Czy ofensywa Władimira Putina zakończy się na wschodzie Ukrainy czy też rosyjski prezydent zdecyduje się na dalsze kroki zmierzające do destabilizacji kolejnych krajów, np. państw bałtyckich?
W programie "Świat" o swoje prognozy zapytany został szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
- Mnie nie wolno wywoływać wilka z lasu - zastrzegł.
- Dyplomacja zawsze musi dawać drugiej stronie możliwość korekty swojego zachowania. Ja mogę swoje myśleć, ale nie wszystko mogę powiedzieć - podkreślił.
Dodał, że w ocenie polskiej dyplomacji w interesie Rosji nie leży dalsza eskalacja napięcia na Ukrainie. - Wszyscy na tym stracimy: i my i Rosja - powiedział Sikorski.
Podkreślił, że Polsce zależy na tym, by sytuacja się ustabilizowała, a współpraca z Rosją była ponownie możliwa. - Jeśli dojdzie natomiast do dalszej agresji, to oczywiście będziemy reagować - zapewnił.
Połączenie z Krymem
Sikorski zaznaczył, że ciężko jest prognozować, jakie będą dalsze kroki Władimira Putina na samej Ukrainie.
- To wie tylko jeden człowiek: prezydent Rosji, bo zarówno aneksja Krymu, jak i ten konflikt to jego dzieło - wskazał.
- Ja mogę spekulować i kreślić scenariusze. Wiemy, że Rosjanie mają olbrzymie trudności logistyczne na Krymie, z dostawami wody, paliwa, praktycznie wszystkiego - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Jak dodał, po aneksji półwyspu okazało się, że zarządzanie nim nie jest wcale proste.
- Okazało się, że była pewna logika w tym, że Krym był administracyjnie podpięty pod Ukrainę. Stąd może być wielka pokusa otwarcia mostu lądowego na Krym - ocenił Sikorski.
- To się będzie wiązało z kontynuacją wojny, bo im głębiej Rosjanie wejdą, tym sytuacja etniczna i polityczna zmienia się na ich niekorzyść. Wiemy, że Ukraińcy będą walczyć - podkreślił minister spraw zagranicznych.
Gra psychologiczna Putina
Sikorski skomentował też informacje przedstawione przez rosyjskie ministerstwo obrony, zgodnie z którymi Rosja przeprowadziła w środę udaną próbę międzykontynentalnej rakiety balistycznej Buława do przenoszenia ładunków nuklearnych.
W ocenie szefa polskiej dyplomacji mamy do czynienia z grą psychologiczną. - Pamiętajmy, że rakiety Buława miały wcześniej nieudane próby, więc dobrych parę lat zajęło przemysłowi rosyjskiemu, żeby to dopracować - podkreślił Sikorski.
- Federacja Rosyjska już dzisiaj ma doktrynę użycia broni atomowej jako pierwsza - przypomniał szef MSZ, komentując zapowiedzi Putina dotyczące nowej rosyjskiej doktryny wojennej.
- Nie bądźmy też hipokrytami, to jest dokładnie to, co kiedyś miało w swej doktrynie NATO. Gdy NATO uważało, że jest słabsze w broniach konwencjonalnych, sięgało po tę straszliwą broń. Dzisiaj Rosja uważa, że jest odwrotnie - zauważył.
Jeśli pani Kopacz uzna, że pasuję do jej ekipy, to będziemy dalej rozmawiać
Sikorski w kontekście zagrożeń, na które wystawiona jest Polska, powiedział, że teraz należy "myśleć w kategoriach całego kontynentu". - I oczywiście trzeba pilnować polskiego interesu, ale przeważnie nie bywa już taki bardzo doraźny.
Zapytany przez Jolantę Pieńkowską, czy tego interesu będzie pilnował, odpowiedział, że starał się to robić przez ostatnie 7 lat. - A kto go teraz będzie pilnował, to już decyzja nowej pani premier. Jeśli pani marszałek Kopacz uzna, że pasuję do jej ekipy, to będziemy dalej rozmawiać - skwitował.
Autor: kg,jl/tr,rzw / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiŚ