Prezydent Jemenu Ali Abdullah Saleh, przerażony rewolucją w Tunezji i Egipcie, oświadczył, że nie będzie startował w wyborach w 2013 roku i zakończy tym samym swoje trzydziestoletnie rządy. Nie zamierza też przekazać władzy swojemu synowi.
Saleh przestraszył się, że Jemen doświadczy powtórki tego, co stało się w Tunezji i przez co obecnie przechodzi Egipt. W obecności parlamentu, armii i przedstawicieli rządu obiecał, że ustąpi po zakończeniu kadencji i nie przekaże władzy swojemu synowi. - Mówię to w interesie kraju, który stawiam nad interesami personalnymi - powiedział Saleh. - Nie będzie przedłużania, dziedziczenia, nie będzie przestawiania zegara - dodał.
"Wstrzymajcie plany protestów"
Jego wystąpienie przypadło na dzień przed planowanym protestem, nazywanym "Dniem Gniewu" organizowanym przez opozycję. Przeciwnicy Saleha chcą zademonstrować siłę Jemeńczyków, którzy idą w ślad Egipcjan i Tunezyjczyków, domagając się zmiany rządów. - Apeluję do opozycji, by wstrzymała wszystkie plany protestów - nawoływał prezydent.
Saleh już zaproponował kilka ustępstw: skrócenie kadencji prezydenta i podniesienie płac w sektorze publicznym oraz w armii o 47 dolarów rocznie.
W zeszłym tygodniu w Jemenie odbyły się masowe protesty przeciwników Saleha. Na ulice wyszło około 16 tysięcy osób, domagających się zmiany rządu. Część żądała ustąpienia urzędującej głowy państwa.
Opozycja: protest się odbędzie
Jemeńska opozycja pozytywnie zareagowała na oświadczenie prezydenta. - To dobry znak, czekamy na konkrety - zapowiedzieli liderzy. Zastrzegli jednak, że czwartkowa demonstracja odbędzie się zgodnie z planem.
Źródło: Reuters