Europejczyków przestraszyła skala rozmów, które toczą się nad naszymi głowami, o sprawach, które dotyczą naszego europejskiego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa Ukrainy - przyznała w "Faktach po Faktach" Katarzyna Pisarska, przewodnicząca Rady Fundacji imienia Kazimierza Pułaskiego, która uczestniczyła w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
W Monachium odbyła się 61. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa. W centrum uwagi przywódców państw i uczestników obrad była między innymi wojna Rosji przeciwko Ukrainie. Generał Keith Kellogg, specjalny wysłannik USA do spraw Ukrainy i Rosji, stwierdził, że Europa nie weźmie bezpośredniego udziału w rozmowach pokojowych. Z kolei wiceprezydent USA J. D. Vance w swoim przemówieniu skrytykował stan demokracji w Europie i ocenił, że Stary Kontynent odwraca się od swoich podstawowych wartości.
CZYTAJ TEŻ: Dni, które zszokowały Europę
W niedzielę w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 przebieg konferencji komentowała Katarzyna Pisarska, która reprezentowała w Monachium Fundację im. Kazimierza Pułaskiego. - Przyznam szczerze, że nie widziałam (wcześniej) takich nastrojów, z jednej strony przerażenia, potem mobilizacji, potem zastanowienia - relacjonowała.
- Wiele się działo i myślę, że konferencja będzie zapamiętana jako taka, która albo kończy, albo rozpoczyna rozdział w podręcznikach historii - oceniła.
Delegaci nie wiedzieli, co się dzieje
Pisarska odniosła się również do postawy przedstawicieli amerykańskiej administracji i planów na zakończenie wojny w Ukrainie. - Europejczyków przestraszyła skala rozmów, które toczą się nad naszymi głowami, o sprawach, które dotyczą naszego europejskiego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa Ukrainy - stwierdziła.
- I to nie było tylko nasze zaskoczenie, ale przede wszystkim niestety zaskoczenie Ukraińców, co nas najbardziej zaniepokoiło - podkreśliła.
Pisarska przyznała, że początkom obrad towarzyszyła dezorientacja delegatów, wywołana wcześniejszymi informacjami o rozmowie prezydenta USA z Władimirem Putinem. Trump w pierwszej kolejności rozmawiał z przywódcą Rosji, dopiero potem z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. - Jak przyjechaliśmy do Monachium w piątek, to już było 24 godziny po rozmowach Trump-Putin. Troszkę to zajęło delegatom, żeby się zorientować, co się dzieje - relacjonowała.
- Najciekawsze było to, że duża część samej administracji Trumpa, a już zwłaszcza Kongresu, też nie wiedziała, co się dzieje. Próbowali robić dobrą minę do złej gry, też nie do końca byli przygotowani - opowiadała.
Pisarska o nieformalnym szczycie w Paryżu: pokazuje poziom zaskoczenia Europy
- Stany Zjednoczone powiedziały to jasno i wszyscy Amerykanie się z tym zgadzają: Europejczycy muszą wziąć właściwie całkowicie odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, ale też muszą odgrywać większą rolę w Ukrainie i na rzecz bezpieczeństwa Ukrainy w przyszłości - przekonywała.
Pisarska zaznaczyła, że to mogła być jedna z pobudek, dla których prezydent Francji Emmanuel Macron podjął decyzję o zaproszeniu przywódców wybranych państw europejskich na nieformalny szczyt w Paryżu, który odbędzie się w poniedziałek. W spotkaniu ma uczestniczyć również Polska. - To pokazuje, w jakim tak naprawdę wszyscy byli poziomie zaskoczenia - dodała.
Egzystencjalne wyzwania Europy
Zdaniem Pisarskiej, Amerykanie - zwłaszcza ci popierający Trumpa - nie rozumieją, dlaczego mieliby "odpowiadać za bezpieczeństwo Europy". - To była epoka, która się zakończyła - podkreśliła.
Zwróciła też uwagę na tendencje myślenia Europejczyków. - My natomiast przyzwyczailiśmy swoje społeczeństwo, może mniej tutaj, w tej części Europy, ale na zachodzie, że właściwie wojny już nigdy nie będzie, że te wojny dzieją się "gdzieś", dotyczą jakichś innych dalekich państw - oceniła.
Podkreśliła również, że kwestia wydatków na obronność to "egzystencjalne wyzwanie" dla Europy. - Gdyby ta wojna się rozlała na kraje bałtyckie, w inne miejsca, to gospodarka europejska po prostu rozleci się jak domek z kart, Unia Europejska jako projekt się również zakończy - zaznaczyła.
Wojska europejskie w Ukrainie: "nierealne"
Waszyngton na początku tygodnia wysłał do państw europejskich ankietę, w której zadano sześć pytań dotyczących możliwości Europy w zakresie gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. W jednym z nich amerykańska administracja dociekała, czy kraje Starego Kontynentu byłyby skłonne wysłać swoje wojska na teren Ukrainy w ramach misji pokojowej. Profesor Pisarska pytana o taką ewentualność stwierdziła, że jest to "nierealne".
- Niestety, nawet Polska nie byłaby w stanie, gdybyśmy dzisiaj musieli wysłać 10 tysięcy żołnierzy. Nie bylibyśmy w stanie tego zrobić. Tyle zresztą stacjonuje, pamiętajmy, amerykańskich wojsk na terenie Polski - dodała.
Oceniła, że wojska europejskie na terenie Ukrainy bez wsparcia armii amerykańskiej będą "bezbronne". - Putin będzie testował, będzie atakował - stwierdziła.
Zwróciła uwagę, że rodzaj planu pokojowego będzie miał znaczenie dla bezpieczeństwa całej Europy. - Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której ten pokój sprawia, że Rosja przejmuje de facto kontrolę nad Ukrainą. Poprzez na przykład organizację jakichś wyborów - nawet jeżeli Ukraińcy protestują, 20 milionów czy 10 milionów wyjeżdża z Ukrainy, więc Europa ma kolejną wielką falę emigracyjną - mówiła.
- Rosja przejmuje wszystkie złoża, wojsko wciela, tak jak wciela teraz na terenach okupowanych Ukraińców i siłą ich wciela do tego wojska - tworzy wielkiego potwora - podkreśliła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/RONALD WITTEK