Studenci gruzińskich uniwersytetów utworzyli w niedzielę "Żywy łańcuch na rzecz zwycięstwa" w wielu miastach, w proteście przeciwko ustawie o agentach zagranicznych. Według gruzińskich mediów dziesiątki osób zostały wezwane przez policję na przesłuchania. Opozycyjni działacze poinformowali, że w związku z oskarżeniem o zamach stanu i planowanym aresztem Gruzję musiała opuścić aktywistka Nata Peradze, która sprzeciwia się nowemu prawu. W odpowiedzi premier Gruzji Irakli Kobachidze stwierdził, że opozycja zmierza do "ukrainizacji Gruzji".
Studenci z gruzińskich uniwersytetów w niedzielę wzięli udział w akcji "Żywy łańcuch na rzecz zwycięstwa", podczas której wyrazili swój sprzeciw wobec ustawy o agentach zagranicznych - informuje portal Echo Kawkaza.
Czytaj też: "Wzywam wszystkich polityków i przywódców"
Demonstracja odbyła się na placu Europejskim w Tbilisi. Studenci złapali się za ręce i okrążyli plac, tworząc żywy łańcuch.
Dziesiątki osób wezwano na przesłuchania w związku z protestami
Portal Civil.ge. informuje, że w związku z falą protestów dziesiątki osób w Gruzji zostały wezwane na przesłuchania przez policję kryminalną. Wezwania są wydane przez "wydział spraw szczególnie ważnych głównego dyrektoriatu walki z przestępczością zorganizowaną".
Niektóre wezwania zawierają jedynie numer sprawy, nie ma w nich informacji dotyczących zarzutów czy przedmiotu śledztwa. W innych wskazano na konkretne artykuły kodeksu karnego, dotyczące okupowania albo blokowania obiektu nadawczego, albo innego obiektu o szczególnym znaczeniu, organizacji i udział w zbiorowych aktach przemocy, organizacji zbiorowej akcji zaburzającej porządek publiczny, albo aktywnego udziału w takiej akcji. Kodeks przewiduje za te działania karę pozbawienia wolności. Obrońcy praw człowieka oceniają, że te wezwania mają służyć zastraszaniu protestujących. Przypominają, że osoby wezwane na przesłuchanie nie są prawnie zobowiązane do stawienia się na policji. Zalecają, by zawnioskować o przesłuchanie przed sądem, gdzie oficjalnie musi zostać przedstawiony zarzut i określony status wezwanej osoby. Obowiązkowa jest też obecność adwokata.
Protesty przeciwko "rosyjskiej" ustawie
Protestujący zapowiedzieli, że demonstracje będą trwać, dopóki rząd nie usłyszy ich głosu.
Ustawa o agentach zagranicznych, nazywana "rosyjską", jest przyczyną trwających od przeszło miesiąca masowych protestów w Gruzji. Według jej krytyków umożliwi ona władzom zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego i stoczenie się w autorytaryzm w stylu rosyjskim. W praktyce będzie ich zdaniem oznaczała powrót do rosyjskiej strefy wpływów, bo już widać, że przyjęcie ustawy wywołuje bezprecedensowy kryzys w relacjach z Zachodem. Władze Gruzji przekonują, że chodzi im wyłącznie o "przejrzystość i obronę suwerenności". Krytyków swoich działań nazywają Partią Globalnej Wojny, a o organizację protestu oskarżają "siły zewnętrzne".
Nowe prawo przewiduje, że osoby prawne i media otrzymujące ponad 20 proc. budżetu z zagranicy podlegać będą rejestracji i sprawozdawczości oraz będą zobowiązane do zgłoszenia się do rejestru agentów obcego wpływu.
Prezydent wetuje ustawę, premier oskarża o opozycję o "ukrainizację" kraju
W sobotę prezydent Salome Zurabiszwili zawetowała kontrowersyjną ustawę. Partia rządząca ma jednak wystarczającą liczbę głosów, by odrzucić prezydenckie weto.
Premier Gruzji Irakli Kobachidze ocenił, że decyzja prezydent "zamyka pole do zdrowej dyskusji".
Szef rządu zarzucił też opozycji dążenie do "ukrainizacji Gruzji". - Na tle trwającej w Ukrainie wojny politycy i urzędnicy bogacą się, a korupcja kwitnie. Wybory, pluralizm polityczny, wolność mediów, wszystko związane w ogóle z wolą demokracji jest zniesione (w Ukrainie) - oświadczył i ocenił, że "tego samego chcą" przedstawiciele opozycji.
Przewodniczący gruzińskiego parlamentu Szalwa Papuaszwili w poniedziałek powiedział dziennikarzom, że "podczas następnego tygodnia sesyjnego" izba odrzuci prezydenckie weto. Zurabiszwili, odsyłając zawetowaną ustawę do parlamentu, podkreśliła, że jest ona niekonstytucyjna, jej udoskonalenie nie jest możliwe i zaproponowała, by ustawa obowiązywała tylko przez jeden dzień od czasu jej wejścia w życie. Papuaszwili nazwał weto głowy państwa "kpiną" - informuje portal Apsny.ge.
Aktywistka uciekła z Gruzji w obawie przed aresztem
Jak poinformował w niedzielę portal Apsny.ge, gruzińska aktywistka Nata Peradze musiała opuścić Gruzję wraz ze swoją rodziną, bo groziło jej zatrzymanie w związku z zarzutem dotyczącym zamachu stanu. Peradze, znana z tego, że 9 stycznia oblała farbą ikonę z wizerunkiem Józefa Stalina i Matrony Moskiewskiej, prawosławnej świętej, aktywnie opowiada się przeciwko tzw. ustawie o zagranicznych agentach.
"Dowiedziałem się, że Nata Peradze musiała opuścić kraj razem z rodziną, bo planowano ją aresztować w związku z oskarżeniem o zamach stanu. Przyjaciele, to nic innego niż to, co dzieje się na Białorusi! Przyjaciele, putinowska dyktatura w Rosji zaczynała się nie inaczej! Przyjaciele, ludzie tracą ojczyznę w taki sposób: na początku jednostki, a później wszyscy patrioci muszą opuścić kraj" - podkreślił założyciel opozycyjnej telewizji Mtvari Nika Gwaramia.
Serwis Kawkazskij Uzieł informuje, że 10 maja kobieta opublikowała nagranie z monitoringu, na którym widać, jak kilku mężczyzn rozkleja plakaty na ogrodzeniu jej domu. Na jej samochodzie napisano "wróg narodu". Aktywistka próbowała przez kilka godzin bezskutecznie wezwać policję. Działaczka informowała też o groźbach, które kierowano pod jej adresem przez telefon.
Źródło: PAP