Pijani rekruci, niesubordynowani żołnierze i skazańcy są wśród setek osób, które zostały wcielone do rosyjskich pododdziałów Sztorm Z - informuje agencja Reutera. Jej dziennikarze rozmawiali z kilkunastoma rosyjskimi żołnierzami tych jednostek. Z ich zeznań wynika, że pełnią one rolę batalionów karnych.
Sztorm Z to nieoficjalna nazwa pododdziałów, złożona z nazwy stosowanej dla jednostek szturmowych i litery Z - propagandowego symbolu inwazji Rosji na Ukrainę. Każdy oddział składa się ze 100-150 ludzi i podlega regularnej armii.
Agencja Reutera podała, że rozmawiała z kilkunastoma osobami, które widziały co najmniej pięć takich pododdziałów uczestniczących w odpieraniu kontrofensywy ukraińskiej na południu i wschodzie Ukrainy. Dziennikarze rozmawiali również z ludźmi wcielonymi do tych jednostek, ich krewnymi i z wojskowymi rosyjskiej armii, którzy mieli do czynienia z tymi pododdziałami.
ZOBACZ TEŻ: Atak na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
Media państwowe w Rosji informowały o istnieniu pododdziałów Sztorm Z, ale nie ujawniały, jak one powstają ani jakie ponoszą straty. "Pijani rekruci, niesubordynowani żołnierze i skazańcy są wśród setek osób, które zostały wcielone do rosyjskich pododdziałów Sztorm Z" - podała agencja Reutera, dodając, że wszyscy w tych szeregach są uważani za "żołnierzy o niższej wartości".
Ocalało 15 ludzi
Jeden z rozmówców Reutera z Sztorm Z opisywał, że zwerbowano go w więzieniu, gdzie odsiadywał wyrok za kradzież i że z jego jednostki, która trafiła pod miasto Bachmut w obwodzie donieckim, ocalało jedynie 15 ze 120 ludzi.
"Żołnierze Sztorm Z to zwykłe mięso armatnie" - stwierdził inny rozmówca Reutera. Był w pododdziale, który również walczył w pobliżu Bachmutu. Wspominał, że udzielił pomocy medycznej sześciu lub siedmiu rannym żołnierzom Sztormu Z. Zrobił to mimo rozkazów dowódcy, by ich zostawić.
Grupa Conflict Intelligence Team wcześniej informowała, że resort obrony Rosji wykorzystuje te pododdziały jako "zbędną piechotę" i wysyła je na najniebezpieczniejsze odcinki frontu.
Podlegają resortowi obrony
O ile wcześniej skazańcy trafiali na front w szeregach najemniczej Grupy Wagnera, to teraz jednostki Sztorm Z podlegają bezpośrednio resortowi obrony Rosji.
Do pododdziałów coraz częściej trafiają żołnierze za naruszenia dyscypliny - ci, którzy byli pijani na służbie, brali narkotyki albo po prostu odmówili wykonania rozkazu. Przepisy rosyjskie przewidują, że o wcieleniu do batalionu karnego powinien zadecydować sąd wojskowy, ale żaden z rozmówców agencji Reutera nie słyszał, by sądy wypowiadały się w sprawie wcielania do jednostek Sztorm Z.
Jak zauważa Reuters, z historii znany jest precedens wcielania żołnierzy za brak dyscypliny do jednostek karnych: w 1942 roku, gdy Armia Czerwona cofała się przed ofensywą wojsk Niemiec hitlerowskich, Stalin nakazywał wcielanie żołnierzy, którzy ulegli panice albo uciekali z posterunku do batalionów karnych, wysyłanych na najcięższe odcinki frontu.
Trafił na front w maju, w czerwcu został ranny
Niezależna rosyjska telewizja internetowa Nastojaszczeje Wremia, przypomniała, że w marcu tego roku uzyskała dostęp do rozmowy telefonicznej dwóch rosyjskich wojskowych. Jeden z nich mówił o tajnym dekrecie, na mocy którego żołnierze, odmawiający wykonania rozkazu, trafiali do oddziałów szturmowych.
W lipcu niezależny rosyjski kanał na Telegramie Możem Objasnit' opisał historię mężczyzny zwerbowanego do Sztormu Z z kolonii karnej w Nowosybirsku. Skazany trafił na front w maju, w czerwcu został ranny odłamkami. Jego rodzina twierdziła, że został wysłany na front w trakcie leczenia.
Źródło: PAP, Reuters, Current Times
Źródło zdjęcia głównego: Min. Obrony Rosji/Telegram