W sobotę w stolicy Iraku, Bagdadzie, odbyły się kolejne antyrządowe protesty związane z bezrobociem i nieregularnymi dostawami prądu i wody pitnej. By rozpędzić tłum, policja użyła gumowych kul i gazu. Jedna osoba zginęła, a 91 zostało rannych.
W sobotę kilkadziesiąt tysięcy osób wyszło na ulice Bagdadu. Uczestnicy akcji okupowali tam 14-piętrowy budynek z czasów reżimu Saddama Husajna, zniszczony w bombardowaniu sił dowodzonych przez USA w 2003 roku.
Demonstranci blokowali też wszystkie drogi dojazdowe do portu Umm Kasr, w którym przeładowuje się znaczną część importowanej przez Irak żywności.
Protestujący zablokowali też w sobotę drogi prowadzące do pola naftowego Madżnun w rejonie Basry, uniemożliwiając zatrudnionym tam ludziom dotarcie do pracy. Źródła przekazały jednak agencji Reutera, że nie wpłynęło to na funkcjonowanie obiektu.
Masowe protesty trwają od października
Masowe demonstracje w Iraku, które rozpoczęły się w październiku, to wyraz społecznego wzburzenia wywołanego między innymi brakiem miejsc pracy oraz nieregularnymi dostawami prądu i wody pitnej. Polityków i władze obwinia się między innymi o chroniczną korupcję, powstrzymującą odbudowę kraju po latach konfliktów religijnych i po niszczycielskiej wojnie.
W październikowych protestach, teraz kontynuowanych również w listopadzie, zginęło 250 osób. Według raportu rządowej komisji w dniach od 1 do 7 października 149 osób zginęło, ponieważ siły bezpieczeństwa użyły zbyt radykalnych środków, by rozpędzić demonstrantów.
Autor: mjz/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/MURTAJA LATEEF