Dłuższe "Fakty" oglądaj w TVN24+ >>>
Na niebie roje dronów zwiadowczych i szturmowych - sterowane są przez operatorów, którzy obserwują każdy ruch z odległości wielu kilometrów za linią frontu. Dla wojskowych nawet dotarcie na stanowiska bojowe to ogromne ryzyko.
Ukraińscy żołnierze przyznają, że przemieszczanie się niektórymi szlakami to "prawdziwa droga śmierci". - Jedziemy, ale ta jazda to prawdziwa loteria - podkreślił jeden z nich. Wyjaśnia, że nie ma innego wyjścia, bo inaczej nie da się dowieźć żołnierzy i zaopatrzenia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Koniec wojny na obecnej linii frontu? Gdzie Ukraina zatrzymała Rosjan
Drogi w wielu miejscach są przykryte siatkami, by utrudnić dronom atakowanie pojazdów, ale wróg znalazł na to sposób - operatorzy bezzałogowców wlatują pod siatki.
- Przed nami na drodze może leżeć dron i czekać na nas. Trzeba być bardzo uważnym - wskazuje ukraiński żołnierz.
Najbardziej zaciekłe walki toczą się o Pokrowsk w obwodzie donieckim. Tutaj też drony są wszędzie. - Rosjanie mają ogromną przewagę w niewielkich dronach szturmowych, które niosą ładunek wybuchowy - stwierdził jeden z ukraińskich wojskowych. - Tworzą strefę śmierci, żebyśmy nie mogli się swobodnie poruszać, wymieniać jednostek ani zaopatrzenia - podkreślił. Jedyne bezpieczne miejsce to piwnica.
Szczególnie niebezpieczne są drony sterowane za pomocą światłowodów o długości nawet 30 kilometrów. Trudno takie maszyny wykryć i nie można zagłuszyć sygnału jak w przypadku dronów sterowanych sygnałem radiowym.
Ataki na ludność cywilną. "Powiedział: wybaczcie, rozkaz"
Rosyjscy operatorzy dronów po ukraińskiej linii frontu atakują nie tylko wojskowych. Ich celem może być każdy mieszkaniec przyfrontowego miasta. W Chersoniu, chociaż miasto oddzielone jest od Rosjan Dnieprem, cywilni mieszkańcy są atakowani bez przerwy.
- Usłyszałam, jak w powietrzu latał dron. Byłam na podwórku, piłam kawę. Uciekłam, a potem usłyszałam jak spada - opisała jedna z mieszkanek.
Dochodzi do ataków nie tylko przy użyciu dronów. Jednej z kobiet cudem udało się przejść na ukraińską linię frontu po tym, jak została ranna w swoim domu.
- To trwało sekundę. Ten Rosjanin wpadł do domu. Powiedział: "wybaczcie, rozkaz" i oddał serię z karabinu - opowiedziała ranna w głowę kobieta. - Myślałam, że też zginęłam. Przewróciłam się i pomyślałam, że umarłam, ale wreszcie ten koszmar się skończył - dodała.
Kula tylko ją drasnęła, ale zginęli jej mąż i dwóch synów.
Rosjanie dopuszczają się "zbrodni przeciwko ludzkości"
Przewodniczący niezależnej komisji śledczej ONZ ds. Ukrainy Erik Mose zwraca uwagę, że świadkowie zeznają, że "Rosjanie polują na cywilów". - Także czytaliśmy wpisy rosyjskich operatorów dronów zamieszczane w internecie, w których użyto takich słów jak "polowanie trwa" - dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Nie chce ani rozejmu, ani zamrożenia konfliktu". Dla Putina to "nowe problemy"
Komisja śledcza ONZ przesłuchała 226 osób w ukraińskiej strefie przyfrontowej i doszła do wniosku, że Rosjanie celowo atakują i terroryzują cywilnych mieszkańców - każdego, kto pojawi się w obiektywie kamery drona zabijają lub zmuszają do ucieczki.
- W naszym ostatnim raporcie stwierdziliśmy, że ataki na ludność cywilną i obiekty cywilne stanowią zbrodnię przeciwko ludzkości i to w dwóch wymiarach: w sensie morderstw, jak i przymusowego przesiedlania ludności - podkreślił Erik Mose.
Autorka/Autor: Andrzej Zaucha
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: SERGEY DOLZHENKO/PAP/EPA