Producent mydła, św. Mikołaj na godziny. Kto jest kim w Donbasie?

Aktualizacja:

Południowo-wschodnia Ukraina przypomina dziś szachownicę, na której grają Moskwa i Kijów. Rosjanie chcieli dać Ukraińcom mata, tymczasem sytuację można dziś określić bliższą patowi. Kto jest figurą, a kto tylko pionkiem?

11 maja samozwańcze "rady ludowe" w obwodach donieckim i ługańskim zorganizowały "referenda" w sprawie niepodległości regionu. Nie da się określić prawdziwej frekwencji, ani tym bardziej wyniku głosowania. Jedno wiadomo - dzięki wcześniejszym siłowym działaniom separatystów, "referendum" udało im się zorganizować w ok. 20-25 miastach (w niewielu przypadkach w całym mieście) - enklawach buntowników.

Rosyjski problem

Było tylko jedno pytanie: "Czy popierasz akt niepodległości Donieckiej ( lub Ługańskiej - red.) Republiki Ludowej?". Rzecz jasna, miażdżąca większość w tym "referendum" odpowiedziała twierdząco. I tu ciekawostka. Otóż separatyści (i Moskwa) zostawili sobie otwartą furtkę... do pozostania w granicach Ukrainy (gdyby była "federalna"). Jak? Tajemnica tkwi w języku. Otóż użyto rosyjskiego słowa "samostoiatelnost'", które – choć tłumaczymy je na polski jako "niepodległość", oznacza nieco inny, "słabszy" status. Gdyby autorom treści kart referendalnych chodziło o pełną niepodległość, napisaliby "nezawisimost'".

To tylko potwierdza, że Rosja ma coraz większy kłopot z realizacją swojej polityki wobec obwodów południa i wschodu Ukrainy. Działania Moskwy wobec - jak mówi - Noworosji, charakteryzują trzy elementy.

Po pierwsze, Rosja traktuje te siedem obwodów (Charków, Donieck, Ługańsk, Zaporoże, Mikołajów, Chersoń, Odessa) jako jeden obszar, którego interesy są w konflikcie z interesami Kijowa i reszty Ukrainy. Po drugie, Rosja występuje jako obrońca tych interesów, lansując ideę federalizacji Ukrainy. Po trzecie, wychodzi z założenia, że nie ma dialogu z Kijowem bez udziału w rozmowach przedstawicieli Noworosji. Problem w tym, że Moskwie nie udało się do tej pory wykreować wiarygodnych i poważnych przedstawicieli "Południowo-Wschodniej Ukrainy".

Tak separatyści wyobrażają sobie Noworosję?TVN 24

Głos Noworosji?

Kogóż widzimy po drugiej stronie? Z kim miałby rozmawiać Kijów? Spójrzmy najpierw na zawodowych polityków z tego regionu.

Były gubernator charkowski Mychajło Dobkin to oficjalny kandydat Partii Regionów Ukrainy (PRU) w wyborach prezydenckich. Deputowany PRU Oleg Cariew to zarazem lider "Ruchu Południe-Wschód" uruchomionego 16 kwietnia z poparciem Moskwy. Paweł Gubariew, samozwańczy "ludowy gubernator" obwodu donieckiego, przez pewien czas zatrzymany w areszcie w Kijowie, teraz siedzi w dowództwie separatystów w Słowiańsku. Właśnie tych ludzi jako potencjalnych rozmówców Kijowa wymienia Siergiej Ławrow od czasu słynnych rokowań w Genewie.

Mychajło DobkinAce^eVg | CC BY SA Wikipedia

Dobkin nie odegra większej roli w wyborach prezydenckich, co zresztą jest elementem politycznego planu głównego teraz oligarchy Partii Regionów, Rinata Achmetowa. Cariew to radykał i margines nawet w PRU. Gubariew to nowa jakość w prorosyjskim obozie – Moskwa promuje go wbrew tradycyjnej elicie Donbasu - ale dla Kijowa nie do przyjęcia, bo "terrorysta".

Rosji trudno będzie wylansować poważnych liderów Noworosji z dotychczasowej elity Donbasu, choć trudno nazwać ją szczególnie proukraińską. Achmetow i inni oligarchowie postanowili jednak grać na utrzymanie jedności Ukrainy. Potężny mer Charkowa Hennadij Kernes zerwał z federalistą Dobkinem. Rosną też wpływy Ihora Kołomojskiego - gubernatora dniepropietrowskiego. Jego człowiek, Ihor Pałycia, został niedawno nowym gubernatorem Odessy.

Dezorientacja wśród separatystów

Druga grupa, z której Moskwa chciałby wyłonić silnych liderów lokalnego prorosyjskiego ruchu, to czołowi separatyści. Tyle że w ich szeregach, po tym, jak Władimir Putin zaczął grać już nie tylko kartą siłową, ale też dyplomatyczną ("apel" o przełożenie "referendów"), pojawiła się dezorientacja. Nie do końca chyba wiedzą, czego chce Moskwa i czego oni sami mają "chcieć chcieć".

Przykładem choćby wypowiedzi Denisa Puszylina, tymczasowego lidera "rady ludowej" Doniecka. Najpierw wezwał do połączenia obwodów donieckiego z ługańskim w jeden podmiot, jako część ukraińskiej federacji lub konfederacji. A już następnego dnia wezwał do kolejnego referendum – z pytaniem o przyłączenie do Federacji Rosyjskiej. Nie dość, że te dwie deklaracje się wykluczały, to na dodatek były też sprzeczne z wynikami "referendum".

Z kolei w "radzie ludowej" Ługańszczyzny pojawił się pomysł zrobienia referendum wspólnie z innymi obwodami południa i wschodu Ukrainy – przede wszystkim z Charkowem – w sprawie utworzenia nowego podmiotu ("Noworosji"), który byłby częścią federacji ukraińskiej. Entuzjaści tej opcji – z deputowanym Partii Regionów Olegiem Cariewem na czele – chcieli nawet odłożyć referenda w Donbasie, żeby zaczekać i przeprowadzić je wspólnie przynajmniej z Charkowem.

Gruba ryba...

Wszelkie deklaracje liderów "ludowego Donbasu" są o tyle ciekawe, że pokazują chaos w ich szeregach. Faktycznej wagi dla dalszego rozwoju wydarzeń nie mają. To nie oni pociągają za sznurki.

Faktycznym centrum decyzyjnym na obszarze kontrolowanym przez separatystów jest Słowiańsk i tamtejsza kwatera pułkownika GRU Igora Striełkowa vel Girkina. "Striełok" ma bezpośrednią łączność z Moskwą i realizuje jej rozkazy.

12 maja hakerzy z grupy Anonymous opublikowali – jak twierdzą – prywatne e-maile Striełkowa. Wynika z nich, że uczestniczył w walkach w Naddniestrzu (1992), w Bośni (1993) i Czeczenii (1995). Od 1996 do 2014 miał pracować dla FSB (od 1999 do 2005 w Czeczenii). Przed aneksją Krymu w marcu Striełkowa widziano w otoczeniu premiera Autonomii Siergieja Aksjonowa, jako doradcę ds. bezpieczeństwa.

...i płotki

Ciekawe, że wszystkie te informacje potwierdził Wiaczesław Ponomariow, "ludowy mer" Słowiańska, który mówi, że jest starym przyjacielem Striełkowa (Grikina). Zanim zajął się budowaniem niepodległości Donbasu, Ponomariow zajmował się biznesem, m.in. odzieżowym i słynął z produkcji mydła.

Z Ponomariowem i Striełkowem okopał się w Słowiańsku Paweł Gubariew. Został ogłoszony "ludowym gubernatorem Donieckiej Republiki Ludowej" 1 marca. Po trzech dniach Służba Bezpieczeństwa Ukrainy wszczęła przeciwko niemu śledztwo, oskarżając o próbę przejęcia władzy w obwodzie i zamach na terytorialną jedność państwa. 7 marca Gubariew został aresztowany, by po równiutko dwóch miesiącach wyjść na wolność. Bojówkarze ze Słowiańska wymienili go na trzech pojmanych współpracowników SBU.

31-letni Gubariew jeszcze parę lat temu pracował jako... św. Mikołaj do wynajęcia. Za pieniądze chodził i udawał Mikołaja na różnych imprezach biznesowych. Na stronie internetowej agencji, w której pracował, wciąż są jego zdjęcia w roli św. Mikołaja – brał co najmniej 500 hrywien (43 dolary) za 40-minutowy występ.

Wyszło też na jaw, że Gubariew był wcześniej członkiem rosyjskiej nazistowskiej bojówki Rosyjska Jedność Narodowa, współpracującej ze służbami specjalnymi Rosji.

Zdjęcie pokazuje Gubariewa w szeregach Rosyjskiej Narodowej Jedności twitter.com/Ukroblogger

Kiedy Gubariew siedział w kijowskim areszcie, w jego rolę wcielił się 33-letni Denis Puszylin. Mówił, że jest zastępcą Gubariewa. Zanim wybuchły niepokoje w Donbasie, Puszylin kierował ukraińską filią rosyjskiej firmy MMM – znanej z budowania piramid finansowych (twórca oszukańczego schematu, Siergiej Mawrodi, w 2007 roku został skazany w Moskwie na 4,5 roku więzienia).

Z kolei w obwodzie ługańskim za separatystę nr 1 uchodzi samozwańczy "ludowy gubernator" Walerij Bołotow. Zarazem jeden z przywódców separatystycznej grupy Armia Południowo-Wschodnia, trafił na listę unijnych sankcji. Inni ukarani przez Brukselę separatyści, to m.in. przywódca samozwańczej "Republiki Donieckiej" Andriej Purgin i jeden z przywódców Ludowej Milicji Donbasu Siergiej Cypłakow.

W cieniu

Wszyscy oni są jednak tylko pionkami. Tak jak za ludźmi pokroju Dobkina czy Cariewa stoją oligarchowie, za separatystami stoi Moskwa i najbliżsi współpracownicy Wiktora Janukowycza.

Obok wsparcia ze strony Rosji kluczowym czynnikiem przesądzającym o dotychczasowych sukcesach separatystów jest poparcie ze strony części miejscowej elity władzy, komunistów, a także członków rodziny Wiktora Janukowycza, którzy w ostatnich tygodniach przeznaczyli znaczne środki finansowe dla zdestabilizowania sytuacji w regionach wschodnich.

Ludzie z ekipy Janukowycza finansują demonstracje. Na przykład Andrij Klujew spotykał się z lokalnymi Rosjanami i oferował pieniądze.

Działania separatystyczne otwarcie wsparła również część deputowanych Partii Regionów i komunistów. Do tego brak reakcji ze strony miejscowej milicji i SBU oznaczał, że w każdej miejscowości akcje separatystów odbywały się według identycznego scenariusza: kilkudziesięcioosobowy przyjezdny "aktyw" przy wsparciu miejscowych zajmował budynki bez żadnego sprzeciwu ze strony sił porządkowych.

Co innego jednak zastraszanie miejscowej ludności i urzędników, a co innego trudna sztuka negocjacji z zawodowymi politykami z Kijowa. Jeśli ci w ogóle zechcą rozmawiać z separatystami.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: