Mężczyzna z Tajwanu przetrwał na otwartym morzu 60 godzin, chociaż nie potrafi pływać - donoszą lokalne media. Udało mu się dopłynąć do brzegu 75 kilometrów od miejsca, w którym wypadł za burtę. Został uratowany.
Tseng Lien-fa jest rybakiem, wypłynął na połów 3 stycznia. Tego samego dnia ogromna fala zmyła go z pokładu łodzi. Mężczyzna nie wrócił do domu, a zaniepokojona rodzina poinformowała o wypadku służby. 42-latek przeżył na otwartym morzu ponad 60 godzin. Dryfował na kawałku drewna aż dopłynął do brzegu, 75 km od miejsca, gdzie wpadł do wody.
"Miał niewiarygodne szczęście"
Ratownicy odnaleźli go w poniedziałek na plaży. Według nich, mężczyzna miał niewiarygodne szczęście. - Przypłynął taki kawał, mimo że nie potrafi pływać - dziwią się. Jak mówi sam uratowany, gdy zobaczył światła na brzegu, zaczął zmierzać w ich kierunku. Opadał już z sił, ale udało mu się dotrzeć do plaży. Tseng trafił do szpitala. Jest w dobrym stanie fizycznym, chociaż jest mocno odwodniony.
Autor: /jk / Źródło: Reuters