Rozległy pożar lasów i zarośli na północny wschód od Los Angeles dotarł do autostrady międzystanowej, na której pastwą płomieni padło ponad 60 samochodów. Kierowcy byli zmuszeni porzucić swoje pojazdy i uciekać pieszo. Ogień pochłonął też kilka domów. Ewakuowano kilkuset okolicznych mieszkańców.
Płomienie wielkiego pożaru, który strawił ponad 1500 hektarów, przeszły nad bardzo ruchliwą autostradą nr 15 łączącą Los Angeles z Las Vegas, w stanie Newada. - Wszyscy wysiadali z samochodów i biegli na okoliczne wzgórze aby schronić się przed płomieniami - powiedział dziennikarzom jeden z poszkodowanych Russell Allevato, turysta ze stanu Michigan. Według niego płomienie sięgały 30 metrów wysokości. - Biegliśmy aby ocalić życie. Płomienie pojawiły się nagle i były wszędzie. Nigdy nie widziałem czegoś takiego - przyznał Steve Carapia, policjant z patrolu drogowego.
Susza trwa od czterech lat
W sobotę wieczorem dzięki większej wilgotności powietrza i spadku temperatury pożar nieco osłabł. Autostrada była jednak zamknięta przez wiele godzin. Według dziennika "Los Angeles Times", przybyli na miejsce strażacy zdołali opanować żywioł w zaledwie 5 proc. kiedy wezwano ich do walki z innym groźniejszym pożarem w rejonie Baldy Mesa. Rzeczniczka federalnej Służby Leśnej Carol Underhill poinformowała, że zagrożonych jest tam ok. 700 domów. Ewakuowano 2800 osób, w tym 300 turystów biwakujących w kamperach i 90 uczestniczek letniego obozu harcerskiego. Kalifornia zmaga się z poważną suszą trwającą już od ponad czterech lat. Strażacy i Służba Leśna obawiają się, że tegoroczne lato okaże się rekordowe pod względem ilości i rozmiarów pożarów. Władze stanowe wprowadziły już przepisy ograniczające pobór i zużycie wody, której zasoby wciąż się zmniejszają.
Autor: mk/tr / Źródło: PAP