Prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel obarczył w poniedziałek amerykańskie sankcję winą za ekonomiczne niepowodzenia kraju. Według kubańskiego przywódcy, zaostrzane w ostatnich latach restrykcje wpłynęły na niedobory w systemie opieki zdrowotnej oraz przerwy w dostawie energii elektrycznej, co ostatecznie doprowadziło do protestów mieszkańców wyspy. Solidarność z protestującymi wyraził prezydent USA Joe Biden.
Prezydent Kuby i szef Partii Komunistycznej Miguel Diaz-Canel powiedział w niedzielę i powtórzył dzień później, że to Stany Zjednoczone odpowiedzialne są za niedzielne zamieszki. W poniedziałkowym wystąpieniu telewizyjnym, w otoczeniu członków swego gabinetu, oznajmił, że lud Kuby ma prawo bronić systemu politycznego swego kraju. Kubański przywódca powtórzył zarzuty wielokrotnie już stawiane przez tamtejszy reżim Waszyngtonowi, o "duszenie kubańskiej gospodarki" za pomocą sankcji.
Prezydent Kuby potępił akty wandalizmu, do których dochodziło w wielu kubańskich miastach podczas niedzielnych demonstracji, największych antyrządowych wystąpień od dekad. - Rzucali kamieniami w sklepy z zagranicznymi produktami, okradali je. [Rzucali kamieniami – red.] także w policję, wywracali samochody. Całkowicie ordynarne, nieobyczajne i przestępcze zachowanie – mówił prezydent.
Diaz-Canel bronił też w swym wystąpieniu postępowania rządu w ramach walki z pandemią COVID-19, stwierdził również, że mimo braku leków śmiertelność wśród osób zakażonych jest na Kubie nadal niska.
Biden o kubańskim "wołaniu o wolność"
Solidarność z protestującymi Kubańczykami wyraził prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. "Kubańczycy dzielnie domagają się fundamentalnych i powszechnych praw. Te prawa, w tym prawo do pokojowych manifestacji i prawo do swobodnego decydowania o własnej przyszłości, muszą być respektowane" - zaznaczył Biden.
"Stany Zjednoczone wzywają kubański reżim, by zamiast samemu się wzbogacać, wsłuchał się w głos narodu i służył jego potrzebom" – oświadczył. Prezydent nazwał też protesty Kubańczyków "wołaniem o wolność".
Protesty na Kubie
W niedzielę w kilku miastach Kuby doszło do antyrządowych demonstracji - według opozycyjnych portali internetowych - największych od 1994 roku. Jak podaje AFP, w poniedziałek na ulicach Hawany pełno było policji i wojska, nie doszło też do kolejnych protestów. Dzień wcześniej aresztowano kilkudziesięciu demonstrantów.
Kuba przeżywa najgłębszy od 30 lat kryzys gospodarczy. Sytuację na wyspie dodatkowo pogarsza pandemia COVID-19. Tysiące Kubańczyków wyszły w niedzielę na ulice, aby wyrazić frustrację z powodu ograniczeń pandemicznych, tempa szczepień i zaniedbań rządu.
Komentując demonstracje, niezależne media kubańskie oceniły wcześniej w poniedziałek, że niedzielne protesty mogą stać się początkiem przemian na wyspie. Podały również, że Diaz-Canel nie tylko nasila zamieszki, wysyłając przeciwko manifestantom policję oraz nawołując sympatyków reżimu do "stawienia czoła" uczestnikom protestów, ale rozpoczął już realizację siłowego scenariusza.
Źródło: PAP, Reuters