Władze obwodu kurskiego poinformowały o ataku bezzałogowca na rosyjskie lotnisko wojskowe w Kursku około 100 kilometrów od granicy z Ukrainą. Według gubernatora regionu nie odnotowano zabitych ani rannych - przekazały ukraińskie media. Rzecznik dowództwa Sił Powietrznych Ukrainy powiedział, że Rosja wciąż ma dużo samolotów, by atakować Ukrainę.
"W Kursku pożar na lotnisku wojskowym, władze mówią o ataku bezzałogowca" - napisał portal Ukraińska Prawda, powołując się na doniesienia rosyjskich mediów.
Kursk znajduje się około 100 kilometrów od granicy ukraińsko-rosyjskiej.
Według gubernatora obwodu kurskiego Romana Starowojta "w wyniku ataku bezzałogowca zapalił się zbiornik z ropą.
Strażacy walczą z ogniem
"Nie było ofiar. Pożar został zlokalizowany. Na miejscu pracują wszystkie służby ratunkowe" - przekazał na Telegramie gubernator. Jak donosi agencja RIA, strażacy walczą obecnie z ogniem, który obejmuje 500 metrów kwadratowych.
Gubernator poinformował również, że we wtorek odbyło się spotkanie regionalnej komisji antyterrorystycznej. Nie podał, kto stoi za atakiem.
Ostrzał dwóch rosyjskich baz lotniczych
Dzień wcześniej Rosja potwierdziła dwa ataki dronami na lotniska pod Riazaniem i pod Engelsem, o które oskarżyła Ukrainę.
Poniedziałkowe eksplozje w bazie lotniczej pod miastem Engels i na lotnisku Diagilewo w pobliżu Riazania miały miejsce głębiej wewnątrz Rosji niż poprzednie takie zdarzenia od rozpoczęcia jej inwazji na Ukrainę - zauważyło we wtorek brytyjskie ministerstwo obrony w swojej codziennej analizie.
Według oficjalnych informacji w uderzeniach zginąć miało trzech wojskowych (cztery osoby zostały ranne), a dwa samoloty zostały "nieznacznie uszkodzone". Ukraina oficjalnie nie potwierdziła swojego związku z atakami.
Riazań leży około 200 kilometrów na południowy wschód od Moskwy. Baza lotnicza w mieście Engels znajduje się około 800 kilometrów od granicy z Ukrainą, natomiast miejsca obu wybuchów dzieli odległość około 650 kilometrów.
"Przyczyny wybuchów nie zostały potwierdzone. Jeśli jednak Rosja oceni, że były to celowe ataki, to prawdopodobnie uzna je za jedne z najbardziej znaczących strategicznie niepowodzeń w ochronie sił od czasu (rozpoczęcia) swojej inwazji na Ukrainę. Miejsca te znajdują się znacznie głębiej wewnątrz Rosji niż (miejsca) poprzednich podobnych eksplozji: Engels jest położony (w odległości) ponad 600 km od terytorium kontrolowanego przez Ukrainę" - napisano w analizie brytyjskiego resortu.
Wyjaśniono, że Engels jest główną bazą operacyjną rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu w zachodniej Rosji i jest bazą 30 ciężkich bombowców. Samoloty te stanowią element rosyjskiego systemu odstraszania nuklearnego i były często wykorzystywane do wystrzeliwania konwencjonalnych pocisków rakietowych na Ukrainę. Wskazano, że w odpowiedzi bombowce zostaną zapewne tymczasowo przeniesione na rozproszone w kraju lotniska.
"Rosyjski łańcuch dowodzenia będzie zapewne dążył do zidentyfikowania rosyjskich oficerów uznanych za odpowiedzialnych za dopuszczenie do incydentu oraz do nałożenia na nich surowych sankcji" - dodał brytyjski resort obrony.
Zmasowany atak rakietowy na Ukrainę
W poniedziałek, po uderzeniach pod Riazaniem i pod Engelsem, Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Do ataków na ukraińską infrastrukturę agresor używa między innymi lotnictwa strategicznego. Rakiety (Kalibr) są również wystrzeliwane z okrętów na Morzu Czarnym.
Rzecznik dowództwa Sił Powietrznych Ukrainy Jurij Ihnat powiedział wieczorem tego dnia, że Rosja "ma jeszcze dość samolotów, by przeprowadzić kolejne ataki".
- Niestety, samolotów mają dużo. Nie tylko Tu-95, ale i Tu-160. Jeden samolot Tu-95 może przenosić osiem rakiet, a Rosja ma ich jeszcze wiele. Mowa o dziesiątkach, dlatego mówić że nie mogą ostrzeliwać, nie można - stwierdził Ihnat. Ocenił przy tym, że ataki na lotniska to dla Rosjan na pewno "niepokojący sygnał".
Frustracja wśród rosyjskich komentatorów
W najnowszej analizie amerykański Instytut Badań nad Wojną (Institute for the Study of War) ocenił, że poniedziałkowe ataki dronów na lotniska w pobliżu Riazania i Engelsa wywołały frustrację wśród rosyjskich komentatorów i blogerów. W ocenie niektórych osób z tego środowiska te incydenty zagrażają wiarygodności Rosji jako mocarstwa nuklearnego.
CZYTAJ WIĘCEJ: ISW: Rosjanie wywozili ukraińskie dzieci pod pretekstem "specjalnej opieki medycznej"
Blogerzy wojskowi nie koncentrują się w swoich opiniach na "sukcesie" ostatniego ataku rakietowego na Ukrainę, przeprowadzonego w poniedziałek, lecz raczej na krytyce pod adresem władz, że nie udało im się zapobiec eksplozjom na lotniskach położonych kilkaset kilometrów w głąb kraju. Podkreśla się, że ukraińskie grupy dywersyjne muszą być aktywne na terytorium Rosji lub zdolne do atakowania odległych celów w sąsiednim państwie - przekazali analitycy amerykańskiego think tanku.
Fakt, że zaatakowano dronami nawet bazę bombowców strategicznych Tu-95, zdaniem części komentatorów popierających politykę Kremla podważa wiarygodność Rosji jako mocarstwa jądrowego, ponieważ uderzono we flotę maszyn zdolnych do przenoszenia wielu ładunków nuklearnych - czytamy w analizie ISW.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: GOOGLE MAPS