Rejon, w którym to się wydarzyło, jest szczególnie trudny do żeglugi. Wysokość fal w sobotę wynosiła osiem metrów. Fala 20-30 proc. większa od pozostałych mogła doprowadzić do przesunięcia ładunku na pokładzie i tym sposobem doszło do utraty stateczności i wypadku - mówił w rozmowie z TVN24 w poranku "Wstajesz i weekend" kpt. Roman Paszke.
Kapitan - nawiązując do katastrofy cementowca Cemfjord z polską załogą - mówił, że szczególnie o tej porze roku wody oblewające północną Szkocję są bardzo zdradliwe i trudne do żeglugi, bo "rzeki prądów" przepływają w tamtejszych wodach są bardzo zmienne.
Silne wiatry i potężne fale przyczyną katastrofy?
- Cały czas zmieniają się kierunki wiatrów, przez to statki pływające w regionie są mocno rozchwiane - wyjaśniał dalej, mówiąc, że najprawdopodobniej do katastrofy doprowadziła potężna fala, która uderzyła w statek.
- Wysokość fal w sobotę wynosiła tam osiem metrów; fala 20-30 proc. większa od pozostałych mogła doprowadzić do przesunięcia ładunku na pokładzie i tym sposobem doszło do utraty stateczności - wyjaśnił.
Zdaniem Paszkego to, że nie zadziałały programy automatycznie wysyłające sygnały na wybrzeże do służb ratunkowych jest "bardzo dziwne", choć "można to tłumaczyć wiekiem statku". Rozmówca TVN24 zwrócił też uwagę na to, że kilkugodzinne dryfowanie w wodzie bez szalupy ratunkowej jest śmiertelnie niebezpieczne, bo o tej porze roku temperatura wód u północnych wybrzeży Szkocji wynosi 5-7 st. C.
Katastrofa cementowca
Cemfjord - jednostka zbudowana w 1984 r., która płynęła z ładunkiem cementu z Aalborg w Danii do portu Runcorn w hrabstwie Cheshire, w Wielkiej Brytanii zatonęła prawdopodobnie w sobotę po południu. Ostatni raz jednostkę pływającą pod banderą cypryjską widziano w piątek ok. godz. 13.30 czasu lokalnego. Na morzu panowały wówczas bardzo złe warunki pogodowe.
Według armatora ośmioosobową załogę stanowiło siedmiu Polaków i Filipińczyk. Akcję poszukiwania rozbitków przerwano w sobotę wieczorem z powodu ciemności i złej pogody i nie wznowiono jej do niedzielnego poranka.
Według brytyjskich mediów, dopiero w sobotę ok. godz. 14.30 czasu lokalnego załoga promu Hossey zauważyła w cieśninie Pentland Firth, między północno wschodnią Szkocją i Orkadami, w odległości ok. 15 mil morskich na północny wschód od niewielkiego portu Wick, przewrócony wrak. Jego dziób utrzymywał się nad powierzchnią wody. W pobliżu nie dostrzeżono tratw, ani szalup ratunkowych.
Autor: adso / Źródło: tvn24, tn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24