Co najmniej 334 ofiar, w tym ponad 150 dzieci i około 700 rannych - siedem lat temu w szkole w Biesłanie miał miejsce dramat, który poruszył cały świat. Przez trzy dni czeczeńscy terroryści okupowali szkołę z tysiącem ludzi zgromadzonych w niej z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. 3 września do ataku przystąpiły rosyjskie służby specjalne, co skończyło się tragicznie.
Dramat Biesłanu rozpoczął się pierwszego września 2004 roku. 32 czeczeńskich terrorystów zaatakowało szkołę nr 1 i wzięło ponad 1000 zakładników. W sali gimnastycznej, gdzie spędzono większość sterroryzowanych osób, zainstalowali materiały wybuchowe. Domagali się wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii.
Po dwóch dniach oblężenia, 3 września Rosjanie przypuścili szturm. Do dziś nie wiadomo, kto zaczął strzelać pierwszy - zabarykadowani w szkole terroryści, rosyjskie oddziały "Alfa", czy uzbrojeni cywile (w tym rodzice zakładników).
Podczas szturmu rozlegały się kolejne eksplozje, jednak bardzo wielu zakładników zginęło nie z rąk terrorystów, a odbijających budynek Rosjan. Siły specjalne użyły bowiem podczas ataku transportera opancerzonego, który otworzył ogień w kierunku szkoły. Strzelanina i walka na szkolnych korytarzach trwała kilka godzin. W budynku wybuchł pożar, który strawił go w znacznym stopniu.
Atak kosztował życie 11 żołnierzy rosyjskich oddziałów specjalnych. 31 z 32 terrorystów zostało zabitych. Jeden schwytany żywcem Czeczen został zabity przez ojców zakładników podczas transportu do szpitala. Jedyny żyjący napastnik odsiaduje dożywocie.
Źródło: tvn24.pl