Szwedzka królowa Sylwia pierwszy i najprawdopodobniej ostatni raz zabrała głos ws. badania kontrowersyjnej przeszłości jej ojca, członka NSDAP. Monarchini oznajmiła, że nie zmieniła zdania o swoim tacie, a dochodzenie wykazało, że nie miał na sumieniu żadnych zbrodni.
Nagranie wypowiedzi królowej zostało umieszczone na stronie szwedzkiego pałacu królewskiego. Urodzona w Niemczech monarchini przyznaje w nim, że dokładne badanie życia jej ojca było dla niej "emocjonalnie wymagające".
Brunatna przeszłość
Na stronie pałacu umieszczono też 72 stronicowy raport o tytule "Zapomniane dokumenty", będący konkluzją trwających dwa lata badań działalności Walthera Sommerlatha, ojca królowej Sylwii. Prowadziła je specjalna komisja powołana na wniosek dworu królewskiego.
Dochodzenie rozpoczęto po wyemitowanym w 2010 dokumencie telewizyjnym, w którym oskarżono mieszkającego w Niemczech ojca królowej o uwłaszczenie się w 1939 roku na fabryce należącej do Żyda, w ramach polityki "aryzacji" przemysłu.
Stwierdzono też, iż ojciec królowej był członkiem NSDAP od 1934 roku, aż do jej zdelegalizowania w 1945 roku.
Niewzruszony pogląd
Komisja pod przewodnictwem Erika Norberga, byłego szefa szwedzkich Archiwów Narodowych, ustaliła po dwóch latach prac, że ojciec królowej nie popełnił czynu zarzucanego mu przez telewizję. Jednak rzeczywiście był członkiem NSDAP.
Według zdobytych dokumentów, Sommerlath nie tyle zabrał fabrykę żydowskiemu przedsiębiorcy, ale wymienił się z nim na swoją plantację w Brazylii. Tym sposobem Żyd mógł wyjechać bezpiecznie do Brazylii i uniknąć nazistowskich prześladowań.
Królowa stwierdziła, że jej ojciec nigdy nie mówił o tym okresie swojego życia. Raport historyków miał "wypełnić dziurę w jej wiedzy". Pomimo tego, że wieść o tym, iż jej tata był członkiem NSDAP, "bardzo ją poruszyła", to nie zmieniła swoich poglądów o nim.
Autor: mk\mtom / Źródło: Haarec
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia