25-letni mieszkaniec Kalifornii, Robert Farmer, został skazany na 16 lat więzienia za zabicie 18 kotów.
Jesienią 2015 roku w rejonie Santa Clara w Kalifornii zaczęły masowo ginąć koty. W następnych tygodniach odnajdywano je martwe.
Sprawcę ich śmierci złapano na jednym z parkingów. Policja zauważyła samochód, w którym na desce rozdzielczej leżał nieżywy kot.
Właścicielem auta okazał się śpiący wówczas w środku pojazdu Robert Farmer. Mężczyzna miał ze sobą nóż i zakrwawione rękawiczki, na których znaleziono sierść. W bagażniku auta znaleziono obroże kotów.
24 year old Robert Farmer arrested and charged with animal cruelty in snatching and killing of cats in SJ. pic.twitter.com/OePFcOH7We
— Vic Lee (@vicleeabc7) 8 października 2015
"Brak kontroli"
Robert Farmer został skazany przez sąd w Santa Clara na 16 lat więzienia. Jak podaje "San Jose Mercury News", przed wydaniem wyroku adwokat mężczyzny odczytał napisany przez niego list, w którym tłumaczył:
"Czuję, jakby to ktoś inny popełnił te zbrodnie, nie ja. Zabrałem wam członków rodziny. Wiem, że brak kontroli nad sobą nie jest wymówką".
"Justice for our catz"
Poszkodowane osoby, których koty zostały zabite, stworzyły w mediach społecznościowych grupę "Justice for our catz" ("Sprawiedliwość dla naszych kotów"), walczącą o wymierzenie stosownej kary dla Farmera.
Po ogłoszeniu wyroku sądu jedna z członkiń grupy, Miriam Petrova, napisała:
"W końcu, po prawie dwóch latach i 15 przesłuchaniach, uzyskaliśmy sprawiedliwość dla naszych maleństw".
Tortury i okaleczanie
Śledczy ustalili, że Farmer przez miesiąc wyłapywał koty z pobliskiego parku, dusił, torturował, okaleczał i zabijał. Jedno zwierzę nosiło ślady wykorzystania seksualnego.
Autor: AKrg//ŁUD/jb / Źródło: Facebook; San Jose Mercury News
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/Facebook