Choć większość mediów w USA ocenia, że debatę kandydatów na wiceprezydenta wygrał republikanin Mike Pence, niektórzy komentatorzy twierdzą w środę, że prezentował on nieprawdziwy obraz kontrowersyjnego kandydata swojej partii na prezydenta, Donalda Trumpa.
Oceniając debatę telewizyjną, w której w nocy z wtorku na środę czasu polskiego w Farmville w stanie Wirginia z Pence'em starł się kandydat demokratów na wiceprezydenta USA Tim Kaine, komentatorka telewizji Fox News zdecydowanie twierdzi, że pojedynek wygrał przedstawiciel Partii Republikańskiej (GOP). "Choć Kaine przerwał mu co najmniej 39 razy, Pence'owi udało się zachować postawę męża stanu i trzymać się przesłania, które chciał nieść" - czytamy na stronie internetowej Fox News. W tekście pochwalono kandydata GOP za to, że zdołał przedstawić republikańską wizję przyszłości. "Kaine niestety niewiele zaoferował widzom, by przekonać ich, że ewentualna administracja (rywalki Trumpa w walce o urząd prezydenta Hillary) Clinton da obywatelom większe bezpieczeństwo i więcej miejsc pracy" - pisze publicystka, która nazwała Kaine'a, senatora z Wirginii, pitbulem z powodu jego ciągłych ataków na adwersarza.
Z kolei gubernator Indiany Pence rezygnował z kontrofensywy, koncentrując się na przyszłości kraju - dodaje. Jej zdaniem "prawdopodobnie właśnie tego większość wyborców oczekuje od wiceprezydenta".
"Drażniący styl" Kaine'a
Także komentator CNN zauważa agresywny styl, w jakim prowadził debatę kandydat demokratów. "Jego wtręty były tak rozpraszające, że często uniemożliwiały skupienie się na istocie dyskusji i rozmowach o polityce" - czytamy na stronie internetowej stacji. Zdaniem publicysty Pence był spokojniejszy, a "drażniący styl" Kaine'a ułatwił mu zadanie.
CNN podaje wyniki sondażu, według którego zdaniem 48 proc. ankietowanych starcie wygrał kandydat GOP, a w opinii 42 proc. - demokrata. Senator z Wirginii "był zdeterminowany, by przez cały wieczór rzucać jak najwięcej kontrowersyjnych i prowokacyjnych wypowiedzi Trumpa, licząc na to, że niektóre z nich dotrą do szerokiej publiczności" zgromadzonej tego wieczora przed telewizorami. CNN ocenia, że właśnie na różnicy w zachowaniu kandydatów skorzystał Pence. Stacja zauważa jednak, że wygrana Pence'a niekoniecznie musi przełożyć się na sukces Trumpa.
"Niesprawiedliwa walka"
W komentarzu redakcyjnym "Washington Post" zauważa z kolei, że była to "niesprawiedliwa walka", bo republikański kandydat na wiceprezydenta "musiał bronić Trumpa, którego obronić się nie da. (...) Czynił to, przywołując obraz kandydata, który nie istnieje: zwolennika twardej polityki zagranicznej w stylu (byłego prezydenta USA Ronalda) Reagana, niewielkiego rządu i tradycyjnych chrześcijańskich wartości. Jak gdyby bronił takiego kandydata republikanów, jakiego chcielibyśmy mieć".
Waszyngtoński dziennik zaznacza, że "podczas debaty Kaine wielokrotnie stwierdzał, że nie wierzy, iż Pence mógłby wybronić zachowanie i wypowiedzi Trumpa. W pewnym sensie miał rację; elegancki Pence generalnie tego nie robił". "New York Times" pisze w artykule redakcyjnym, że senator Kaine "od początku atakował, twierdząc, że 'myśl o Donaldzie Trumpie jako szefie państwa śmiertelnie go przeraża'". Pence, opanowany i logiczny, "miał swoją jasną strategię: zaczął tworzyć nową wersję Donalda Trumpa, w którą skłonny był sam uwierzyć" - ocenia redakcja "NYT". Zdaniem gazety gubernator Indiany "pominął Donalda Trumpa, którego obserwujemy w wyścigu od ponad roku i który chce wybudować mur na granicy z Meksykiem (...) czy jest zafascynowany (prezydentem Rosji Władimirem) Putinem, a w zamian wymyślił bardziej konwencjonalnego, prawicowego republikanina", czyli bardzo podobnego do niego samego.
"Przydatna lekcja dla Trumpa"
Jednocześnie w komentarzu opublikowanym w środę w "Wall Street Journal" czytamy, że gdyby Trump "choć w połowie tak dobrze" działał dla samego siebie, jak pracuje dla niego Pence, "biznesmen z Nowego Jorku byłby (już) w drodze do Białego Domu".
W większości przypadków gubernator Indiany "unikał pułapek", raczej atakując Clinton niż broniąc wypowiedzi Trumpa, "z których wiele jest nie do obronienia. To przydatna lekcja dla Trumpa" przed zaplanowaną na niedzielę debatą z demokratyczną pretendentką do urzędu prezydenta - pisze "WSJ". "Debaty wiceprezydentów zazwyczaj nie wpływają na wynik wyborów, ale w tym wypadku mogłoby być inaczej, gdyby Trump wdrożył obserwacje (z wystąpienia Pence'a) w czasie kolejnej debaty (z Clinton). Jeśli Trump chce wygrać, Pence pokazał mu, jak to zrobić" - konkluduje "WSJ".
Autor: kg\mtom / Źródło: PAP