywiona Pamięć, poświęconej ofiarom stalinizmu i prowadzonej przez Hasana Bachajewa.

Nikołaj Gusiew.  Zrehabilitowany w lipcu 1989 roku
Nikołaj Gusiew.  Zrehabilitowany w lipcu 1989 roku
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć

Gusiew był sierotą: jego rodzice zmarli, gdy nie miał roku. Babcia zmarła siedem lat później. Mieszkał w szałasie niedaleko Rieutowa w obwodzie moskiewskim, zarabiał zbierając złom, sprzedając zioła i grzyby. Był bardzo religijny. "Ludzie dowiedzieli się o tym dziwnym młodym pustelniku. Wielu zwracało się do niego o duchową radę i ją otrzymało, prosiło o uzdrowienie, a Nikołaj ich uzdrawiał. Zaczęli nazywać go błogosławionym, coraz więcej osób zaczęło u niego szukać pomocy modlitewnej" - przytacza fragment jego historii strona Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.

23 września 1937 roku funkcjonariusze NKWD aresztowali Gusiewa. 8 października 1937 roku tak zwana trojka (komisja w składzie trzech osób powołana przez NKWD w celu szybkiego rozpatrywania spraw sądowych) skazała go na śmierć za "antysowiecką agitację".  

Nikołaj Gusiew
Nikołaj Gusiew
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć/Hasan Bachajew

Prawda po latach

Iwan Maruszin mieszkał w obwodzie moskiewskim, pracował jako kierownik sklepu. W 1938 roku miał 27 lat. Został aresztowany 16 lutego 1938 roku. Śledztwo w jego sprawie trwało dwa tygodnie. Za "zamiary terrorystyczne wobec przywódcy i członków Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) oraz prowokowanie plotek o rychłym rozpoczęciu wojny" został skazany na śmierć. Werdykt zapadł 8 marca 1938 roku na poligonie Butowo. Syn Maruszina dopiero w maju 2019 roku poznał tragiczną prawdę.

Iwan Maruszin
Iwan Maruszin
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć

Poligon Butowo pod Moskwą jest nazywany Rosyjską Golgotą. Od sierpnia 1937 do października 1938 roku rozstrzelano tam ponad 20 tysięcy osób. Dokumenty o tym miejscu kaźni, przechowywane w archiwach NKWD, zostały odtajnione na początku lat 90. Przetrwały listy z nazwiskami części ofiar. Zostały zdjęcia.

Iwan Maruszin
Iwan Maruszin
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć/Hasan Bachajew

"Wszyscy mogliby żyć dalej"

Stare zdjęcia archiwalne wyglądają często nierealnie. Są obce, "nie mówią". Bachajew, aby przekazać ludziom horror tamtych czasów, uznał, że należy pokazać ofiary terroru dokładnie takimi, jakie były - w kolorze, w zwykłych sytuacjach. - Właściwie cały ten pomysł sprowadza się do tego, by dotrzeć do ludzi, co udało mi się dość nieoczekiwanie - podkreśla.

Zdjęcia, które Bachajew przerabia i publikuje na stronie Ożywiona Pamięć, pochodzą ze stron broniącej praw człowieka i dokumentującej zbrodnie stalinowskie organizacji Memoriał oraz z Nieśmiertelnego Baraku, publicznego projektu, który narodził się w Rosji, by zachować pamięć o sowieckim okresie represji, głodu, deportacji i masowych egzekucji.

- "Ożywiona pamięć" ma być świadectwem, że reżim stalinowski wcale nie jest odległą przeszłością, a ofiarami reżimu są zwykli ludzie, jak każdy z nas - podkreśla artysta. I dodaje: - Pamięć o tych ludziach jest bardzo droga dla każdego, a zwłaszcza dla ich bliskich. 

Jewgienij Golike. Student moskiewskiego instytutu stali, miał 22 lata
Jewgienij Golike. Student moskiewskiego instytutu stali, miał 22 lata
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć

Na stronie Nieśmiertelnego Baraku są blisko dwa miliony nazwisk ofiar represji stalinowskich. "Misza Szamonin miał 14 lat, Wania Biełokaszkin i Sasza Pietrakow - 16. Walera Mejer - 17 lat. Kolia Gusiew - 19. Wszyscy mogliby żyć dalej. Kochać, mieć i bawić dzieci lub wnuki, czytać i pisać wiersze lub po prostu spacerować w słońcu lub deszczu" - czytamy po wejściu na stronę Nieśmiertelnego Baraku.

Jewgienij Golike
Jewgienij Golike
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć/Hasan Bachajew

Urodzony w Moskwie Hasan Bachajew sam jest potomkiem osób represjonowanych. Pradziadek ze strony matki zginął w obozie pracy przymusowej. Rodzina ojca została deportowana w 1944 roku do Kazachstanu

W Rosji pamięć ofiar represji stalinowskich odżywa w czasie dorocznej akcji "Przywracanie imion". W Moskwie, na placu Łubiańskim, przy głazie pochodzącym z Wysp Sołowieckich - gdzie powstały pierwsze łagry w Związku Radzieckim - ludzie przez kilkanaście godzin odczytują nazwiska tych, którzy zostali rozstrzelani w stolicy. Akcja, organizowana tuż przed Dniem Pamięci Ofiar Represji Politycznych 30 października, odbywa się nieopodal dawnego gmachu Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB), gdzie obecnie urzęduje Federalna Służba Bezpieczeństwa.

Imię, nazwisko, wiek, zawód, data egzekucji - tego dnia słychać tysiące nazwisk. "Rozstrzeliwano ludzi w tajemnicy, my upubliczniamy ich pamięć" - informują organizatorzy akcji.

Pomniki Stalina

Jednocześnie Rosjanie czczą Stalina. "W ciągu ostatnich 20 lat pomniki generalissimusa zostały wzniesione w obwodach: chabarowskim, czelabińskim, tulskim, niżniegorodzkim, a także w Nowosybirsku i Kaliningradzie. Prawie wszystkie z nich znajdują się na terenach prywatnych, gdzie zgoda władz nie jest wymagana" - pisała w lutym niezależna "Nowaja Gazieta".

W niedawnym sondażu niezależnego ośrodka badania opinii publicznej Centrum Lewady aż 40 procent badanych zadeklarowało, że "darzy Stalina szacunkiem".

- W ludziach często żyje tak zwany syndrom sztokholmski. To jakiś kod genetyczny, który nie pozwala im myśleć samodzielnie, być jednostkami. Cały czas chcą podążać za tłumem, dołączać do jakichś przywódców, najlepiej bezkompromisowych i bezwzględnych - komentuje Bachajew.

Zdaniem rosyjskiego politologa i publicysty Iwana Preobrażeńskiego, w Rosji "maleje liczba tych, którzy wiedzą i pamiętają o Wielkim Terrorze". - Ludzie, którzy wychowali się na radzieckich i rosyjskich podręcznikach historii, wspominają przede wszystkim zwycięstwo w II wojnie światowej i pewien wspólny mit o wielkim Związku Radzieckim. Jest to niewątpliwie efekt propagandowych wysiłków, które mają na celu wybielenie dyktatora - mówi Preobrażeński.

Konstantin Fadiejew, rozstrzelany 4 listopada 1936 roku. Miał 36 lat. Został zrehabilitowany we wrześniu 1956 roku
Konstantin Fadiejew, rozstrzelany 4 listopada 1936 roku. Miał 36 lat. Został zrehabilitowany we wrześniu 1956 roku
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć

W czerwcu ubiegłego roku prezydent Władimir Putin wyraził opinię, że "wiele pretensji do Stalina i jego otoczenia jest uzasadnionych, jednak trzeba brać pod uwagę działania rządu radzieckiego w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej". Co więcej, "Stalin w przeciwieństwie do wielu innych ówczesnych przywódców europejskich nie zhańbił się spotkaniem z Hitlerem". Putin wielokrotnie też zapowiadał, że "Rosja będzie stanowczo bronić opartej na faktach prawdy historycznej o II wojnie światowej".

Konstantin Fadiejew
Konstantin Fadiejew
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć/Hasan Bachajew

Dom Dowłatowa

Niedawno media w Petersburgu informowały o sporze wokół usunięcia z domu przy ulicy Rubinsteina, gdzie mieszkał znany pisarz i dysydent Siergiej Dowłatow, tablicy zainstalowanej przez aktywistów społecznej inicjatywy Ostatni Adres. Tablica przypominała o kilkunastu mieszkańcach domu aresztowanych i rozstrzelanych w czasie terroru. Jej zdemontowania zażądało kilka rodzin, według doniesień mediów, potomków funkcjonariuszy NKWD, którzy przenieśli się do mieszkań rozstrzelanych.

- Akcja Ostatni Adres została zainspirowana projektem Kamienie Pamięci w Niemczech, ustawiano je w pobliżu domów, gdzie mieszkały ofiary Holokaustu. Trudno wyobrazić sobie sytuację, że w tamtym kraju ktoś zacznie domagać się ich usunięcia. Ale w Petersburgu mamy inną historię: haniebną, kiedy na prośbę mieszkańców domu, mających własną wizję represji Stalina, tablica z nazwiskami ofiar została zdjęta - nie krył oburzenia rosyjski opozycjonista Władimir Kara-Murza.

W grudniu zeszłego roku organizacja zrzeszająca byłych wojskowych Oficerowie Rosji zwróciła się do prokuratora generalnego Igora Krasnowa z prośbą o przywrócenie pomnika organizatora sowieckiego aparatu terroru Feliksa Dzierżyńskiego na placu Łubiańskim w Moskwie. Zdaniem oficerów, pomnik został zdemontowany w 1991 roku nielegalnie.

Jewgienija Woskriesienskaja. Nauczycielka. Oskarżona o "współpracę z wywiadami Grecji i Japonii". Rozstrzelana w grudniu 1937 roku. Miała 29 lat. Zrehabilitowana w 1989 roku
Jewgienija Woskriesienskaja. Nauczycielka. Oskarżona o "współpracę z wywiadami Grecji i Japonii". Rozstrzelana w grudniu 1937 roku. Miała 29 lat. Zrehabilitowana w 1989 roku
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć

Kwestia powrotu pomnika wciąż nie została rozstrzygnięta, jednak w Czelabińsku na Uralu popiersie Dzierżyńskiego już stanęło w tamtejszym Pałacu Pionierów. Okazją było 100-lecie utworzenia służby wywiadu zagranicznego Rosji: 20 grudnia 1920 roku Dzierżyński powołał wydział zagraniczny Czeki. Czeka to popularny w Rosji skrót od słów "Czriezwyczajnaja komissija" (pełna nazwa to Wszechrosyjska Nadzwyczajna Komisja do spraw Zwalczania Kontrrewolucji i Sabotażu).

Inspirator powstania komisji (zaczęła ona działać w grudniu 1917 roku) Włodzimierz Lenin mówił, że jest ona "miażdżąca bronią przeciwko niezliczonym spiskom i niezliczonym atakom wymierzonym we władzę radziecką".

Jewgienija Woskriesienskaja
Jewgienija Woskriesienskaja
Źródło: Facebook/Ożywiona Pamięć/Hasan Bachajew

Zwolennicy i przeciwnicy

Projekt Ożywiona Pamięć, który - jak twierdzi jego autor - ma coraz większe znaczenie w przestrzeni poradzieckiej, ma wielu zwolenników, jak i krytyków. Ci pierwsi, wdzięczni za jego pracę i poświęcenie, wyznają, że opublikowane przez niego zdjęcia przemawiają do nich "z ogromną siłą". Bachajew otrzymuje wiadomości od krewnych osób represjonowanych, mieszkających także poza granicami Rosji. Dzielą się historiami swoich bliskich, przysyłają ich zdjęcia.

"Myślę, że Tamara nie miałaby nic przeciwko temu" - napisała do Bachajewa mieszkająca w Belgii prawnuczka Licinskiej. 

- Kiedy powstał projekt, wiele osób dzwoniło, proponowało zorganizowanie wystawy, ale nagle wszystko ucichło - przyznaje artysta. Jak dotąd udało się zorganizować jedną, w Petersburgu. Koszty pokryła prywatna firma. 

Krytycy zarzucają artyście, że to, co robi, jest "nieetyczne", że nie szanuje ofiar. Piszą, że w obozach i na zesłaniu zginęli ich bliscy. Bachajew zapowiada, że jeśli krytycy udowodnią więź z którąkolwiek z ofiar przedstawionych na jego zdjęciu, usunie je ze swojego projektu.

- Nie przyjmuję zarzutów dotyczących etyki. Mam do tego prawo, jestem potomkiem osób represjonowanych. Zarzucają mi, że w projekcie nie używam twarzy moich przodków. Nie używam, ponieważ nie mam ich zdjęć - odpowiada. - Nie zrobiłem niczego złego. Jeśli wierzyć w istnienie innego świata, wręcz przeciwnie, zrobiłem dla tych ofiar wszystko, co było można. Zostały wspomniane życzliwym słowem. Myślę, że ludzie naprawdę płakali. Tamara stała się znana. Wiele osób modliło się za nią - mówi Bachajew.

Artysta przyznaje, że prowadzenie projektu jest emocjonalnie trudne. - Te zdjęcia przedstawiają ludzi w jednym z najbardziej krytycznych momentów w ich życiu. Właśnie trafili do tej maszynki do mielenia mięsa i są fotografowani. Na ujęciach utrwalono początek piekła. Patrzysz na tych ludzi, znasz ich los. To pozostawia ślad w psychice, ale zrezygnować z tego nie potrafię.  

Lata Wielkiego Terroru

W czasie Wielkiego Terroru (lata 1937-1938), zgodnie z sowieckimi dokumentami, aresztowano ponad 1,5 mln osób, z czego około 700 tysięcy zostało rozstrzelanych. Ponad 110 tysięcy osób zmarło jeszcze w trakcie dochodzenia, w wyniku stosowanych tortur. 

Procesy przed sądami doraźnymi najczęściej kończyły się karą śmierci lub dożywotnim zesłaniem do łagrów. Wyroki śmierci zapadały pod nieobecność oskarżonych i bez udziału obrony.

Pierwsze masowe egzekucje odbyły się na poligonie w Lewaszowie pod Leningradem (obecnie Sankt Petersburg) i na poligonie Butowo w obwodzie moskiewskim 8 sierpnia. Tylko w tych dwóch miejscach zostało rozstrzelanych ponad 65 tysięcy osób.

Masowa likwidację "aktywnych elementów antyradzieckich" przeprowadzono na podstawie rozkazu, który 31 lipca 1937 roku podpisał Nikołaj Jeżow, ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRR.

Czytaj także: