Potrącił go samochód. 403 pojazdy przejechały, nikt nie pomógł


Godzina 5.40 rano, stolica Indii - New Delhi. Mężczyzna wraca z pracy po nocnej zmianie. Idzie skrajem drogi. Najeżdża na niego samochód. Ranny człowiek zostaje zmieciony na pobocze. Kierowca odjeżdża. Podchodzi rikszarz i kradnie telefon umierającego. Nikt inny nie reaguje przez kolejne pół godziny. Wideo jest wyjątkowo drastyczne.

Tragedie takie jak ta, która miała miejsce w środowy poranek w New Delhi, nie są w Indiach rzadkością - zwracają uwagę agencja Reutera i brytyjski "Guardian", opisujące coś, na co trudno znaleźć odpowiednie słowa.

Kilkaset pojazdów, nikt nie zareagował

Mężczyzna wracający z pracy, potrącony przez samochód dostawczy, najpierw nie uzyskał pomocy od kierowcy, który zawinił. Następnie, leżąc prawdopodobnie nieprzytomny, został okradziony przez innego, który zatrzymał się tylko dlatego, że zobaczył na poboczu telefon. Zabrał aparat i odjechał.

Kamera monitoringu miejskiego, która zdarzenie zarejestrowała, pokazała skalę tragedii, jaką była nie tylko powolna agonia rannego, ale też całkowita obojętność kolejnych mijających go ludzi.

Jak wyliczył portal dziennika "Times of India", szeroko opisujący sprawę, w ciągu 30 minut od momentu wypadku (godz. 5.40), mężczyznę leżącego na poboczu, w widocznym miejscu, minęło 140 samochodów, w tym patrol policji, a poza tym 82 pojazdy trzykołowe, 181 rowerzystów i 45 przechodniów.

Żadna z osób nie zareagowała, nikt nawet nie wezwał pomocy.

O godz. 6.10 rannego zauważył idący tą samą stroną drogi kolega z pracy. Dopiero on wezwał policję. Ta przyjechała po kolejnych 40 minutach. Funkcjonariusze zabrali mężczyznę do szpitala, ale w drodze zmarł.

"Times of India" pisze, że mężczyzna, który potrącił ofiarę został kilkanaście godzin później zatrzymany. Przekonywał, że zasnął za kierownicą i stracił panowanie nad pojazdem. Dlaczego odjechał? Tego nie był w stanie wyjaśnić. Tłumaczyli się też policjanci, którzy przejeżdżali obok rannego. Potwierdzili, że go widzieli, ale mieli się spieszyć do innego wezwania i uznali go za bezdomnego; sprawę zignorowali i nie poinformowali o tym innych patroli.

Nie wiadomo, czy udało się aresztować kierującego rikszą, który zatrzymał się po to, by podnieść z ziemi i ukraść telefon.

Zmarły pracował na dwa etaty. Utrzymywał rodzinę mieszkającą w biedniejszym regionie Indii.

Jak pisze "Guardian", dziesiątki podobnych wypadków rocznie nie są zgłaszane w tym kraju policji, bo obywatele nie chcą mieć styczności ze skorumpowanymi funkcjonariuszami, którzy potrafią żądać łapówek lub odpowiednich zeznań nawet od ofiar przestępstw.

Autor: adso//rzw / Źródło: Reuters, Times of India, Guardian