Przeciąć Strefę Gazy na pół, unikać zabudowań. Izraelski plan inwazji


Izraelskie wojsko gromadzi znaczne siły na granicy i ostrzega mieszkańców Strefy Gazy, że "nadchodzi druga faza operacji". Inwazja lądowa wydaje się bardzo prawdopodobna. Próba okupowania całej Strefy Gazy byłaby szaleństwem, oznaczając zacięte walki uliczne. Bardziej prawdopodobne jest, że izraelskie wojsko zajmie kilka kluczowych pozycji i z nich będzie wyprowadzać rajdy, mające na celu "oczyszczenie" terenu z Hamasu.

Na potrzeby przygotowań do inwazji Cahal (hebrajski akronim oznaczający siły zbrojne Izraela) uzyskał od władz cywilnych zgodę na mobilizację 75 tysięcy rezerwistów. Liczące około 175 tysięcy ludzi wojsko potrzebuje dodatkowych sił, prawdopodobnie dlatego, że nie chce ściągać elitarnych oddziałów z niespokojnej granicy z Syrią, Libanem i Egiptem.

Tysiące powołanych pod broń rezerwistów przemieszcza się w pobliże granicy z Strefą Gazy, gdzie jest też masowo przewożony ciężki sprzęt. W ręce żołnierzy trafiają setki czołgów, transporterów opancerzonych, dział samobieżnych i ciężkich pojazdów inżynieryjnych, najprawdopodobniej wyciąganych ze składów mobilizacyjnych.

Stan niepewności?

Pytaniem pozostaje, czy wielka mobilizacja sił na granicy Strefy Gazy nie jest jedynie elementem nacisku na Hamas i państwa arabskie w rozmowach na temat ewentualnego zawieszenia broni. Większość specjalistów obstaje jednak przy poglądzie, że inwazja lądowa jest niezbędną kontynuacją kampanii nalotów, jeśli celem Izraela jest realne zniszczenie potencjału militarnego palestyńskich bojówek.

Jedynym co może realnie powstrzymać Izrael od wysłania czołgów do Strefy Gazy, jest presja z zewnątrz. Nawet najbliższy sojusznik Izraela, USA, wzywają do powstrzymania się przed inwazją lądową. Duże znaczenie ma też wrogie nastawienie Egiptu i Turcji, które mocno wspierają Hamas, w przeciwieństwie do sytuacji podczas poprzedniej inwazji na Strefę Gazy w 2008 roku, kiedy Ankara i Kair pozostawały w sojuszu z Izraelem.

Oficjalnie izraelski premier Benjamin Netanjahu nie zdecydował jeszcze o inwazji. W rozmowie z Barackiem Obamą miał stwierdzić, że wszystko zależy od tego, czy Hamas będzie intensyfikował ostrzał Izraela. Jednak wojsko na pewno otrzymało rozkaz przygotowania się do inwazji i jest gotowe ją przeprowadzić, gdy tylko zostanie ukończone formowanie zmobilizowanych oddziałów.

Podczas poprzedniej inwazji na Strefę Gazy, pod kryptonimem "Płynny Ołów" na przełomie 2008 i 2009 roku, siły lądowe wkroczyły do akcji tydzień po rozpoczęciu nalotów. Przez analogię, teraz można by się spodziewać tego samego około wtorku lub środy.

Strefa Gazy jest bardzo mała, rozciąga się na obszarze o wymiarach około 40 na 10 kilometrówWikipedia

Ostrożna inwazja

Gdy politycy wydadzą polecenie, izraelskie wojsko wkroczy do Strefy Gazy ze wszystkich kierunków, omijając istniejące drogi, aby uniknąć przygotowanych uprzednio zasadzek. Izraelczycy rozleją się głównie po polach, trzymając się z dala od terenów zabudowanych, gdzie Hamas może skutecznie organizować zasadzki i wciągnąć Cahal w krwawe starcia, nieuchronnie prowadzące do dużych zniszczeń i strat wśród ludności cywilnej, których Izrael chce uniknąć z uwagi na reakcję świata.

Kluczowym pierwszym zdaniem będzie przecięcie terytorium kontrolowanego przez Palestyńczyków na połowy. Północną z miastem Gaza i południową z miastami Khan Yunis i Rafah w pobliżu granicy z Egiptem. Oba łączy główna droga o nazwie "Autostrada nr. 4". Najprawdopodobniej tak jak podczas operacji "Płynny Ołów", Cahal utworzy silne pozycje ryglujące na polach, obsadzone przez czołgi i transportery opancerzone, które zablokują wszelki ruch pomiędzy północną i południową częścią terenów kontrolowanych przez Palestyńczyków.

Następnie zostaną rozpoczęte liczne rajdy, mające na celu "oczyszczanie" wybranych terenów z palestyńskich bojówek i ich składów broni, wyrzutni rakiet czy schronów. Wysiłek zapewne skoncentruje się na północnej "połówce" z miastem Gaza. Tam Hamas umieścił większość swoich wyrzutni rakiet, które mogą zagrozić na przykład Tel Awiwowi. Wojsko niemal na pewno nie będzie próbowało okupować większych terenów przez dłuższy czas, ale będzie jedynie "wchodzić, niszczyć i wychodzić". Kluczowe ataki na trudne tereny będą prowadzone nocą, kiedy Izraelczycy wyposażeni w sprzęt noktowizyjny mają znaczną przewagę nad Hamasem.

Trudniejszym zadaniem będzie "oczyszczenie" południowej Strefy Gazy. Podczas operacji "Płynny Ołów" Egipt szczelnie zamknął granicę, odcinając palestyńskie bojówki od źródeł dostaw. Teraz Kair na pewno tego nie uczyni i Izraelczycy sami będą musieli jakoś powstrzymać przemyt. Będzie to jednak bardzo trudne, bowiem miasto Rafah w wielu miejscach przylega do granicy i Cahal musiałby walczyć na terenie zurbanizowanym. Być może zwalczaniem przemytu zajmie się jedynie lotnictwo, bombardujące wykryte tunele przemytnicze.

Dawid i Goliat

Hamas i inne bojówki nie mają szans w starciu na otwartym terenie. Izraelskie wojsko dysponuje przytłaczającą przewagą siły ognia i technologii. W takiej sytuacji Palestyńczycy zapewne skorzystają z doświadczeń Hezbollahu, który skutecznie bronił się przed Izraelczykami podczas wojny w 2006 roku, oraz nauk płynących z wojen partyzanckich w Iraku i Afganistanie.

Zanlezienie takich składów jak ten, odkryty podczas operacji "Płynny Ołów", wymaga dokładnego przeczesania terenu przez żołnierzyIDF

Kluczowym orężem słabszej strony mogą być IED, czyli improwizowane ładunku wybuchowe. Hamas miał lata na przygotowanie się na inwazję i umieszczenie min-pułapek w kluczowych miejscach. Przy odpowiedniej dozie szczęścia, IED mogłyby spowodować znaczne straty w szeregach izraelskiego wojska. Jednak Cahal niemal na pewno też wyciągnął wnioski z wojny w 2006 roku i jest gotowy na tego rodzaju zagrożenie. Już podczas "Płynnego Ołowiu" starannie omijano wszelkie drogi, które Palestyńczycy mogli zaminować. Wojsko samo zrobiło swoje "przejścia graniczne" i nowe drogi, biegnące przez pola.

Zagrożeniem dla izraelskiego wojska będą też przeszmuglowane z Iranu rosyjskie rakiety przeciwpancerne Kornet i ich irańskie kopie. Nie wiadomo, ile ma ich Hamas, ale Palestyńczycy w ostatnich latach sporadycznie przeprowadzali przy ich pomocy ataki na izraelskie wojsko. Kornety mogą nawet przebić pancerz izraelskich czołgów Merkava.

Palestyńskie bojówki miałyby też szanse na powodzenie podczas walk w miastach, kiedy atakująca strona ma znacznie utrudnione zadanie, a czołgi i transportery opancerzone, będące atutem na otwartym terenie, stają się bardzo wrażliwe na atak. Jednak tak jak wspomniano wcześniej, niemal na pewno Izraelczycy nie będą skłonni do wkraczania w tereny zabudowane, prowadząc jedynie ograniczone starannie zaplanowane rajdy.

Dylemat izraelskich polityków

Strategicznym celem izraelskiego wojska będzie zniszczenie potencjału militarnego Hamasu. Naloty mogą zniszczyć jedynie uprzednio wykryte składy i wyrzutnie, ale z powietrza nie można starannie przeczesać terenu w celu znalezienia dobrze ukrytych instalacji. Chcąc uzyskać trwały efekt w postaci "wybicia zębów" palestyńskim bojówkom, konieczna będzie inwazja lądowa.

Ukrytym celem Izraelczyków może być osłabienie Hamasu na tyle, aby w wypadku ewentualnego konfliktu z Iranem, Palestyńczycy nie mogli zaatakować Izraela "od tyłu". Izraelskie wojsko nieustannie nazywa Strefę Gazy "irańskim przyczółkiem".

Niezależnie od intencji i ostrożnego prowadzenia operacji, inwazja lądowa niemal na pewno doprowadzi do gwałtownego wzrostu liczby ofiar, zwłaszcza po stronie palestyńskiej, co wywoła potępienie świata zachodniego. Gwałtownie może zareagować też świat islamski z Egiptem i Turcją na czele, co będzie oznaczać jeszcze większą izolację Izraela, który w ciągu kilku ostatnich lat stracił niemal wszystkich "przyjaciół" w regionie.

Autor: Maciej Kucharczyk//gak / Źródło: tvn24.pl

Raporty: