Rosyjski generał przywrócony do służby. "W praktyce wyrok śmierci" 

pap_20240715_0LH (1)
Rosyjscy żołnierze wzięci do niewoli
Źródło: Projekt "Chcę żyć"

Rosyjski generał Iwan Popow, odsunięty za krytykę najwyższego dowództwa, po dwóch latach zostaje przywrócony do służby. Nie wróci jednak na swoje poprzednie stanowisko, a pokieruje jednym z okrytych ponurą sławą oddziałów "Sztorm Z", wykorzystywanych do potwornych "szturmów mięsnych". Według ekspertów, to "w praktyce wyrok śmierci".

Iwan Popow jest wielokrotnie odznaczanym rosyjskim generałem. W 2023 roku dowodził 58. Armią Ogólnowojskową na południu Ukrainy i zdobywał liczne pochwały za jej sukcesy na froncie. Kariera Popowa uległa jednak załamaniu po skrytykowaniu w wiadomości głosowej szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa i Ministerstwa Obrony.

"Siły zbrojne Ukrainy nie mogły przebić się przez naszą armię od frontu, (ale) nasz dowódca uderzył w nas od tyłu, zdradziecko i nikczemnie niszcząc naszą armię w najtrudniejszym i najbardziej napiętym momencie", mówił Popow w wiadomości rozesłanej do swoich kolegów w lipcu 2023 roku. Wiadomość ta wypłynęła na zewnątrz, a generał szybko został usunięty ze stanowiska. Najpierw wysłano go do Syrii, by został tam zastępcą dowódcy rosyjskiego kontyngentu, po czym w maju 2024 roku został aresztowany za domniemane oszustwo na dużą skalę.

Iwan Popow wraca na front

Generał konsekwentnie odrzucał oskarżenia, za które prokuratura domagała się dla niego sześciu lat pozbawienia wolności. Popularny m.in. wśród rosyjskich ultranacjonalistów dowódca miał także grono swoich zwolenników, którzy bronili go przekonując, że zarzuty wobec Popowa są wyłącznie częścią politycznej gry w rosyjskim wojsku.

Generał w końcu sam wysłał list otwarty do prezydenta Władimira Putina, w którym zaapelował o pozwolenie mu na powrót na front. W liście, który został opublikowany w rosyjskich mediach państwowych w marcu, Iwan Popow opisał Putina jako swojego "moralnego przewodnika" i "wzór do naśladowania".

List najwyraźniej odniósł skutek i generał został przywrócony do wojska, nie wrócił jednak do dowodzenia swoją 58. Armią. Jak w środę donosi stacja CNN powołująca się na rosyjski dziennik "Kommiersant", zamiast tego będzie dowodził jednym z niesławnych oddziałów "Sztorm Z". Sztorm Z to nieoficjalna nazwa pododdziałów, złożona z nazwy stosowanej dla jednostek szturmowych i litery Z - propagandowego symbolu inwazji Rosji na Ukrainę. Każdy oddział składa się ze 100-150 ludzi i podlega regularnej armii.

Oddziały te uważane są za najniższej wartości i wykorzystywane do najgorszych zadań. "Pijani rekruci, niesubordynowani żołnierze i skazańcy są wśród setek osób, które zostały wcielone do rosyjskich pododdziałów Sztorm Z", donosiła w 2024 roku agencja Reutera, dokumentując wcielanie do nich więźniów i porównując do batalionów karnych tworzonych przez Józefa Stalina. Ponurą sławę przyniosło tym oddziałom bycie używanymi do przeprowadzania tzw. "szturmów mięsnych", otwartych ataków na umocnione pozycje ukraińskie, w których ponoszą one katastrofalne straty, ale stopniowo wyczerpują przeciwnika.

Sztorm Z jak wyrok śmierci

- To w praktyce wyrok śmierci (dla Iwana Popowa - red.), ponieważ rosyjskie dowództwo wojskowe używa oddziałów karnych "Sztorm Z" głównie do samobójczych, frontalnych ataków - ocenia Kateryna Stepanenko z waszyngtońskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Według niektórych szacunków, służbę w tych oddziałach przeżywa zaledwie 4 na 10 żołnierzy.

W obliczu trudności kadrowych rosyjska armia coraz częściej sięga jednak po dowódców i urzędników, którzy wcześniej popadli w niełaskę, zauważa CNN. Zdaniem Kateryny Stepanenko, Kreml wypracował nowy mechanizm "odkupienia win", polegający na tym, że osoby skompromitowane w oczach Kremla mogą odzyskać zaufanie Putina, jeśli publicznie przyznają się do błędów i dobrowolnie podejmą służbę na froncie w Ukrainie.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: