W niedzielę, dokładnie trzy miesiące od zniknięcia boeinga 777 linii lotniczych Malaysia Airlines, członkowie rodzin zaginionych pasażerów zdecydowali się powołać fundusz, którego celem będzie zebranie 5 mln dolarów. Te pieniądze mają czekać na informatora, który zdradzi im, co się stało z maszyną. - Ktoś, gdzieś coś musi wiedzieć - mówią, i jedyne, w co wierzą, to to, że któryś rząd lub służby specjalne ukrywają przed nimi prawdę.
Rejs MH370 z 239 pasażerami i 18 członkami załogi na pokładzie zniknął z radarów godzinę po starcie z lotniska w Kuala Lumpur, o poranku 8 marca. Nigdy nie dotarł do Pekinu i nie wiadomo, jaki los spotkał podróżujących nim ludzi.
Tłum ma pomóc. Detektywi będą sprawdzać
Ich rodziny po trzech miesiącach bezowocnych poszukiwań i śledztwa uznały, że przyszedł czas na poszukanie innego sposobu dowiedzenia się "prawdy" o B777.
- Zagadka zniknięcia tego samolotu jest bezprecedensowa w historii lotnictwa. Będziemy działać razem, by go odnaleźć; by odnaleźć jego pasażerów i załogę - mówi Ethan Hunt, szef projektu, który powołał do życia fundusz.
- Zaprzęgając do pracy nieograniczony potencjał tłumu (ludzi), liczymy na to, że dzięki informacjom, jakie pozyskamy, dowiemy się wszystkiego albo chociaż czegoś - dodał. Wyjaśnił, że dane pozyskiwane od ludzi analizować będzie międzynarodowa firma analityczna i jej detektywi.
Ktoś coś ukrywa?
Rodziny domniemanych ofiar katastrofy po trzech miesiącach mówią - prawie bez wyjątku - jednym głosem. Oskarżają malezyjski rząd o źle prowadzone śledztwo i próby zacierania śladów, które z pewnością zostały gdzieś pozostawione przez B777 albo którąś z obecnych na pokładzie osób.
Inne pytania dotyczą działań prowadzonych przez inne kraje świata, które uczestniczyły w akcji poszukiwawczej ze swoimi zespołami w różnych częściach Azji Południowo-Wschodniej. Rodziny mają przekonanie, że nie powiedziano im wszystkiego do końca i że są przyczyny, dla których śledztwo i poszukiwania trwają tak długo.
Zebranie pięciu milionów dolarów ma być argumentem, który przekona też kogoś z kręgów malezyjskich lub innych władz krajów zaangażowanych w poszukiwania, do złamania "zmowy milczenia" i poinformowania o losie boeinga.
Jedynym krajem, do którego rodziny nie mają pretensji, jest Australia. Australijczycy szukają wraku samolotu tysiące kilometrów od swoich wybrzeży, gdzie - jak wierzą - wpadł on do morza. Od początku zaangażowali się w akcję z dużymi środkami, a marynarze pływają po wodach Oceanu Indyjskiego właściwie nieprzerwanie od marca.
W tej chwili marynarka wojenna kończy poszukiwania, ale kolejne rozpoczną się pod koniec lipca lub na początku sierpnia.
Przerwa jest konieczna, bo rząd w Canberze chce, by od tego momentu poszukiwania prowadziły prywatne firmy. Wojsko wybierze te, którym przekaże dokumenty i przedstawi wyniki swoich starań.
Autor: adso/kka/zp / Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia.org (GNU)